3. FELIETONY Z POLSKI
|Autor: Ewa Działa-Szczepańczyk
Witam Państwa po dłuższej przerwie. Przesyłam kolejny tekst z serii czarnowidztwa 🙂 i tak gdzieś w głębi duszy pragnę, by jego tezy się nigdy nie sprawdziły. Ciekawa jestem, czy ludzie z Antypodów mają również podobne odczucia, co do naszej rzeczywistości. Serdecznie Państwa pozdrawiam – Ewa Działa-Szczepańczyk
Czy niebawem obudzimy się w totalitarnej rzeczywistości?
To smutne, ale na to się zanosi. Nie trzeba być specjalnie bystrym obserwatorem, by dostrzec, że proces odbierania nam kolejnych obszarów wolności trwa już od wielu lat. Niemniej, dzisiaj jeszcze możemy się cieszyć pewnymi, szczątkowymi wolnościami, a „miłościwie nam panująca” epidemia koronawirusa pokazała nam jak są one kruche i jak łatwo można je stracić. Ten trend utraty kolejnych wolności jest dla nas, co oczywista, bardzo niebezpiecznym.
Pierwsze co się „rzuca w oczy” to utrata zdolności niezależnego zarządzania państwem, przez elity do tego powołane – te elity, które wyłaniamy w kolejnych wyborach i które mają być reprezentantem naszych interesów. Okazuje się, że dzisiaj ich działania są podporządkowane interesom wielkich organizmów finansowo-gospodarczych (patrz tzw. głębokie państwo). Praktycznie, my obywatele po wyborach, nie mamy żadnego wpływu na decyzje rządzących, w tym również te, które nas bezpośrednio dotyczą.
Jaskrawym przejawem takiego stanu rzeczy jest bezkarne panoszenie się wielkich korporacji w wielu krajach, zwłaszcza w tych słabych gospodarczo i politycznie (patrz – operacja wdrażania technologi 5G w Polsce, w której głos społeczeństwa został zupełnie zignorowany, a powstałe regulacje ustawodawcze sprzyjają wyłącznie interesowi firmom telekomunikacyjnych).
Słowem, tzw. głos ludu przestał się kompletnie liczyć w zderzeniu z wielkim kapitałem (na sznurku, którego „chodzą” rządy wielu państw). Nie trudno jest również zauważyć rozrastającej się w imponującym tempie inwigilacji społeczeństw. Zaczęło się „niewinnie” – od zbierania (w majestacie prawa) danych osób korzystających z internetu (by tworzyć dla nich odpowiednie oferty handlowe) i innych działań „chroniących” obywatela np. przed tzw. terroryzmem. Dzisiaj, pod pretekstem ochrony przed koronawirusem Google i Facebook zbiera dane dotyczące przemieszczania się ludzi (wykorzystując ich narkotyczne uzależnienie do smartfonu).
Trudno, również nie zauważyć, że coraz większy obszar aktywności ludzkiej przenoszony jest do świata internetu (czemu ma służyć ogromna jego przepustowość dzięki wdrożeniu technologii 5G), co skutkuje tym, że w coraz większym stopniu jesteśmy skazani na jego pośrednictwo. To z kolei, tworzy niebezpieczną dla nas sytuację niekontrolowanego wglądu w nasze dane (co stwarza możliwość ich wypłynięcia i wykorzystywania w różnych celach, niekoniecznie dla nas dobrych) i w nasze działania (co umożliwia ich np. zablokowanie lub takie wykorzystanie, nad którym nie mamy żadnej kontroli). W najlepsze panoszy się również cenzura w mediach – zwłaszcza w internecie. „Wycina się” bez ceregieli niewygodne treści pod pretekstem np. walki z tzw. mową nienawiści. Powszechna stała się praktyka mediów – przemilczania ważnych faktów i nagłaśniania tych zupełnie nieistotnych. Ta dezinformacja, serwowana formie „łatwej, lekkiej i przyjemnej” czyni ogromne spustoszenie w umysłach ludzi. Ale to jeszcze mało – trzeba wykreować zachowania stadne ludzi i je odpowiednio ukierunkować, tworząc sytuacje chronicznego zbiorowego zagrożenia.
W czasach niedawnych, społeczeństwa krajów „ludowych” były straszone kapitalistycznym imperializmem, który podobno na nich ciągle dybał (syndrom oblężonej twierdzy). Dzisiaj wymyśla się inne „zagrożenia” – terroryzm, katastrofa klimatyczna, epidemie. I chyba te ostatnie zagrożenie właśnie „weszło w życie” i bardzo dobrze się sprawdza w roli „dyscyplinującego” ludzi straszaka. Polscy, ci starszego pokolenia, bez trudu wyłapują podobieństwa między tym co dzieje się dzisiaj, a czasami, które słusznie przeminęły, bowiem przerobili „uroki” totalitaryzm na własnej skórze.
Jednak społeczeństwa Zachodu nie mające takich doświadczeń (oraz nasze młodsze pokolenie) mają z tym ogromny problem. Toteż wchodzą w ten totalitarny, gotowany im od wielu lat świat, miękko i bez większego oporu, ciesząc się „wolnościami obywatelskimi”, „zdobyczami demokracji” i „tolerancją”, karmieni „równościowym” ideologicznym bełkotem. Po prostu, nie do końca są świadomi w jakim matrixie przyszło im żyć.
Najlepszym testem na to, z czym dzisiaj mamy do czynienia, są ograniczenia związane z koronawirusem tzn. czy zostaną całkowicie zniesione, czy część z nich pozostanie z nami na zawsze. Pokusa dla tych, którzy nami zarządzają w skali globalnej, by jednak pozostały, jest ogromna, tym bardziej, że staną się one podstawą do tworzenia kolejnych ograniczeń naszej wolności (np. do tworzenia przymusu szczepień. Wiadomo, że wirusy mutują, a więc nie o skuteczność szczepień tu chodzi, więc o co?). Najgorsze jest to, że większość z nas tego procesu nie zauważa i w radosnym uniesieniu wspiera operację wdrażania świata bez klamek (patrz – np entuzjazm ludzi związany z „dobrodziejstwami” obrotu bezgotówkowego).
Niewielu również dostrzega, że odwieczna skłonność naszego gatunku do polaryzacji na tych, którzy pragną wykorzystywać i tych wykorzystywanych, materializuje się na naszych oczach, jednak w odmiennej niż dawniej postaci. Kiedyś międzyludzkie zależności układały się w kształt piramidy, dzisiaj układają się w kształt budowli, na której szczycie docelowo będzie tkwił niewielki stożek (wg ONZ, już dzisiaj 1% najbogatszych ludzi ma 40% całego majątku ludzkości) leżący na szerokiej podstawie, którą w planach GLOBALISTÓW niebawem trzeba będzie zmniejszyć do „odpowiednich” rozmiarów (depopulacja). W końcu ten „stożek” składający się właśnie z owych GLOBALISTÓW i ich przyjaciół, musi na kimś żerować i kimś zarządzać. By te cele osiągnąć niezbędne jest wprowadzenie totalnego zniewalania ludzi. Obecnie jesteśmy nie tylko świadkami tego procesu, ale już niestety jego udziałowcami.
Autor; Ewa Działa-Szczepańczyk
$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$
Od red. naszepismo.pl Felieton Pani Ewy wzbogaciliśmy opowieścią o ludziach „napędzających postęp”…
$$$
Dnia 30 kwietnia 2020 14:13 @wp.pl napisał(a):
NIGDY NIE UFAŁAM GOWINOWI, NIE ROZUMIAŁAM JAK MOŻNA GO BYŁO TAK HOLUBIC.
JESZCZE JEDNA, NAJGROŹNIEJSZA PRÓBA PRZEJĘCIA WŁADZY W POLSCE – znamiona rozmów koalicyjnych dla nowego rządu? PRZECZYTAJ KONIECZNIE!!
Trwające przez bez mała pięć lat różne próby przejęcia władzy w Polsce przez dwukrotnie odrzucone przez wyborców partie, będące w opozycyji wobec rządów zjednoczonej prawicy z PiS w roli wiodącej, otrzymały przed paru tygodniami wielki zastrzyk adrenaliny z najbardziej nieoczekiwanej strony.
Tym rzucającym koło ratunkowe tonącej w oczach wyborców Platformie Obywatelskiej jest Jarosław Gowin, lider Porozumienia, partii tworzącej wraz z Solidarną Polską i Prawem i Sprawiedliwością tzw. koalicję zjednoczonej prawicy, która już drugą kadencję, z woli wyborców, sprawuje rządy w Polsce.
O co poszło, może ktoś zapytać? Tak na pierwszy „rzut okiem”, co zresztą twórca tego pomysłu pragnie, by tak na zawsze pozostało, chodzi o zdrowie i życie obywateli Polski w czasie trwania pandemii wirusa COVID19.
Zdaniem lidera partii Porozumienie, to właśnie zagrożenie dla życia i zdrowia wyborców jakie niesie wirus, czyni, konstytucyjnie określone na maj 2020 wybory prezydenckie, jako niemożliwe, a on jako świadomy polityk i lider wielkiej partii nie może stać obojętnie wobec takiego zagrożenia.
W rzeczy samej, oceniając trzeźwo obecny stan polskiej sceny politycznej, Pan Jarosław Gowin, podjął się jednak, wiednie, czy bezwiednie, roli XVII- wiecznego posła Władysława Sicińskiego, który zapisał niechlubną kartę w historii Rzeczypospolitej zrywając w 1652 roku Sejm, posługujac się, jako pierwszy, prawem liberum veto.
Był to początek upadku Polski.
Nieco więcej, niż sto lat później, Polska zniknęła z map Europy na długie i tragiczne dla narodu 123 lata.
Co prawda, swą decyzję, która ma być krystalicznie czystą pro bono, poparł rezygnacją z funcji wicepremiera rządu i ministra, ale dalsze jego kroki jakie poczynił w kolejnych dniach debaty nad propozycją, świadczą zgoła o czymś innym.
J.Gowin prowadzi już negocjacje z partiami totalneju opozycji nie tylko, co do formuły jaka miałaby być użyta do złamania Konstytucji pod hasłami jej obrony ale też ustala kształt procesu wychodzenia z pokoronawirusowego kryzysu. A to już nosi znamiona rozmów koalicyjnych nowego rządu, w którym, oczywiście J.Gowin i jego posłowie mieliby być wspólnikami.
Ostatnia z wielu opcji „łamania konstytucji dla jej obrony” i przeniesienie wyborów prezydenckich na inny termin, to zgoda PiS na ogłoszenie przez rząd stanu wyjatkowego w Polsce, nawet na bardzo krótki czas, jeden, maksymalnie parę dni.
W poniedziałek, 20 kwietnia, Gowin i lider PO B.Budka byli co do tego „w ogólnych zarysach”zgodni.
Marszałek senatu Tomasz Grodzki z partii PO, obecny na spotkaniu liderów antypolskiej zmowy, obiecał prowadzić przez całe 30 ustawowych dni „rozważania nad ustawą wyborczą”, tak, by wstawić tam jak najwięcej poprawek i zwrócić do sejmu na 4 dni przed datą wyborów, co w efekcie jest zgodne z postulatami Gowina i Budki.
Od paru dni w dyskusji w mediach społecznościowych i w prasie podejmuje się wątek strat ekonomicznych jakie byłyby rezultatem wprowadzenia stanu wyjatkowego, niezależnie od tego, co miałoby stać u podstaw takiej decyzji.
Polska podpisała parę lat temu z Niemcami i wieloma innymi państwami,których korporacje w znaczący sposób zainwestowały w Polsce, umowę o odszkodowaniach dla tych firm za straty poniesione z racji wprowadzenia stanu wyjatkowego w Polsce.
Stroną rozstrzygającą spór miałby być Sąd Arbitrażowy, a odszkodowania miałyby charakter uznaniowy sądu.
Mając w pamięci „zasługi” rządów PO/PSL pod wodzą Tuska i Kopacz w wygaszaniu polskiej gospodarki i grabieży majątku narodowego, wydaje się być prawdopodobnym, iż proponując takie rozwiązanie, widzą w tym szansę dokończenia realizacji ich pełnego planu.
Szkody finansowe z tytułu procesów wytoczonych przez firmy zagraniczne mogą się okazać „małym piwem” w porównaniu do tego, co niejako automatycznie wchodzi w życie z chwilą ogłoszenia stanu wyjątkowego, czy też stanu klęski żywiołowej ( jak go zwał, tak go zwał).
Co jest w tej sytuacji możliwe?
Gersdorf wraca jako I prezes SN, unieważnia wybory prezydenckie i nie można jej odwołać przez co najmniej 90 dni od czasu odwołania tego stanu.
W tym czasie Gersdorf lub ktoś z „bandy trzymającej władzę w SN”paraliżuje funkcjonowanie Sądu Najwyższego I WSZYSTKICH sądów powszechnych i wojskowych na mocy uchwały SN z 23 stycznia br., uchwalonej zresztą z woli samej Gersdorf. Nie będzie więc wtedy prezydenta, bo jego wybór, w przypadku gdyby to był Andrzej Duda, będzie unieważniony i nie będzie można przeprowadzić ponownych wyborów w ciągu tych samych 90 dni od daty odwołania tego stanu. Będzie więc trwał stan politycznego „bezgłowia”.
Natomiast PiS przestaje być partią mającą większość w sejmie, a więc przez co najmniej pół roku mamy rząd mniejszościowy i uchwalane sa ustawy wbrew woli PiS, albo totalna opozycja, w sojuszu z Gowinem odwołuje rząd Morawieckiego i powołuje rząd Gowina, co będzie powtórką z nocy w 1992, gdy Tusk z Wałęsą obalili rząd J.Olszewskiego.
Senat już jest w rękach totalnej opozycji i marszałek Grodzki, wobec groźby otrzymania zarzutów łapówkarstwa uczyni wszystko, by do tego nie doszło, a więc należy się liczyć z kontynuowaniem jego dotychczasowej polityki stawiania swego ego ponad interes Polski i Polaków.
Tym samym, BEZ WYBORÓW, wrogowie Polski przejmują pełnię władzy w sejmie, rządzie, senacie i w Sądzie Najwyższym, przy jednoczesnym wyeliminowaniu roli i funkcji prezydenta Polski.Jednym słowem, zamach parlamentarny z błogosławieństwem UE, Paryża, Berlina i Moskwy.
Tak więc, ta ostatnio proponowana przez Gowina i Budkę „złota myśl” ogłoszenia stanu wyjątkowego „tylko na dzień” jest kuszeniem diabła przebranego w skórę węża w raju.O tym, że na mocy stanu wyjątkowego PO mogłoby wycofac Kidawę-Błońską i wystawić Tuska w wyborach prezydenckich, przy jednoczesnym wyeliminowaniu Andrzeja Dudy z prawa ubiegania się o reelekcję już nie wspomnę.
CZY JESZCZE KTOŚ, kto mieni się być Polakiem I CZUJĄCY W SWYM SERCU I UMYŚLE OBOWIĄZKI POLSKIE, uważa, że majowe wybory prezydenckie można przełożyć na proponowaną przez Budkę i Gowina po społu inna datę?
Danuta
I like the this article.