Australia: Wystawa Yad Vashem o dyplomatach ratujących Żydów pominęła Polaków. „Zafałszowany obraz historii”
|(0brazek wyróżniający – „The Mass Extermination of Jews in German Occupied Poland”, „Masowa eksterminacja Żydów w okupowanej przez Niemców Polsce” broszura z grudnia 1942 roku na podstawie raportów Karskiego).
Ambasada RP w Australii złożyła protest w związku z izraelską wystawą poświęconą dyplomatom ratującym Żydów podczas II wojny światowej, na której pominięto Polaków – i to mimo faktu, że już raz zwracała na to uwagę stronie izraelskiej.
Wystawę „Beyond Duty”, która została przygotowana w 2018 r. przez instytut Yad Vashem na zlecenie izraelskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w zeszłym tygodniu zaprezentowano w siedzibie parlamentu stanu Queensland. Ma ona charakter objazdowy – jest prezentowana w różnych krajach, zwykle przez krótki czas, ale w prestiżowych miejscach, a izraelskie ambasady zapraszają na nie wpływowych gości. Na wystawie w Brisbane była m.in. premier stanu Queensland i członkowie stanowego parlamentu.
To drugi raz, gdy wystawa trafiła do Australii, poprzednio pokazano ją w lutym 2020 r. w parlamencie Nowej Południowej Walii w Sydney. Ambasadora RP w Australii Michała Kołodziejskiego zdziwił wówczas fakt, że ani on, ani nikt z polskiego konsulatu w Sydney nie został zaproszony na wystawę, na której jak się spodziewał, istotne miejsce poświęcono polskim dyplomatom.
Okazało się, że są na niej dyplomaci uznani za Sprawiedliwych ze wszystkich krajów z wyjątkiem jednego – Polski – mówił. – Są tam nawet dyplomaci z krajów Osi, krajów kolaborujących, więc jest wrażenie, że niemal na całym świecie byli dyplomaci ratujący Żydów, tylko nie było polskich – dodał.
Interwencja ambasady
Polski ambasador już wówczas podjął interwencję. Ambasada Izraela tłumaczyła, że prezentowani są wyłącznie ci dyplomaci, którzy zostali uhonorowani tytułem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, stąd brak Aleksandra Ładosia, natomiast nieobecność Konstantego Rokickiego jest efektem tego, że wystawę ple na pytanie, dlaczego nie ma Henryka Sławika czy Jana Karskiego ambasada już nie miała odpowiedzi. Natomiast jest tam nawet osoba – Włoch Giorgio Perlasca – która wcale nie była dyplomatą, lecz jedynie udawała konsula. Ambasada Izraela zapewniła jednak, że wystawa zostanie zaktualizowana i te nieścisłości zostaną poprawione. Tymczasem minął rok i wystawa znów została zaprezentowana w Australii w dokładnie takim samym kształcie, jak poprzednio – mówił Michał Kołodziejski.
Nieuzasadnione pominięcie polskich dyplomatów
Jak zwraca uwagę, tym razem pominięcie polskich dyplomatów jest przykre dodatkowo z tego powodu, że premier stanu Queensland, Annastacia Palaszczuk przyznaje się do polskiego pochodzenia.
– O ile rok temu z pewną rezerwą, ale jednak przyjmowałem argument, że to może być efekt zaniedbania czy pomyłki, to teraz już nie ma takich argumentów, zwłaszcza, że jak zapewniali dyplomaci izraelscy, zgłaszali oni tę sprawę do swojego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. A choć w samej Australii historia grupy Ładosia jest tematem dość odległym, to akurat ambasadzie izraelskiej jest ona dobrze znana – mówił ambasador Kołodziejski. Wyraził obawę, że gdy pandemia koronawirusa – która przez ostatnie miesiące mocno ograniczyła zasięg wystawy – minie, to znowu zacznie ona być pokazywana na całym świecie, prezentując zafałszowany obraz historii.
Na nieuzasadnione pominięcie roli polskich dyplomatów na wystawie zwrócili już uwagę na Twitterze m.in. Daniel Finkelstein, członek brytyjskiej Izby Lordów i publicysta dziennika „The Times”, którego matka została uratowana z Holokaustu dzięki fałszywemu paragwajskiemu paszportowi wystawionemu przez grupę Ładosia, oraz brytyjski historyk Roger Moorhouse.
^^^
Prosimy Czytelników o komentarze i poparcie protestu Ambasady RP w Australii w tak ważnej dla Polski i Polaków sprawie.
Redakcja naszepismo.pl
Źródło: Polskie i niezależne media
###################################
Teraz przynajmniej Polska Ambasada stara sie interweniowac i upominac o prawde w stosunkach polsko-zydowskich w czasie okupacji i pozniej. Ale nie tak dawno moje interwencje (podawane do wiadomosci Ambasady) nie mialy zadnego odezwu i zostawalem sam. Polskie organizacje baly sie interweniowac tak samo jak i Ambasada oraz organizacje polonijne. Moge tylko sie cieszyc ze ilosc kalumnii wylewanych na Polakow przez zydow wydatnie zmalala w ostatnich kilku latach. Dalej twierdze ze sprawy sadowe i zadanie duzych odszkodowan (na cele harytatywne na przyklad) sa jedynym skutecznym srodkiem walki z tego typu pomowieniami jak oslawione „polskie obozy koncentracyjne”. Pozdrawiam Redaktora i zyce duzo zdrowia. Marek Swida
@@@
Zacznę mój komentarz od artykułu jaki przeczytałem na tym portalu i po tej lekturze jestem dotąd zniesmaczony. William Echikson żydowskiego pochodzenia i szef unijnego biura Postępowego Judaizmu w Brukseli sklecił wazelinowaty tekst w podzięce za „pyszne kolacje” obecnemu niemieckiemu ambasadorowi w Polsce, którym jest Arndt Freytag von Loringhoven syn służebnego oficera, który do ostatnich chwil przebywał w bunkrze jako adiutant Hitlera. A stał się „dobrym Niemcem”, kiedy poczuł, że jego mundurowe portki zaczęły się trząść ze strachu, bo może przyjdzie beknąć za wierną służbę Hitlerowi. Ale nie beknął jak tysiące mu podobnych „dobrych Niemców”. Nie znalazłem nigdzie protestu ani ze strony żydowskiej ani polskiej, a przecież ten paszkwil Williama Echiksona zaciera pamięć o ofiarach polskich i żydowskich.
Dzisiaj w Polskim Radiu usłyszałem coś co jest tak usłużnym i zamazanym, że trudno uwierzyć, że mówił to rzecznik polskiego rządu Piotr Müller, na temat kwestii reparacji wojennych. Co są warte słowa Mullera, który martwi się o odszkodowania „również w ogóle wobec całej Europy i świata”, że nie jest to taka prosta sprawa, jak niektórym mogłoby się wydawać”. – Ale jest elementem naszych również negocjacji w różnego rodzaju sprawach bilateralnych czy unijnych i służy również za takie przypomnienie pewnych zobowiązań czy po prostu odszkodowań, które mają Niemcy nie tylko wobec Polski, ale również w ogóle wobec całej Europy i świata”. Mnie Polaka interesuje w tym wypadku tylko Polska, a nie adwokatura rzecznika względem świata i unijnej Europy. Ogólnie rząd RP, „poprawne media” i większość jego dyplomatów protestuje mikrofonowo, radiowo i komputerowo co jest wodą na niemiecki młyn! Może więc protest ambasady polskiej w Australii jest „wyjątkiem z wyjątku” Oby!
Andrzej Jaroń (W-wa)
Ambasada.
Dobrze się dzieje, że MSZ i jego dyplomacja w Australii ma nareszcie polskie korzenie. Amasador p. Michał Kołodziejczyk otworzył nowy etap ukazując zafałszowany obraz historii.
I słusznie zauważył, że nazwiska nie zawsze świadczą, że staną obronie własnego gniazda, bo korzenie wyschły na australijskim ugorze, a te nowe co urosły pławią się w dobrobycie. Np. taka Pałaszczuk wychowała się na przedmieściach Brisbane w Duracku. Jej ojciec, lewicowy poseł Partii Pracy Henryk Pałaszczuk, urodził się w Niemczech. Jej australijska matka, Lorelle, pochodzi od niemieckich osadników. Anastazja przypomina swoje korzonki kiedy jej potrzeba głosów Polonii australijskiej.
Albo taki Karl Kruszelnicki urodził się w Helsingborgu w Szwecji, z rodziców Riny i Ludwika. Przeszłość Kruszelnickiego była przed nim ukrywana przez długi czas, matka powiedziała mu, że jest Szwedką i luteranką, ale w rzeczywistości jest Polką i Żydówką.
To samo można powiedzieć o wielu innych. Czy ktoś kiedykolwiek zauważył aby taki „VIP” stanął w obronie prawdy związanej z obroną imienia Polski i Polaków. Ja tego nie zauważyłem, a żyję w tym kraju od ponad 40 lat.
Z (Inala)
Na innych stronach np. „GRANICA” toczy się spór czy „Polska ma być Polską”. Spór trwa w Australii, gdzie Instytut tam powstały rości sobie pretensje do reprezentowania w Polsce i Europie stanowiska Polonii w sprawie „zagłodzenia” Polski i Węgier. Dziwne to stanowisko żyjąc wygodnie w bogatej i demokratycznej Australii wraz z przywiezionym na Antypody wykształceniem za pieniądze polskiego podatnika.
Ale kiedy trzeba było poprzeć Ambasadę RP w Australii, która złożyła protest w związku z izraelską wystawą poświęconą dyplomatom ratującym Żydów podczas II wojny światowej, na której pominięto Polaków – i to mimo faktu, że już raz zwracała na to uwagę stronie izraelskiej to p. Klatt i jej Instytut nabrał wody w usta.
Przykre to smutne i czasem nie do uwierzenia.
Jerzy Solecki