Część 2. O TYM JAK ŚWIAT POWIEDZIAŁ HITLEROWI: Z ŻYDAMI RÓB CO CHCESZ…
|/W tym samym czasie w okupowanej, sterroryzowanej Polsce działał już – najpierw, od 27 września 1942 roku – Tymczasowy Komitet Pomocy Żydom im. Konrada Żegoty założony przez Zofię Kossak-Szczucką i Wandę Krahelską-Filipowicz, a – od 4 grudnia 1942 – powołana na jego miejsce Rada Pomocy Żydom przy Delegaturze Rządu RP na Kraj./
OKRUTNA KPINA
Autor: Paweł Jędrzejewski
„Brak chętnych na lilie na Bermudach”
Na czele delegacji brytyjskiej na konferencję na Bermudach miał stanąć dość ważny polityk, syn byłego premiera – Richard Law. Jednak Amerykanom trudno nawet było znaleźć kogoś gotowego podjąć się tak fikcyjnej, z założenia oszukańczej roli. Kogoś, kto byłby efektownym figurantem. Myron Taylor – przemysłowiec i dyplomata – odmówił. Nie chciał firmować swoim nazwiskiem tak podejrzanej sprawy. Sędzia Sądu Najwyższego Owen J. Roberts błagał, aby Roosevelt go nie wyznaczał do tej misji.
Podobno Roosevelt odpowiedział żartobliwie: „Całkowicie rozumiem, ale naprawdę mi przykro, że nie chce Pan odwiedzić Bermudów szczególnie teraz, gdy akurat będą tam kwitły wielkanocne lilie”. Z kolej prezydent Uniwersytetu Yale Charles Seymour wyraził zgodę, ale sprzeciwiła się temu rozsądniejsza Rada Uniwersytetu.
Wreszcie znaleziono naiwnego: był to szanowany profesor Harold Dodds, prezydent znakomitego Uniwersytetu Princeton, który zgodził się przewodniczyć delegacji amerykańskiej. Departament Stanu zobowiązał go stanowczo, aby w czasie konferencji absolutnie DO niczego się NIE zobowiązywał. Zresztą amerykańskie zaniepokojenie, że strona brytyjska będzie chciała coś konkretnego ustalić, o czymś zadecydować, było całkiem niepotrzebne.
Jeżeli Hitler powie „tak”… (!?)
Już na początku konferencji bermudzkiej, przewodniczący delegacji brytyjskiej, Richard Law, zdradził swoje największe obawy: co się stanie, jeśli Hitler na propozycję uwolnienia Żydów odpowie „tak” i zgodzi się uwolnić Żydów?!
Oto słowa Richarda Law’a: „Gdyby Hitler przyjął propozycję uwolnienia być może milionów niechcianych osób, moglibyśmy znaleźć się w bardzo trudnej sytuacji (…) mógłby powiedzieć «dobrze, weźcie milion lub dwa miliony». Następnie z powodu problemu z transportem wyglądalibyśmy wyjątkowo głupio”.
Osbert Peake, członek parlamentu zajmujący się sprawami imigracji, zgodził się z Law’em: „To byłoby uwolnienie Hitlera od obowiązku zatroszczenia się o tych bezużytecznych ludzi. Jeżeli Hitler zgodzi się na wypuszczenie znacznej liczby starców i dzieci, znajdziemy się w idiotycznej pozycji, bo możemy przyjąć jedynie 500 do 1000 miesięcznie”.
Pomysł zwrócenia się do Niemców, aby uwolnili Żydów i zezwolili im na udanie się na przykład do krajów neutralnych, zostaje więc – rozsądnie – odrzucony. Nie podniesiono limitu przyjmowania uchodźców w USA; Wielka Brytania odrzuciła wszelkie pomysły wpuszczania Żydów do Palestyny; uznano za nierealną ideę, aby statki amerykańskie wracające z Europy puste, zabierały Żydów, którzy wciąż jeszcze ukrywali się w Europie przed Niemcami.
Przypominam: jest już kwiecień 1943. Konferencja bermudzka zaczyna się 19 kwietnia. Uczestnicy konferencji mieszkają w hotelu z widokiem na seledynowe, karaibskie morze. Szumią palmy i pewnie kwitną te wielkanocne lilie, o których mówił Roosevelt.
W Warszawie od kilku godzin (różnica czasu) trwa powstanie w getcie, które wybuchło właśnie 19 kwietnia. Ludzie z getta, którzy nie zostali zagazowani w Treblince i spaleni w krematoriach, akurat teraz płoną żywcem.
W kilkuosobowej delegacji amerykańskiej znajduje się także wieloletni członek kongresu USA Sol Bloom, z żydowskiej rodziny pochodzącej z Polski. Organizacje żydowskie oceniły jego obecność już wcześniej jako zły znak, bo był on znany z podatności na manipulację. Nie pomylili się. Po konferencji Sol Bloom ogłosił: „Jako Żyd, jestem całkowicie zadowolony z wyników konferencji bermudzkiej”. Po zgodnym odrzuceniu planów ratowania jakichkolwiek Żydów przed śmiercią, delegaci odetchnęli z ulgą i zajęli się sprawą o mniejszym znaczeniu: jak pomóc tym Żydom, którzy… już uciekli z krajów okupowanych przez Rzeszę. Chodziło o około 5000 Żydów, którzy przedostali się do neutralnej Hiszpanii. Tu też poszło dość „sprawnie”: z tych pięciu tysięcy postanowiono 630 (!) przetransportować z Hiszpanii do Północnej Afryki.
I na tym konferencja bermudzka się zakończyła…!
Po wielu latach (1965), Richard Law, wówczas już w Izbie Lordów z tytułem Barona Coleraine, tak wspominał konferencję na Bermudach: „To był konflikt samousprawiedliwienia. Maskowanie bezczynności”. Konferencja na Bermudach trwała do 29 kwietnia (tak długo, bo uczestnicy konferencji nie tylko rozmawiali o tym, jak nie udzielić pomocy mordowanym ludziom, ale także grali w golfa). Powstanie w getcie trwało o ponad dwa tygodnie dłużej.
12 maja Szmul Zygielbojm, którego informacje o Zagładzie Żydów, zamieszczone w „The Daily Telegraph”, przyczyniły się do pomysłu zwołania konferencji bermudzkiej, popełnił samobójstwo. W liście wysłanym przed śmiercią a skierowanym do prezydenta RP Władysława Raczkiewicza i premiera Władysława Sikorskiego, pisał:
„Wśród murów getta odbywa się obecnie ostatni akt tragedii, jakiej nie znała historia. Odpowiedzialność za zbrodnię wymordowania całej ludności żydowskiej w Polsce spada w pierwszym rzędzie na samych morderców, ale pośrednio obciąża ona także całą ludzkość, narody i rządy państw sojuszniczych, które do tej pory nie usiłowały przeprowadzić konkretnej akcji celem wstrzymania tej zbrodni. Przypatrując się biernie wymordowaniu milionów bezbronnych zamęczonych dzieci, kobiet i mężczyzn, stały się te kraje wspólnikami zbrodniarzy.”
Tydzień po zakończeniu konferencji bermudzkiej, Amerykański Komitet Syjonistyczny wykupił ogłoszenie w „The New York Times”, potępiające brak rezultatów i złamanie obietnic złożonych wcześniej. Konferencję nazwano „cruel mockery” (okrutną kpiną).
To tyle.
A na koniec jeszcze jedno zdanie:
W tym samym czasie w okupowanej, sterroryzowanej Polsce działał już – najpierw, od 27 września 1942 roku – Tymczasowy Komitet Pomocy Żydom im. Konrada Żegoty założony przez Zofię Kossak-Szczucką i Wandę Krahelską-Filipowicz, a – od 4 grudnia 1942 – powołana na jego miejsce Rada Pomocy Żydom przy Delegaturze Rządu RP na Kraj.
Paweł Jędrzejewski
#&#&#&#&#&#&#
@@@ Druga wojna światowa stanowi w dziejach polsko-niemieckich najgłębszą i najtrwalszą cezurę (i cenzurę), dzięki niej do świata już nie trafia zbrodnia i niemieckie bestialstwo nie tylko w stosunku do Zydów ale i do innych narodowości.
Niemieccy specjaliści od propagandy wiedzieli, że jak się coś odwlecze to można już tym manipulować na różne sposoby. Ówczesne mocarstwa, też chcą ciszy i zamykają archiwa na temat ich „pomocy” Żydom, co jest opisane w tym artykule. I w tym zakłamaniu wszyscy robią huzia na Polskę. Dlatego popieram słowa redaktora, że o tych sprawach należy mówić i przekazywać je w środowisku swojego zamieszkania za granicami Polski – bo przecież analfabetyzm historyczny w tych krajach osiągną już szczyty. Tym bardziej, że według mnie jest to artykuł dobry, jeśli nie najlepszy w tym medium bo i przetłumaczony na język angielski.
Pozdrowienia załączam
Nic się od tej pory nie zmieniło. Zachód jaki był taki jest. Zachód olewał nie jedną tragedię ludzkości, dla własnych interesów. „Uczestnicy konferencji mieszkają w hotelu z widokiem na seledynowe, karaibskie morze. Szumią palmy i pewnie kwitną te wielkanocne lilie, o których mówił Roosevelt”.. Tak było, tak jest i tak będzie. Konferencję nazwano „cruel mockery” (okrutną kpiną)..
S.O.S.