Mistrzu, odszedłeś za wcześnie…

Autor: Joanna Lichocka

3 lutego br. zmarł Jarosław Marek Rymkiewicz – poeta, eseista, dramaturg i krytyk literacki. Miał 86 lat.

Jarosław Marek Rymkiewicz był mi znany oczywiście z kart książek, z którymi zetknęłam się na studiach polonistycznych, z wydanej jeszcze w drugim obiegu „Hańby domowej” Jacka Trzandla oraz z formacyjnej dla mojego pokolenia książki „Rozmowy polskie latem roku 1983”. Znałam Jarosława Marka Rymkiewicza także z grubego tomu, na który natknęłam się w księgarni – „Słowacki. Encyklopedia”.

Pierwszy raz przyjechałam do Milanówka w 2006 roku. Jako dziennikarka pojechałam do domu w ogrodzie przy jednej z milanowskich uliczek, by przeprowadzić wywiad z cyklu: „Jak się panu żyje w IV RP”? Miała to być jedna z wielu rozmów z cyklu wywiadów z intelektualistami o zmianach, jakie przeprowadzał ówczesny rząd Prawa i Sprawiedliwości.

A potem znalazło mnie „Wieszanie” – ta scena z toczącą się głową księcia Gagarina wprost pod koła stojących na czerwonym świetle aut na rogu Królewskiej i Krakowskiego Przedmieścia… I wcale nie polityczne przesłanie nierozliczonej zdrady po komunizmie było najmocniejsze. Raczej Rymkiewiczowskie pojęcie czasu, przekonanie, że nasi przodkowie, przeszłe wydarzenia nie przestają istnieć, stają się wciąż równocześnie obok nas, w tych samych miejscach – a na Krakowskim Przedmieściu słychać brzęk utarczek insurekcji.

Nikt tak nie pisał dotąd o mojej Warszawie. Nikt nie pokazał nam tak wyraziście metafizyki przestrzeni ulic, placów, murów mijanych codziennie. Przodkowie, przeszłe zdarzenia, historia – są przy nas, żądają naszej pamięci, myśli, wreszcie działań! Jesteśmy na wielkim kole historii, to, co było udziałem naszych poprzedników, wraca w jakiejś nowej formie wciąż i wciąż.

Okładka książki - Wieszanie

 „Książka ta przeznaczona jest dla miłośników historii ojczystej – takich, którzy lubią czytać o tym, jak wyglądało życie polskie w dawnych czasach i jak żyli nasi przodkowie, jakie mieli przygody oraz obyczaje. Mówi ona o wydarzeniach, które miały miejsce w Warszawie przed ponad dwustu laty, między połową kwietnia a początkiem listopada 1794 roku. ”

Była to krótka chwila – te pierwsze dwuletnie rządy PiS, ale Poeta zobaczył w nich nie tyle polityczny sukces projektu braci Kaczyńskich, ile przejaw „odwiecznego polskiego życia”. Mówił tak:

„Los Polski i jej przyszłość wydawały mi się niepewne i niejasne, bo widziałem, że w Polsce panoszą się jakieś postkomunistyczne czy wręcz komunistyczne gangi oraz mafie. Tak zresztą było. Ale teraz zmieniłem zdanie – i nawet uważam, że byłem w moim ówczesnym pesymizmie trochę małoduszny, ponieważ nieopatrznie zwątpiłem w życiową mądrość i życiową siłę POLAKÓW chyba nie wierzyłem, że dadzą sobie radę z byłymi właścicielami Polski. Że wreszcie okażą się mądrzejsi i po prostu potężniejsi od swoich postkomunistycznych prześladowców. A teraz widzę, że Polska idzie ku dobremu. (…) Teraz Polacy do tego wracają – do swoich naturalnych sposobów życia. Chcą więc przede wszystkim żyć tak, jak im się podoba. Wracają do swojego szlacheckiego warcholstwa, które trzeba uszanować – jeśli Polacy chcą żyć tak właśnie, a nie inaczej, z ruska czy z niemiecka. Wracają do swojej odwiecznej polskiej anarchii, i to także trzeba uszanować. To wszystko jest rdzennie polskie, to jest tutaj wieczne, z tym nie można wygrać. To można tylko zdeptać i ośmieszyć. Trzeba więc umożliwić Polakom życie wedle ich chęci i prowadzić taką politykę, która ich duchową przestrzeń – polską i ludzką – otwiera, a nie zamyka”.

Mówił też wtedy to, co teraz widzimy aż nadto dobrze: „Tuż obok nas są mocarstwa, które nas nie lubią i nie mogą lubić, bo jesteśmy inni, jesteśmy anarchicznymi odmieńcami, szaleńcami wolności, a odmieńców się nie lubi – właśnie dlatego, że są inni, odmienni, że reprezentują inną cywilizację. Cywilizację wolności. Te mocarstwa będą więc nam zagrażać?. Ale i z tym można sobie poradzić, bo „okazało się, że Polacy są silni i dzielni, mają w sobie niezwykłą siłę życiową – życie polskie okazało się czymś takim, czego nie da się zniszczyć”.

Potem były kolejne spotkania, wywiady (jak rok później o tym, że Jarosław Kaczyński ugryzł żubra w dupę i że „wszystko, co robi Jarosław Kaczyński, jest dobre dla Polski”), wiele godzin rozmów, wypady do Kalisza albo do Gołkowa, w końcu z tych rozmów i spotkań powstała książka. Ale tamto pierwsze spotkanie, ten pierwszy wywiad we wczesnojesiennym słońcu tańczącym na podłodze salonu w Milanówku – będę pamiętać zawsze.

Zatem jechałam ten pierwszy raz do Milanówka z duszą na ramieniu: jak rozmawiać z tym mistrzem słowa i formy, jak tego poetę z Olimpu namówić do rozmowy z dziennikarką z działu publicystycznego w codziennej gazecie? Od tego się zaczęło – od tamtej rozmowy w tym cudownym domu, z herbatą w ślicznej porcelanie i ciepłym, serdecznym, otwartym przyjęciem przez Poetę i jego żonę Ewę. Było to w październiku 2006 roku. – Polska – mówił wówczas poeta „z głębi swoich 70 lat”, nie była tak szczęśliwa:

W Polsce, przynajmniej od 70 lat, nigdy nie żyło się tak dobrze i tak przyjemnie jak teraz. Nigdy nie było tu tyle wolności, ile jest jej teraz. Polska nigdy nie była tak szczęśliwa, jak jest teraz. To jest dla mnie bardzo miłe, bo dostałem na starość tę wielką nagrodę – udało mi się, kątem oka, przez małą chwilę, popatrzyć na Polskę, która będzie szczęśliwa”.

Jarosław Marek Rymkiewicz spoczął na cmentarzu w Milanówku – RadioMaryja.pl

Jarosław Marek Rymkiewicz spoczął na cmentarzu w Milanówku

Mistrzu, odszedłeś za wcześnie, ale Polska zawdzięcza Ci więcej, niż umiemy wyrazić.

Joanna Lichocka / Facebook/email



Śledź i polub nas:

Dodaj Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *