KATAKUMBY KALKISTA

W KRĘGU WIARY I TRADYCJI

 Motto: Katakumby to specyficzny rodzaj cmentarza nie dlatego, że zmarli chowani są pod ziemią, bo to raczej normalne. Zasadnicza różnica polega na tym, że ludzie, którzy chcą odwiedzić ów podziemny cmentarz, także muszą zejść po ziemię. 

Po nawiedzeniu m.in. Schodów Swiętych, uczestnictwie w Mszy Św. odprawionej przez naszego duchowego opiekuna ks. Tomasza z Misji Polskiej we Freiburgu, następuje przejazd na Via Appia Anica, aby zwiedzić Katakaumby św. Kalkista.

 Cdn.

 Niedziela. Kolejny dzień Pielgrzymki do Włoch!

Wzbogacona wiedzą jaką odnalazłam w książce Quo Vadis naszego Noblisty Henryka Sienkiewicza w której Pisarz tak obrazowo połączył wspólne korzenie kultury europejskiej z dorobkiem cywilizacji starożytnych i rodzącego się chrześcijaństwa. Jest jeszcze coś, co od lat pobudzało moją wyobraźnię zaszczepioną od lat wczesnej młodości – to życie i śmierć św. Cecyli – której życiorys odnalazłam w unikalnej książce pt. „ŻYWOTY ŚWIĘTYCH PAŃSKICH NA WSZYSTKIE DNI ROKU” wydane nakładem Karola Miarki (Mikołów-Warszawa) w roku 1910 – gdzie znajduje się Żywot świętej Cecylii, Panny i Męczenniczki”.

WEJSCIE DO KATAKUMB

Katakumby św. Kalkista – te słynne katakumby – znajdują się po prawej stronie Via Appia Antica – drogi na której Pan Jezus spotkał św. Piotra  Trasa ta stanowi doskonałą lekcję historii, a także coś, co jest rzadko spotykane. Otóż legenda głosi, że w czasie prześladowań chrześcijan jakie wybuchły po wielkim pożarze Rzymu za Nerona przerażony św. Piotr uciekał z miasta drogą via Appia. Ponoć w tym miejscu spotkał Jezusa podążającego do Wiecznego Miasta. Zapytać go miał: „Quo vadis Domine” („Dokąd zmierzasz Panie”). Jezus miał mu odrzec: „SkoroTy uciekasz z Rzymu, ja do niego podążam aby dać się na nowo ukrzyżować”. Wtedy św. Piotr wrócił do Rzymu, gdzie poniósł śmierć na krzyżu. W miejscu jego spotkania z Jezusem, na kamieniu pozostał ślad stóp Chrystusa..

KRYPTA PAPIEŻY

Czytam w przewodniku o tym miejscu przesiąkniętym chrześcijańską historią w Rzymie. Pochowano w nim dziesiątki męczenników,  papieży i bardzo licznych chrześcijan. Nazwa pochodzi od imienia diakona św. Kaliksta, któremu na początku trzeciego wieku Papież Zefiryn powierzył administrację tego cmentarza.

 Pierwsi chrześcijanie żyli w społeczeństwie w większości pogańskim i nieprzyjaznym. W czasie prześladowań ze strony Nerona (64 r. po Chrystusie) ich religia była uważana za „dziwny zabobon i nielegalną”. Poganie nie ufali chrześcijanom i trzymali ich na dystans, podejrzewali ich i oskarżali o najgorsze przestępstwa. Prześladowali, więzili, skazywali na wygnanie lub śmierć.  Nie mogąc wyznawać otwarcie swojej wiary, chrześcijanie posługiwali się symbolami, które malowali na ścianach katakumb, a częściej grawerowali na marmurowych płytach, które zamykały groby. Główne symbole to Dobry Pasterz, orant, monogram Chrystusa i ryba. Kiedy nastąpił pokój Konstantyna, katakumby były miejscami pochówku, jak również celem pielgrzymek. Jednak w V wieku, po zrabowaniu Rzymu przez Alaryka, wodza Wizygotów – (lud germański), wzrasta niebezpieczeństwo na zewnątrz murów miasta i katakumby stają się coraz rzadziej odwiedzane. W IX wieku zdecydowano przenieść kości świętychdo kościołów znajdujących się w obrębie miasta.

 W Średniowieczu katakumby zostają powoli zapomniane: nikt ich nie odwiedza i w wielu wypadkach ginie pamięć o ich miejscu. Dopiero wysiłkiem jednego człowieka, Antonio Bosio, działającego na początku XVII wieku, zaczęto katakumby odkopywać i zachwycać się ich wnętrzem. Odkrywca tego miejsca, archeolog Giovanni Battista de Rossi, w 1854 roku nazwał je „małym Watykanem”.

 

Upał, szukamy schronienia w cieniu drzew, na poboczu drogi. Stąd już blisko do bramy, noszącej napis: „Katakumby Kaliksta” (Catacombe S. Callisto). Oczekujemy na swoją kolej kiedy przewodnik da znać, że roz- pocznie się wędrówka po tym miejscu przesiąkniętym chrześcijańską historią.

Wreszcie nastąpił czas na spotkanie wyobraźni z rzeczywistością. Na spotkanie z nami wychodzi bardzo sympatyczny człowiek mówiący po polsku. Przedstawia się i dodaje, że z tym miejscem związany jest już od 20 lat. Przy wejściu, a przed zejściem po schodach, które prowadzą do Krypty Papieży, można zobaczyć obraz Dobrego Pasterza, kopię oryginału z IV wieku, który znajduje się teraz w Muzeach Watykańskich.. Gdy na nią popatrzymy, wywołuje liczne wspomnienia: Chrystus, pierwsi chrześcijanie, Papież, wszystkie dusze…

 Już na pierwszych stopniach odczuwamy zmianę temperatury. Tam na powierzchni około 40 stopni, a tu chłono, może 16-18 stopni. Znaleźliśmy się w labiryncie wąskich, stromych schodów i ciasnych korytarzy, a które się nawzajem krzyżują i przecinają na milowych przestrzeniach.

 Oświecone przyciemnionem światłem twarze przybierają w tym otoczeniu wyraz niezwykłej powagi i skupienia. Kroczymy, za przewodnikiem na wpół w cieniu pogrążeni, stąpając nieśmiało, słysząc każdym odgłosem własnych kroków. Słuchamy wyjaśnien przewodnika co oznaczają napisy, które w ogólnym zrozumieniu ukazują nam wiarę wyznawaną przez pierwszych chrześcijan, opowiadają o tym co myśleli o życiu, o śmierci o losach dusz w wieczności. Nie postrzegali śmierci jako koniec wszystkiego lecz jak pewnego rodzaju przerwę, odpoczynek i oczekiwanie na zmartwychwstanie.                       

  Nasz przewodnik, prowadząc nas do grobowca papieży, opowiada nam te szczegóły gładką polszczyzną –  miękkim i cichym głosem, jak gdyby nie chciał zbudzić ze snu spoczywającej tu historii Tamtych czasów! Oto  podziemna kapliczka nieregularnego kształtu, zawierająca naprzeciw wejścia szczątki ołtarza a w czterech ścianach osiem otworów, gdzie niegdyś stały sarkofagi, była grobowcem papieży. Na jej ścianach i sklepieniu widać jeszcze resztki ozdób stukowych i ślady malowideł, przedstawiających postaci Starego i Nowego Zakonu. Postaci te, dalekie od typów, przyjętych przez nowoczesną sztukę, wymagają klucza dla zrozumienia, Wówczas musiano ukrywać nową wiarę przed szpiegowskim okiem nieprzyjaznych władz rzymskich.

 Po krótkim czasie ujrzeliśmy znowu nad nami, miejsce zatarasowane gruzami i kamieniami, zawalonymi szczątkami połamanych, ciosowych schodów. Jest to pamiątka z III-go wieku, z czasu największych prześladowań chrześcijan, przedstawiająca wejście do katakumb, w stanie obronnym. Siepacze cesarscy, odkrywszy wówczas miejsca schadzki chrześcijan, doszli za śladem do tajemnego wejścia, i stoczyli walkę. Po jednej stronie walczył zapał i poświęcenie dla wzniosłej idei, dla WIARY, po drugiej barbarzyńskie okrucieństwo zapłaconych żołdaków.

 Chrześcijanie nie bronili własnego życia, bo wówczas każdy był gotów poświęcić je bez wahania dla wiary, lecz bronili miejsc świętych, gdzie spełniali obrządki kościelne, modlili się za zmarłych i gdzie się nawzajem zagrzewali słowem i przykładem… Wiedzieli, że tam się jedynie przechowuje młoda latorośl nowej religii, słaba iskra prawdziwej wiary, która miała kiedyś wybuchnąć jasnym płomieniem i świat cały ogarnąć… Ta świadomość szczytnego powołania dodawała im nadludzkich sił. Kamienne stopnie wyłamywali rękami, kruszyli skaliste ściany, zastawiali mury, a gdy wszystko zawodziło, zamykali wejście stosem własnych ciał… I zdołali ochronić przybytek Pański przed znieważeniem…

 I jakby gdzieś z daleka i nieoczekiwanie nadchodzi mnie myśl o starożytnych i tych polskich Termopilach  – desperackiej obrony własnej Ojczyzny, Wiary, Tradycji i pamięci przodków poświęcając własne życie.

Przeszedłszy parę korytarzy z pustymi przedziałami w ścianach, napotkaliśmy „grób rodzinny”. Wspólne groby zakładały wówczas tylko najbogatsze rodziny chrześcijańskie, lecz mimo tego wiele się ich przechowało, bo właśnie między patrycjuszami starego Rzymu nowa wiara liczyła najwięcej zwolenników. Zapuściła korzenie w samo serce upadłego imperium – spróchniałego olbrzyma i przyśpieszyła jego rozkład.

  Każda rodzina, zakładając grób, przygotowywała już naprzód miejsce dla „swego męczennika”, z ufnością czekając chwili, gdy kto ze swoich przeleje krew za wiarę. Ufność ta nie zawodziła w tamtym czasie i wybrane miejsce nie stało pustką. A dopiero, gdy zwłoki męczennika złożono w kaplicy, była ona niejako poświęconą, stawała się prawdziwym przybytkiem dla wiernych. Ciasne i ciemne podziemie napełniało się postaciami, oświeconymi słabym, drgającym płomykiem lampek, a szaty powłóczyste, twarze pełne religijnego zachwytu, powaga obrządku i nastrój duchowy tej rodzinnej gromadki, skupionej około zwłok bliskiej im istoty – to był widok, który mógłby sam starczyć do nawrócenia niedowiarka! Między rodzinnymi grobami znajduje się także grób męczenniczki, której wspomnienie napełnia uroczą legendą ciemne podziemne ustronie. To ciasne i ciemne podziemie oświeconymi słabym światłem, napełniało się niesamowitym pięknem – nasze twarze, były pełne religijnego zachwytu i powagi. 

 A nastrój duchowy tej naszej pielgrzymiej gromadki, skupionej około zwłok tej świętej i bohaterskiej męczennicy  – przekonywał, że był to widok, który mógłby sam starczyć do nawrócenia niedowiarka

 Św. Cecylia to piękno, miłość, śmierć i muzyka!

ŚWIĘTA CECYLIA

Była olśniewająco piękna. Pochodziła ze znakomitej rzymskiej rodziny. Jako młoda dziewczyna Cecylia pokochała Jezusa Chrystusa. Jemu ślubowała wierność bez względu na wszystko. Rodzice mieli jednak inne plany. Przeznaczyli córkę dobrze urodzonemu poganinowi Walerianowi. Dzień przed ślubem Cecylia wyznała swoją tajemnicę narzeczonemu. Ten nie tylko, że uszanował jej ślub czystości, ale sam się nawrócił i wraz ze swoim bratem przyjął chrzest z rąk papieża św. Urbana. Wkrótce w Rzymie wybuchło kolejne krwawe prześladowanie chrześcijan. Cecylię, jej męża i szwagra skazano na śmierć. Żołnierze, którzy ją aresztowali, byli pod takim wrażeniem jej urody, że błagali ją, by odstąpiła od wiary. Cecylia miała im odpowiedzieć: „Umrzeć nie znaczy stracić swej młodości, lecz zamienić ją na lepszą. Jest to tak, jakby oddać błoto, a otrzymać w zamian złoto. Mój Pan oddaje stokroć więcej, niż Mu się ofiaruje”. Zginęła okrutną śmiercią. Duszono ją parą w łaźni, w końcu podcięto gardło. Konała jeszcze dwa dni. I już odchodząc na wieki zdążyła jeszcze ułożyć paluszki w znak Victorii V – Chrystus żwycięża!

Podziemny świat zmarłych

 Oczywiście Katakumby św. Kaliksta ciągną się dalej, na 4 poziomach, niestety większa część jest jeszcze niedostępna.

Zatrzymujemy się jeszcze przy wielu kryptach słuchając wyjaśnien Przewodnika. A mnie nachodzi myśl, że wiele spraw zostało definitywnie wyjaśnionych, a może i definitywnie rozstrzygniętych ale i można przypuszczać że jeszcze wiele tajemnic kryją podziemia Rzymu i okolić – w tym katakumby. Przecież co jakiś czas dochodzą nas wieści o nowych odkryciach dzięki którym bogaci się coraz bardziej nasz zasób wiedzy nie tylko o grobach starożytnych chrześ­cijan, ale także o całokształcie ich życia, wierzeń i kultury, co dla historii Kościoła i nas Wiernych  ma niemałe znaczenie.

 

SŁOŃCE, ZIELEŃ I ŚWIAT ŻYWYCH…

 Chciałabym w przyszłości powrócić jeszcze w te miejsca.

Kto jednak szuka tutaj czegoś więcej aniżeli wspomnień po pierwszych wyznawcach i męczennikach wiary, ten się spotka z zawodem. To miejsce uświęcone śmiercią pierwszych chrześcijan wymaga skupienia, zadumy i szacunku.

 Nasza gromadka skupia się wokół naszego opiekuna duchowego na wspólną modlitwę. Wzbogaceni i umocnieni w naszej katolickiej wierze i wrażeniem, które na nas wywarło miejsce spoczynku św. Cecylii, z obrazami, które się nam równocześnie na myśl nasunęły, opuściliśmy podziemia. Na ostatnich schodach, stanęliśmy u wyjścia, oślepieni światłem dziennym i upałem… Niebo, z palącym  słońcem, bujna zieleń i kwiaty, odgłosy rozmów w róznych językach – dziwne przeciwieństwo do miejsca, skąd powracaliśmy. O czym przybysze z dalekiego świata rozmawiają? I po co tutaj przybyli? Zapewne jedni aby umocnić swą katolicką wiarę, a drudzy może chcieli uciec choć na chwilę od dręczącej ich przeszłości, a jeszcze inni od codziennrgo życia, przesiągniętego ateizmem w tym współczesnym świecie. Tego się niddy nie dowiemy… Tutaj światło i życie – tam wieczna,  ciemność i wspomnienia śmierci…

 Opuściliśmy katakumby w poważnym nastroju, z uczuciem, jak gdybyśmy się byli otarli o widome ślady „wieczności”…

 Dziękujemy naszemu Przewodnikowi, którym okazał się Polak, z Instytutu Salezjańskiego któremu w 1930 r. Stolica Apostolska – właściciel katakumb – oddała Katakumby św. Kaliksta pod opiekę Zgromadzenia Salezjańskiego.

… Jeden z uczestników pielgrzymki już na powierzchni zapytał przewodnika jak to wszystko się trzyma przez tyle wieków i nie grozi zawaleniem. Dlaczego tam nie ma żadnych „stępli” jak np. w kopalniach węgla. Sympatyczny Salezjanin uśmiechnął się odpowiadając żartem – „Ja sam nazywam się Stępień”. I już poważnie dodał – że katakumby są wykute w skale z tufu wulkanicznego – jest to skała osadowa powstała z materiału wyrzuconego z wnętrza wulkany w postaci stałych brył, a nie płynnej lawy. Skała ta charakteryzuje się lekkościa, a także porowatością powierzchni. Łatwa w obróbce, silna w konstrukcji – widocznie taki był „palec Boży dodał….

 Wracamy do hotelu Cinecitta. Tam obiadokolacja. Odpoczynek i sen w kolejną upalną noc.Pompeje – co kryje zalane lawą miasto?

AUTORKA CYKLU „W KRĘGU WIARY I TRADYCJI”.

Dla Naszego Pisma /DWUMIESIĘCZNIK/ i naszegopisma.pl opracowała Jolanta V. Miarka

***

Od red. naszepismo.pl

Autorka, z urodzenia wrocławianka, z wykształcenia ekonomistka, z zamiłowania podróżniczka – lubi dzielić się wrażeniami z podróży, opisywać je i poznawać interesujących ludzi. Mieszka za granicą ale Polska to jej prawdziwa i jedyna Ojczyzna. Współpracuje z Naszym Pismem /dwumiesięcznik/ i naszepismo.pl oraz z innymi czasopismami o profilu katolickim, niepodległościowym i patriotycznym.

W przygotowaniu – Pompeje – co kryje zalane lawą miasto?

###############################################################################

 

Śledź i polub nas:
3 komentarze

Dodaj Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *