Cyrk rosyjsko-niemiecki pt. „Kleszcze Putina w Europie”…AKT NUMER 1.

OD PRZYBYTKU ANIELKĘ GŁOWA ROZBOLAŁA

Autor: Małgorzata Rutkowska

Dla np.pl opracował Andrzej Jaroń

Energetyczna broń Kremla

Szalejące ceny gazu w Europie to przedsmak zapaści, jaka czeka Stary Kontynent w związku z wejściem w życie pakietu klimatycznego „Fit for 55” i zaciskającą się energetyczną pętlą Rosji. Dylemat: opłacić rachunki za ogrzewanie czy wykupić leki, uiścić czynsz za mieszkanie czy zatankować bak do pełna, już zaczyna spędzać sen z powiek mieszkańców Unii Europejskiej.

Taki jest plan, który jasno wyartykułowali przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i komisarz ds. klimatu Frans Timmermans, zapowiadając, że „Fit for 55” (czytaj: zielony komunizm) ma doprowadzić do zmiany całego stylu życia Europejczyków. Czyli „pot, krew i łzy”, ale w imię czego? Ideologicznych urojeń, interesów międzynarodowej finansjery, walki z chrześcijańskim ładem. Pierwszy etap nowej „pieriekowki dusz” w unijnym wydaniu właśnie się rozpoczął przy walnym udziale Rosji: Władimir Putin szachuje Europę dostawami gazu i wystawia rachunek za Nord Stream 2. A to dopiero początek przewrotu ekonomiczno-cywilizacyjnego, który cofnie bogaty kontynent w rozwoju, zaś jego mieszkańców wpędzi w nędzę. Poczucie bezpieczeństwa rozsypało się jak domek z kart, gdy ku swemu zdziwieniu Europa znalazła się w szponach kryzysu gazowego. Ceny błękitnego paliwa w stosunku do poziomu sprzed roku wzrosły nawet o 1000 proc. Apogeum nastąpiło 21 grudnia 2021 r., tego dnia na głównej giełdzie w Holandii za 1 megawatogodzinę (MWh) gazu płacono 180,27 euro. Dziesięć razy tyle co w grudniu 2020 r. Gdy kilka dni później do Europy zawinęły amerykańskie gazowce z ładunkiem gazu skroplonego (LNG), zawrócone na oceanie z kursu do Chin, cena spadła do ok. 70 euro.

Bitwa gazowa trwa dalej. – Generalnie mamy do czynienia z niezwykle gwałtownym wzrostem cen nośników energii tej jesieni i zimy. Z jednej strony Rosja świadomą polityką wprowadziła bardzo dużą nerwowość na rynku, robiła to od lata, ograniczając dostawy do Europy Zachodniej i wywołując panikę. Teraz ceny wprawdzie trochę spadły, ale są w dalszym ciągu pięcio-, siedmiokrotnie wyższe niż rok temu. I wszystko wskazuje na to, że się utrzymają. Rosja w ten sposób zyskuje dodatkowe dochody do budżetu, a oprócz tego próbuje wymusić legalizację Nord Stream 2 z pominięciem prawa europejskiego. Piecze więc dwie pieczenie na jednym ogniu – mówi europoseł dr Zbigniew Kuźmiuk. W czwartym kwartale 2021 r. Rosja zmniejszyła swój eksport gazu do Europy o 25 proc. w porównaniu z tym samym okresem w 2020 r. W kleszczach Rosji Drugi element wzrostu cen i paniki na rynkach surowców energetycznych to pakiet „Fit for 55”, ogłoszony przez notabli Unii Europejskiej 14 lipca 2021 r., w rocznicę rozpoczęcia rewolucji francuskiej (co za wymowne nawiązanie do totalitarnej przeszłości). – Nie ulega wątpliwości, że zapowiedzi i projekty rozporządzeń, które wyszły z gabinetu pana Timmermansa, wywołują określone reakcje w postaci wzrostu cen pozwoleń na emisję CO2, a to uderza w koszty produkcji energii. W Polsce 60 proc. kosztów wytwarzania energii z węgla wynika z ceny pozwoleń na emisje i dodatkowych opłat z tytułu prawa unijnego, a ponieważ nośniki energii są elementem kosztów w zasadzie w każdej dziedzinie gospodarowania, przenosi się to na ceny wszystkiego – wskazuje dr Kuźmiuk. Przypomnijmy. Rocznie z zasobów krajowych wydobywamy 3,7 mld m sześc. gazu. Brakujące 16 mld importujemy z różnych kierunków, głównie z Rosji – 55 proc., Niemiec – 21 proc., Kataru – 13 proc. i z USA – 6 proc. W końcu 2022 r. wygaśnie kontrakt jamalski, gaz rosyjski przestanie tą drogą płynąć do Polski i dalej na zachód.

Putin and Schröder: A special German-Russian friendship under attack |  Germany | News and in-depth reporting from Berlin and beyond | DW |  09.10.2020
GŁÓWNY KARBOWY GAZÓW PUTINA (Z LEWEJ) BYŁY KANLERZ GERMANII SCHRODER

Unia Europejska, podobnie jak nasz kraj, nie jest samowystarczalna energetycznie – aż 41 proc. importowanego gazu czerpie z Rosji, z Norwegii (16 proc.), Algierii (8 proc.) i Kataru (5 proc.). Niemcy prawie połowę gazu sprowadzają z Rosji, Włochy – 40 proc., podobnie Węgry. To nie przypadek, że właśnie z tych krajów płyną dziś głosy usprawiedliwiające imperialną politykę Rosji. Moskwa pod rządami Putina i jego korporacji czekistów uczyniła ze swoich zasobów energetycznych broń do wymuszania żądań politycznych. Wysokie ceny gazu przekładają się również na ceny ropy naftowej, wytwarzania prądu, zwłaszcza że część elektrowni w Europie Zachodniej nie pracuje już na węglu, tylko wykorzystuje gaz jako swoistą alternatywę dla zawodnej energii odnawialnej. Gdy nie świeci słońce i nie wieje wiatr, co zdarza się często pod naszą szerokością geograficzną, najłatwiej włączyć elektrownie gazowe. Po uruchomieniu Nord Stream 2 wzrośnie znaczenie Rosji jako strategicznego dostawcy gazu dla Niemiec, tym bardziej że Berlin wycofał się z energetyki jądrowej, zastępując atom węglem brunatnym. – Gigantycznym błędem Unii Europejskiej, szczególnie Niemiec, było postawienie z jednej strony na gaz, a z drugiej na uzależnienie się od Rosji, ponieważ Nord Stream 1 i Nord Stream 2 to realizacja tzw. kleszczy Putina w Europie. Dzisiaj widać to na przykładzie Ukrainy, kiedy uzależnione od rosyjskiego gazu Niemcy nie są w stanie i nie chcą wykonać żadnego ruchu przeciwko Rosji w obronie pokoju, ponieważ Moskwa może w każdej chwili Niemcom, tak jak kiedyś wielokrotnie Polsce, przerwać dostawy gazu ziemnego – podkreśla poseł Janusz Kowalski.

Gazowe kleszcze Putina okrążają Europę od północy i południa. Pod Bałtykiem biegną dwa rurociągi: Nord Stream 1 (uruchomiony w 2011 r.) i Nord Stream 2, omijający Ukrainę, co ma osłabić ekonomicznie ten kraj, pozbawiając Kijów dochodów z tranzytu gazu. Przez Nord Stream Moskwa tłoczy 40 proc. gazu eksportowanego z Rosji do Unii Europejskiej. Druga nitka bałtyckiej rury czeka na certyfikat niemieckiego urzędu regulacyjnego, a prezydent Putin zaprzecza, że Rosja celowo wstrzymuje przesył gazu, żeby wymusić uruchomienie nowego gazociągu. Na południu Moskwa eksportuje gaz do Europy gazociągiem Blue Stream pod Morzem Czarnym; w 2020 r. rozpoczął działalność nowy gazowy szlak Turkish Stream, wzmacniając więzi Rosji z prezydentem Recepem Tayyipem Erdoganem. Kreml bacznie obserwuje politykę klimatyczną Unii Europejskiej, traktując wyśrubowane cele „Zielonego ładu” (zmniejszenie do 2030 r. poziomu emisji CO2 z 40 do 55 proc. względem poziomu z 1990 r.) jako zagrożenie dla Gazpromu i swojej dominacji energetycznej. Będzie podejmować więc wszelkie działania, by utrzymać jak najdłużej popyt na gaz ziemny w krajach, do których przesyła błękitne paliwo. Jak zwykle stosuje politykę kija i marchewki. Strategicznego partnera – Niemcy, nagradza i kusi rabatami, niższą ceną; podobnie Włochy i Francję. Niepokornych sąsiadów – Ukrainę i Polskę – szantażuje zamknięciem kurka z gazem. Poziom bezpieczeństwa energetycznego w Europie ma ważny wymiar geopolityczny, ponieważ dotyczy państw NATO, zwłaszcza wschodniej flanki Sojuszu.

Niestety, świadomość skutków uzależnienia gazowego od Rosji wśród członków paktu nie przekłada się na decyzje. Takie kraje jak Niemcy nie wyciągnęły wniosków z poprzednich kryzysów gazowych w 2006 i 2009 r. Putinowska Rosja konsekwentnie umacnia swoją pozycję monopolisty błękitnego paliwa w Europie Zachodniej, co zagraża spójności sojuszniczej i bezpieczeństwu energetycznemu państw członkowskich. Grę rosyjską na rozbicie spoistości państw NATO obnażył obecny kryzys energetyczny. Zielony nieład Wprawdzie zima osiągnęła już półmetek, ale niskie zapasy gazu budzą obawy, co będzie, jeżeli fala mrozów nadciągnie nad Europę. Jak bardzo Zachód nie rozumie polityki Kremla, pokazuje sprawa magazynów gazu. Za iluzję spokoju państwa europejskie lekką ręką oddały Rosji klucze do swego bezpieczeństwa. Niemcy, przekazując Gazpromowi magazyny na swoim terenie, tłumaczyli, że Rosjanie będą mieć blisko do swego najważniejszego klienta, a Moskwa to solidny dostawca. Dziś zbiorniki są niemal puste, bo Rosjanie nie napełnili ich przed sezonem grzewczym 2021/2022. – To jest element polityki rosyjskiej. Rosja od lata ograniczyła dostawy gazu do Europy Zachodniej, co więcej, część tych dostaw pochodziła z jej magazynów posadowionych na terenie Europy. Informacja, że magazyny są zapełnione w 20, 30 proc., miała doprowadzić do paniki, co się udało. Rosja zrobiła to całkowicie świadomie, na zimno, z wyrachowaniem – mówi dr Zbigniew Kuźmiuk. – Teraz Niemcy ogłaszają, że mają zapasy gazu na 14 dni, więc wygląda to coraz bardziej absurdalnie. Nie spodziewali się szantażu energetycznego, a są pierwszym krajem, który jest przez Rosję szantażowany. Kiedy Kreml realizuje swoje cele, na każdym polu potrafi być bezwzględny – gorzko konstatuje europoseł.

Wiceminister aktywów państwowych Maciej Małecki informował w tym miesiącu w Sejmie, że w Polsce magazyny gazu są zapełnione w 83 proc. W sumie Gazprom kontroluje osiem magazynów gazu w Europie: w Holandii, Niemczech, Austrii, Czechach i w Serbii, które mają zapewnić stabilność dostaw w okresach wzmożonego zapotrzebowania na błękitne paliwo. Okazuje się jednak, że Europa nigdy nie naciskała na rosyjskiego dostawcę, by zadbał o minimalny poziom zapasów. Jeszcze jedna zagadka współpracy Zachodu z Rosją, infiltracji i jawnej korupcji uprawianej przez Moskwę. Europa na własne życzenie stała się zakładnikiem Gazpromu. Nawet Wielka Brytania w 2017 r. zamknęła swój podmorski magazyn w Rough (odpowiadał za 70 proc. pojemności zapasów), uznając obiekt za nieopłacalny w sytuacji, gdy odbiera coraz więcej dostaw gazu skroplonego. Przypisywane Leninowi powiedzenie: „Kapitaliści sprzedadzą nam sznurek, na którym ich powiesimy”, oddaje prawdę o niezmiennych celach Rosji i naiwności Zachodu, który swoimi pieniędzmi reanimuje wschodnie imperium. – Polityka „Green dealu” [„Zielonego ładu”] doprowadziła do dekarbonizacji i likwidacji źródeł węglowych i inwestycji w górnictwo, dlatego brakuje źródeł wytwarzania energii elektrycznej, które muszą być czymś zastąpione. Mogą być zastąpione tylko przez gaz ziemny. W związku z tym popyt na niego wzrasta, więc wzrasta też cena. Jeżeli się zabiera z miksu energetycznego węgiel i ogranicza atom, to cena surowca, który umożliwia zastąpienie tych źródeł wytwarzania energii elektrycznej i ciepła, rośnie – zwraca uwagę na skutki polityki klimatycznej UE poseł Janusz Kowalski. Wysokie ceny gazu przyspieszą dezindustrializację gospodarek europejskich, co ucieszy klimatystów. Już teraz z kłopotami boryka się nie tylko mały i średni biznes, ale zmagają się z nimi również giganci przemysłu. Największa huta aluminium w Europie – Aluminium Dunkerque Industries France, musiała ograniczyć działalność. Firma Nyrstar poinformowała, że wstrzymuje w tym miesiącu produkcję cynku we Francji. Podobnie postąpił Azomures, rumuński producent nawozów.

Analogiczny scenariusz może czekać Polskę, jeżeli zrezygnujemy z naszego węgla. – Mając własne zasoby, 70 proc. energii produkujemy z węgla, jesteśmy uniezależnieni od surowca zewnętrznego, bardzo dziś drogiego. Przestawienie dzisiaj gospodarki na gaz ziemny, na koncepcję błękitnego paliwa, całkowicie błędną, nieracjonalną od strony interesów polskiej gospodarki, będzie powodowało utratę zdolności konkurowania na rynkach zagranicznych i polskich przez polskie firmy korzystające z drogiego gazu – ostrzega poseł Janusz Kowalski. Wszędzie rosną rachunki za energię, Brytyjczycy zostali już ostrzeżeni, że na wiosnę mogą zapłacić nawet o 50 procent więcej. – W Polsce mamy podwyżki cen amortyzowane jak to jest tylko możliwe, ale na Zachodzie wzrosty są wielokrotnie wyższe. Dość powiedzieć, że w Hiszpanii prąd zdrożał o 100 proc., w Polsce dla gospodarstw domowych o 7 proc. W Holandii właściciele szklarni stracili sezon, bo uznali, że wszystko, co w nich wytwarzają, przy tych cenach ogrzewania zaprowadzi ich na manowce – wylicza dr Zbigniew Kuźmiuk. Czy Unia Europejska wyciągnie wnioski z ostatniej lekcji polityki energetycznej? Wątpliwe, znając ideologiczne zacietrzewienie eurokratów na punkcie „ratowania Ziemi przed zmianami klimatu”, nie ośmieli się też stanąć na drodze wielkich korporacji, które liczą na gigantyczne zyski z zielonej transformacji.

Małgorzata Rutkowska/NDz

Powyżej: Martin Schulz, b. przewodniczący PE (po lewej), do Gerharda Schröder’a: „Jak zakręcisz kurek to lepiej nie wracaj do Germanii…bo… „.
Opr. Andrzej Jaroń, tytuł, ilustracje np. /internet/

Śledź i polub nas:
12 komentarzy

Dodaj Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *