Dziedzictwo kulturowe – Dziedzictwo ludzkości – Dziedzictwo wiary !
|KOPALNIA SOLI W WIELICZCE
AUTOR: JOLANTA V. MIARKA
Skąd się wzięły słone ceny i dlaczego wiele rzeczy słono kosztuje – pyta – zespół edusens.pl
I wyjaśnia: Od czasów starożytnych sól była ważnym surowcem w wielu dziedzinach gospodarki i symbolem bogactwa. Wykorzystywano ją m.in. jako środek leczniczy i konserwujący pożywienie. Stosowano do przedłużenia świeżości mięs, ryb, warzyw i serów. Była tak cenna, że toczono o nią wojny, a władcy chętnie ustanawiali państwowy monopol na jej uzyskiwanie. Wpływy ze sprzedaży soli stanowiły znaczną część przychodów wielu państw. Przydatność i łatwość wymiany substancji na inne dobra sprawiła, że chętnie wykorzystywano ją także jako środek płatniczy.
Wypłatę w postaci soli dostawali niekiedy rzymscy żołnierze, a przedstawiciele innych zawodów także chętnie przyjmowali takie wynagrodzenie, najlepsi wręcz się go domagali. W średniowieczu sól nazywano nawet „białym złotem”. W średniowiecznej Polsce miała ona taką wartość, że sądy wymierzały grzywny liczone w kruszcach soli. W tych czasach szukać należy korzeni frazeologicznych „słona cena” i „słono za coś płacić”. Słono za coś płacić znaczy tyle, co płacić dużo, a słona cena to cena wysoka.”Słone frazeologizmy” są niekiedy solą w oku niejednego ucznia, ale to już zupełnie inna historia.
Wybierzmy się więc tam gdzie ukryte jest „polskie białe złoto” – do Wieliczki
Ponad 5000 lat temu na terenie kotliny wielickiej mieszkały prehistoryczne plemiona, które potrafiły produkować sól z solanek. Jak? Odparowując słoną wodę w naczyniach z gliny. Solanek nie trzeba było specjalnie szukać: biły na powierzchni z licznych źródeł. Neolityczne ludy zbudowały na terenach przyszłej Wieliczki jedną z najstarszych na świecie warzelni soli. Mijały stulecia, ale sposób na pozyskanie soli pozostał właściwie taki sam. W średniowieczu nad Wieliczką dymiły więc kryte paleniska, na nich zaś bulgotała solanka. Słone źródła pogłębiano i obudowywano drewnem, zamieniając w solankowe studnie. Pewnego dnia na dnie takiej studni dokonano wiekopomnego odkrycia – znaleziono sól kamienną. Stało się to około połowy XIII wieku, ale kto wie? Może już wcześniej w wiadrach pełnych solanki trafiały się słone bryłki?
W dawnych czasach twarda sól kosztowała krocie, toczono o nią wojny i pilnie strzeżono monopolu na jej wydobycie. Nic dziwnego, że wielicka kopalnia, zwana żupą, stała się oczkiem w głowie książąt i królów, a wokół jej początków narosła legenda.
Skąd wzięła się sól w Wieliczce? Otóż według legendy jest darem Kingi, córki króla Węgier Beli IV Arpada. Królewna została żoną księcia krakowskiego Bolesława Wstydliwego. Była nie tylko piękna, ale też hojna i mądra – poprosiła ojca, by dał jej w posagu jedną z węgierskich kopalń soli. Kopalni zabrać z sobą do nowej ojczyzny nie mogła, ale… do jednego z szybów wrzuciła swój zaręczynowy pierścień. W okolicach Krakowa, w miasteczku Wieliczka, nakazała kopać towarzyszącym jej górnikom – rychło wyciągnęli z ziemi bryłę soli kamiennej oraz zatopiony w jej wnętrzu zaręczynowy pierścień. Ten sam, który Kinga posłała w głąb ziemi! Odtąd Małopolska miała słynąć z soli doskonałej jakości. W każdej legendzie tkwi ziarno prawdy. Odkrycie soli kamiennej w Wieliczce nastąpiło za panowania Kingi i Bolesława.
Pierwsze szyby poszukiwawcze wybito w Wieliczce w latach 80. XIII wieku. Osada w roku 1290 otrzymała prawa miejskie. Kazimierz Wielki, ostatni z Piastów skodyfikował prawo górnicze, jak kopalnia ma działać. Średniowieczne Żupy Krakowskie były firmą królewską. Kopalnia potrzebowała wszak kopaczy, piecowych, cieśli, tragarzy, nosiczy, warzyczy, trybarzy (pracowników zajmujący się końmi), kowali, bednarzy, powroźników, etc. Król ustalił, jak duże bryły soli należy wydobywać (bałwany solne ważące 390 lub 520 kg) i po jakiej cenie sprzedawać. Prawo określało, które miasta mogą składować sól, kto i gdzie może nią handlować. Wieliczka zaopatrywała w sól nie tylko Królestwo Polskie. Bezcenna przyprawa trafiała też na Węgry, Śląsk, na Morawy i do Czech.
Praca w średniowiecznej kopalni była ciężka. Drobną sól pakowano do beczek. Najlepszy gatunek słonej przyprawy, tzw. perłówkę (białą i sypką) sygnowano królewskim orłem – trafiała prosto na monarszy stół na Wawelu. Górnicy schodzili do kopalni po drabinach lub zjeżdżali na linie. Bramą do podziemi były, i nadal są, szyby. Sól i drewno stanowią parę idealną. Sól konserwuje drewno, utwardza je, uodparniana ogień. Liczące sobie po kilkaset lat kaszty nie są w wielickiej kopalni rzadkością, a i współcześni górnicy, zabezpieczając zabytkowe podziemia, często i chętnie sięgają po drewno.
W wiek XVI wielicka kopalnia wkroczyła jako dobrze zorganizowane przedsiębiorstwo. Prężnie działała również warzelnia. Z dochodów uzyskanych ze sprzedaży soli można było przebudować zamek królewski na Wawelu.
Aż do roku 1717 wielicka żupa toczyła spór z wpływowym rodem Lubomirskich. Rodzina w swych sąsiadujących z Wieliczką dobrach założyła konkurencyjną kopalnię, bijąc własne szyby najpierw w Lednicy (Lubomierz), potem w Sierczy (Kunegunda)
Pierwsi turyści kopalnię soli w Wieliczce odwiedzili jeszcze w XV w. Wśród nich był sam Mikołaj Kopernik. Podziemia kusiły, jednak wizyta w kopalni dana była nielicznym – musiał zgodzić się na nią król. Austriacy szybko dostrzegli turystyczny potencjał wielickich podziemi. Wytyczyli specjalną trasę, na której można było zobaczyć kaplice, solne rzeźby, słone jeziorka, czyli wszystko to, co po dziś dzień zachwyca gości. Urządzano pokazy ogni bengalskich oraz występy górniczej orkiestry (założona w1830).
Wizyta w Kopalni Soli „Wieliczka” uchodziła za patriotyczny obowiązek. Do górniczego miasteczka przybywali Polacy z dwóch pozostałych zaborów, w których władze ostro tępiły polskość.
Droga do wolności
Habsburskie czarne orły strącono w Wieliczce już 9 listopada 1918 roku. Przywrócono lub nadano szybom polskie nazwy. W słabo uprzemysłowionej Małopolsce kopalnia była jednym z największych pracodawców. Pozostała też ważnym symbolem polskości Dostarczała solankę m.in. do krakowskich zakładów sodowych „Solvay”. Druga wojna światowa położyła się czarnym cieniem również na Wieliczce. Ważne stanowiska w kopalni obsadzili hitlerowcy. W roku 1944 Niemcy, uchodzący przed ofensywą, ukradli z kopalni, co tylko dało się rozmontować i załadować do wagonów kolejowych. W roku 1976 kopalnia została wpisana do Krajowego Rejestru Zabytków. Dwa lata później, we wrześniu roku 1978 Kopalnia Soli „Wieliczka” znalazła się wśród 12 miejsc i obiektów otwierających Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Współczesna Kopalnia Soli „Wieliczka” to przede wszystkim bezcenny zabytek, który należy chronić i udostępniać do zwiedzania. To Pomnik Historii Polskiego Narodu.
Dziedzictwo kulturowe; Dziedzictwo, to mówiąc najprościej, spadek po przodkach – wszystko, co nam pozostawili w sferze materialnej i duchowej: zabytki, tradycje, dokonania. Częścią dziedzictwa są również nasze osiągnięcia – dokładamy je do już istniejącej spuścizny. Dziedzictwo kulturowe jest wartością. Określa nas, naszą tożsamość. Odpowiada na pytanie, kim jesteśmy. Stanowi powód do dumy. Dziedzictwo kulturowe stanowi doskonałą płaszczyznę dla porozumienia i dialogu. Jest skarbem całej ludzkości. Wspólnym dobrem, o które należy wspólnie dbać.
Dziedzictwo, to mówiąc najprościej, spadek po przodkach – wszystko, co nam pozostawili w sferze materialnej i duchowej: zabytki, tradycje, dokonania. Częścią dziedzictwa są również nasze osiągnięcia – dokładamy je do już istniejącej spuścizny. Dziedzictwo kulturowe jest wartością. Określa nas, naszą tożsamość. Odpowiada na pytanie, kim jesteśmy. Stanowi powód do dumy. Dziedzictwo kulturowe stanowi doskonałą płaszczyznę dla porozumienia i dialogu. Jest skarbem całej ludzkości. Wspólnym dobrem, o które należy wspólnie dbać.
Dziedzictwo ludzkości .W roku 1978 Kopalnia Soli „Wieliczka” znalazła się wśród 12 miejsc i obiektów otwierających Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jest to również zobowiązaniem do jej ochrony. Kopalnia Soli „Wieliczka” to dziedzictwo całej ludzkości.
Dziedzictwo pracy! Ponad 7 wieków eksploatacji robi wrażenie. Łatwo obliczyć, że wielicka kopalnia miała na swoim koncie długą historię już wtedy, gdy Krzysztof Kolumb żeglował ku wybrzeżom Ameryki. 7 wieków nie minęło bez śladu – komory, chodniki, zabezpieczenia, urządzenia wyciągowe, narzędzia, wózki, systemy odwadniające… Doskonale zachowane świadectwa ludzkiej pracy układają się w unikatowy podręcznik solnego górnictwa: od średniowiecza po współczesność.
Dziedzictwo wiary
Nie samą pracą żyje górnik. Podziemia wymagały od niego nie tylko fizycznej krzepy, ale też mocnej wiary. Potęga natury, mrok, głębia wyzwalały w ludziach potrzebę bliskiego kontaktu z Bogiem. Wyrazem tego pragnienia są podziemne kaplice. W Kopalni Soli „Wieliczka” powstało ponad 40 miejsc kultu religijnego – od skromnych krzyży po pełne rozmachu świątynie. Zwyczajem były nabożeństwa przed rozpoczęciem szychty, a gdy je ograniczono (pod zaborami), a nawet gdy ich zakazano (w czasach komunistycznych), górnicy i tak modlili się, i pozdrawiali słowami „Szczęść Boże”. Msze św. oraz inne nabożeństwa odprawiane są w kopalni po dziś dzień, a obowiązującym na podziemnych szlakach pozdrowieniem nadal jest staropolskie „Szczęść Boże”.
Dziedzictwo talentu !
Sól była towarem, była też tworzywem. Kto pierwszy w podziemnej Wieliczce wpadł na pomysł, żeby w soli rzeźbić? Nie wiadomo. Dawni artyści często byli anonimowi. W kopalni jako pierwsze powstały dzieła sakralne. Najstarszą w całości zachowaną solną świątynią jest kaplica św. Antoniego (XVII w.). Z kolei za najsłynniejszą i najokazalszą należy uznać kaplicę św. Kingi. Jej wystrój to zasługa utalentowanych górników, artystów-samouków. W soli wykuwano też świeckie pomniki. Obeliski, postaci mitologiczne zdobiły trasę turystyczną.
Tradycja jest jak cement – spaja ludzi. Mocno. Dzięki zwyczajom – starym i tym nowym, pracownicy Kopalni Soli „Wieliczka” mogą o sobie mówić „górnicza brać”. Barbórka – jest najważniejszym górniczym świętem. Uroczystości odbywają się zgodnie z tradycyjnym porządkiem: rozpoczyna je Msza św. w kaplicy św. Kingi. Dzień św. Kingi i pielgrzymki do Starego 24 lipca wieliccy górnicy spotykają się na Mszy św. Podziemna Pasterka – odprawiana jest w wigilijny poranek.
Mundur galowy – noszenie go jest zaszczytem. Czarny strój podkreśla przynależność do kopalnianej społeczności, wyróżnia, dodaje godności. Szyje się go z gabardyny. Kolor pióropusza sygnalizuje górniczą szarżę: zielony przysługuje dyrektorowi, biały osobom dozoru, czarny pracownikom dołowym. Czerwień noszą członkowie orkiestry. Biało-czerwony pióropusz oznacza kapelmistrza.
Patriotyzm – w czasach zaborów wielicka kopalnia była ostoją polskości. Upływający czas tego nie zmienił, zaś górnicy chętnie uczestniczą w uroczystościach z okazji 3 maja czy 11 listopada. Wyrazem ich patriotyzmu jest ogromny wysiłek, jaki wkładają w zabezpieczenie i ochronę zabytkowej Kopalni Soli „Wieliczka” !
Rzeźbiarstwo – umiejętność przekazywana z pokolenia na pokolenie, czasem z ojca na syna. Artyści tworzą w soli, w drewnie, dbają o wystrój turystycznych szlaków.
Górnicza orkiestra – założono ją w roku 1830. Od tamtej pory nieprzerwanie uświetnia górnicze i patriotyczne uroczystości, wita dostojnych gości, gra dla wieliczan, turystów i kuracjuszy.
Udostępnianie dziedzictwa: Ile wart skarb, którego nikt nie może podziwiać? Turystyka, wydarzenia, lecznictwo – wszystko zaczęło się w Wieliczce dawno temu.
I to wszystko co NASZE – te skarby znajdują się pod ziemią! Pod naszą polską ZIEMIĄ
Dla naszepismo.pl i Nasze Pismo /dwumiesięcznik/ opracowała Jolanta V. Miarka
Źródło: Biuletyn Kopalni Soli Wieliczka i materiały własne
Ilustracje i obrazek wprowadzający ze strony ReadyforBoarding
###################################
Artykuł jest świetny bo mądry, mówiących o wartościach, których w Polsce zaczyna brakowac. Dzięki!
Pozdrawiam
Aleksander
Przyłączam się do słów Pana Aleksandra. I aż mi wstyd, że jeszcze w Wieliczce nie byłam. Autorkę pozdrawiam serdecznie
Kasia Skoczowska/Tas.
Pięknie tu napisane o „dziedzictwie kulturowym”, ale czy już naprawdę schamieliśmy w naszym Kraju? Niedawno na zlecenie jednej z warszawskich uczelni przeprowadzono ankietę na najpopularniejszy polski film wszech czasów. I co się okazało? Zwyciężył „Dzień świra”, zrealizowany przez Marka Koterskiego (wg własnego scenariusza) w 2002 roku, z popisową rolą Marka Kondrata jako bohatera tej gorzkiej komedii, czyli Adasia Miauczyńskiego. (…).
Kto nie wie co to jest chamstwo niech sobie obejrzy ten film.
P. Ziembiński
To prawda pani Jolanto, mamy ogromne dziedzictwo, ale z każdym rokiem marnieje. Po tej wojnie to i nie wiele z niego pozostanie.
PJ II
Proces upadku dziedzictwa ldzkości, nie zaczął się od dnia dzisiejszego. Upadek Dziedzictwa Wiary nabrał przyśpieszenia od chwili kiedy powstawały i upowszechniały się największe do dziś portale społecznościowe (Facebook – 2004 rok, Twitter – 2006 rok i Instagram – 2010 rok). A nie ma wątpliwości, że to właśnie media społecznościowe mają dziś największych wpływ na młodych ludzi i …upadek Wiary.
ABC
To też „dziecictwo kulturowe”…
Parafrazując opowiadanie „Stary człowiek i morze” pisarza Ernesta Hemingwaya, można powiedzieć, że Marek Kondrat też „dużo może”. Chociaż to, co może w swoim życiu osobistym to nic mi do tego.
Urodzony w 1950 roku poślubił w 2015 r. Antoninę Turnau, urodzoną w 1988 roku, córkę Grzegorza Turnaua urodzonego w 1967 roku. Więc zagrać w paszkilowatym „Dniu świra” w roli Adasia Miauczyńskiego, to pestka w porównaniu z jego możliwościami.
Gdy wieczorne zgasną zorze,
Zanim głowę do snu złożę,
Modlitwę moją zanoszę
Bogu Ojcu i Synowi:
„Dopierdolcie sąsiadowi!
Dla siebie o nic nie wnoszę,
Tylko mu dosrajcie proszę.”
To fragment modlitwy Marka Kondrata vel Adasia Miauczyńskiego
Piękne to… i kultowe!
Jarek Micewski
@@@
Ja w sprawie barszczu
Jaki barszcz? Nie rosyjski, nie polski, ale ukraiński. Słusznie narzekamy na brak solidnej informacji. Uważam, że wszystko rodzi się za bardzo szybko i brakuje czasu na informację dla zwykłego zjadacza barszczu, a co dopiero chleba. Przyjęcie Ukrainy do Unii i niedługo Mołdawi – w trybie błyskawicznym. Przyjęcie do NATO też w pośpiechu, a nawet przyjęcie barszczu do UNESCO też w trybie nagłym. . Jedynie Niemcy spiesząc z pomocą Ukrainie i wysyłają stare NRDowskie hełmy w żółwim tempie.
Otóż Komitet UNESCO zaakceptował natychmiast wniosek rządu Ukrainy o przyspieszone dopisanie tradycji przyrządzania barszczu ukraińskiego do listy niematerialnego dziedzictwa UNESCO wymagającego pilnej ochrony. Komunikat na ten temat ukazał się błyskawicznie, wczoraj we wszystkich „poważnych” agencjach prasowych.
A co z naszym polskim barszczem na zakiszonej skórce polskiego żytniego chleba? A do niego skwarki, albo śmietanka, albo jajko, albo nawet biały twarożek??? Może tak ktoś odpowiedzialny za polskie dziedzictwo zgłośiłby polski barszcz tam gdzie trzeba?!
Pozdrawiam
Perth
Tak mi się wydawało, że jesteśmy, silni, zwarci i gotowi… jak kiedyś i, że z dyskusji i polemik może powstać jakiś w miarę spójny sposób postępowania „aby Polska nie zginęła”. Niestety każdy sobie tylko na Facebooku rzepkę skrobie.
Skoda, że polonijna myśl i duch polski tak niemrawo sobie poczynają. A tu Polski w Polonii coraz mniej.
Jarek Micewski
Modlitwa do Świętego Jana Pawła II
fragnent
(…)
spraw byśmy w chwilach słabości
nie utracili wiary
byśmy nie utracili miłości
nie utracili pamięci
ani dziedzictwa
któremu na imię Polska
Aleksander Rybczyński
To nie tylko sól, bo w tym „białym złocie” zawarte jest wszystko co prawdziwie polskie. I praca i wiara, siła i nauka. i to dziedzictwo musimy bronić przed zniszczeniem. To jest bardzo dobry artykuł. A na Emigracji zapominamy jak piękna i bogaa jes nasza Ojczyzna
Z podziękowaniem
Jan Porębski