Ecce Homo=Oto Człowiek
|AUTOR: JOLANTA V. MIARKA
Ecce Homo – z łac. „Oto człowiek”; Słowa „Oto człowiek” miał wypowiedzieć Piłat ukazujący Chrystusa ludowi żydowskiemu – po biczowaniu i koronowaniu cierniem (Pasja);. Obraz ten malowany był przez długie lata. Najpierw powstała tylko głowa. Adam wpatrywał się w nią i kontemplował całymi godzinami. Rozmawiał z Chrystusem umęczonym, ukoronowanym cierniem i obdartym z ludzkiej godności. Kolejne elementy, malowane były jeszcze przez dziesięć lat. Tak powstało Ecce Homo, najsłynniejsze płótno Adama Chmielowskiego, zwanego później bratem Albertem, ojca ludzi bezdomnych i z marginesu społecznego, ogłoszonego świętym w 1989 r.
Św. brat Albert Chmielowski – Adam Bernard Hilary Chmielowski – urodził się 20 sierpnia 1845 r. w Igołomi koło Krakowa. Był najstarszym z czwórki dzieci Wojciecha i Józefy. Jako osiemnastoletni student Szkoły Rolniczo-Leśnej w Puławach brał udział w powstaniu styczniowym. W przegranej bitwie pod Mełchowem został ranny, w wyniku czego amputowano mu nogę. Po wydostaniu się z niewoli, wyjechał do Francji. W 1864 r. rozpoczął studia malarskie w Paryżu. Po amnestii w 1865 r. przyjechał do Warszawy, gdzie również studiował malarstwo, które później kontynuował w Gandawie i w Akademii Sztuk Pięknych w Monachium -1869/1874. Po powrocie do kraju w 1874 r. tworzył dzieła, w których coraz częściej pojawiała się tematyka religijna. Malarstwo Chmielowskiego charakteryzowało się prostotą środków, naturalnością i nastrojowością. Oprócz tematyki religijnej malował również realistyczne obrazy. W latach 80-tych powstał jego słynny obraz „Ecce Homo”.
Adam Chmielowski wstąpił jezuitów, jednak po pół roku opuścił nowicjat i wyjechał na Podole do swojego brata Stanisława. Tam związał się z tercjarzami św. Franciszka i prowadził pracę apostolską wśród ludności wiejskiej. W 1884 r. wrócił do Krakowa, gdzie poświęcił się służbie bezdomnym i opuszczonym.
W 1887 r. za zgodą Albina kard. Dunajewskiego przywdział habit, a rok później złożył śluby zakonne, przyjmując imię Albert i dając początek nowej rodzinie zakonnej. Założył zgromadzenia: Braci Albertynów (1888 r.) i Sióstr Albertynek (1891 r.), które oparte zostały na regule św. Franciszka z Asyżu.
„Brat opuchlaków”
Brat Albert zajmował się biednymi i bezdomnymi. Ogrzewalnie miejskie dla bezdomnych przemieniał w przytuliska. Nie dysponując środkami materialnymi kwestował na utrzymanie ubogich. Oddając się z biegiem czasu coraz pełniej posłudze ubogim rezygnował stopniowo z malowania obrazów. Służbę na rzecz bezdomnych i nędzarzy uważał za formę kultu Męki Pańskiej. Obok – za Refleksje CREDO. Zdjęcia z kaplicy sióstr albertynek we Lwowie/ o. Mariusz Krawiec SSP .
Zakładał domy dla sierot, kalek, starców i nieuleczalnie chorych. Pomagał bezrobotnym organizując dla nich pracę. Słynne są słowa Brata Alberta, że „trzeba każdemu dać jeść, bezdomnemu miejsce, a nagiemu odzież, bez dachu i kawałka chleba może on już tylko kraść albo żebrać dla utrzymania życia”. Schorowany brat Albert, „brat opuchlaków” jak go nazywano, zmarł 25 grudnia 1916 r. w Krakowie. W 1938 r. prezydent Polski Ignacy Mościcki nadał mu pośmiertnie Wielką Wstęgę Orderu Polonia Restituta za wybitne zasługi w działalności niepodległościowej i na polu pracy społecznej.
Wyniesienia Brata Alberta do chwały ołtarzy, zarówno beatyfikacji (1983 r. w Krakowie), jak i kanonizacji (12 listopada 1989 r. w Rzymie) dokonał Ojciec Święty Jan Paweł II. Relikwie Świętego znajdują się w Sanktuarium Świętego Brata Alberta Ecce Homo w Krakowie. (Źródło: Parafia Rzymskokatolicka pw. św. Brata Alberta}
O istocie sztuki (fragmenty artykułu z 1876 r.)
Sztuka wiecznie żyje, choćby duch świata, który życie powoduje, uleciał. Sztuka jest tego ducha objawem – za taki uważały i uważają ją wszystkie podnioślejsze umysły. Znacznie prostszą wydaje się być rzeczą przyjąć i uważać za dzieło sztuki każdy szczery i bezpośredni objaw duszy człowieka w jego dziele czy dzieło, w którym dusza zaklęta, uważane materialnie, będzie trwale na tysiące lat czy razem z chwilą ulotne.
Istota rzeczy zawsze jest jedna ; wszakże Bóg objawia się jednakowo w drobnej trawie i w wielkości światów, tak i dusza człowieka, istota sztuki, objawia się zarówno w pœmacie, jak i w dobrze przedstawionej przez aktora roli na scenie ; piękna róża kwiaciarki, dobrze noszona suknia mogą mieć większe znaczenie aniżeli niejeden obraz i rzeźba : gustowny klomb drzew w ogrodzie więcej wart często niż duże gmachy z kamienia. Ani podobna zliczyć form, w których sztuka się objawia ; tak ich wiele i tak rozmaite, że każdy kto człowiek, jest w pewnym sposobie artystą.
Trudno przypuszczać, żeby sztuka ze swej istoty była jakimś osobnym światem, udziałem niektórych. Gdzież miejsce dla takiego świata ? Ani na ziemi, ani na niebie, najprędzej w mózgu niektórych ludzi. Jeżeli więc sztuka wydaje się być czymś oderwanym od życia, wina to barbarzyństwa ludzi, fałszywych teorii, nie zaś samej sztuki. Tej nie trzeba się uczyć, trzeba tylko duszę swoją kształcić i podnosić.
Wielki człowiek robi wielkie dzieło, mały człowiek i jego dzieła są drobne, bo twórczość nie jest udziałem człowieka, chyba tylko w przenośni tak by wyrazić się można. Udziałem człowieka jest siebie samego zakląć w słowo, kamień, tony – przez to jest nieśmiertelny nawet na ziemi, nie umiera, zostaje jako przyjaciel albo mistrz dla tych, co przychodzą po nim.
Szereg tych przodków moralnych to bogactwo i szlachectwo ludzkości, nitka, co ją łączy z Bogiem, droga do prawdy to jedyny bezpośredni cel sztuki.
Jako antytezę sztuki prawdziwej, wyrażającej się przez styl, czyli i n d y w i d u a l n oś ć duszy, można postawić sztukę fałszywą, udaną, wyrażoną przez manierę, sposób, sztukę nauczoną. Bywało tak i bywa, że sztuka epok całych lub indywiduów schodzi z tronu, żeby służyć nie tylko myślom i rzeczom światowym, ale namiętnościom. Poniżająca to służba i złe usługi ; upadły anioł ciągnie społeczeństwa do upadku – dosyć na dowód porównać historię ogólną z historią sztuki. Styl właśnie jest to szczerość, przyrodzony głos duszy, jej kształt, jej język ; maniera to przedrzeźnianie stylu, to głos i język papugi, kalectwo kształtu.
Przedmiot dzieła sztuki nie ma z jej istotą wspólności, wyjąwszy to jedynie, że zawsze od niej zależy. Z wyboru przedmiotu można sądzić o umyśle artysty, ale nie o tym, co artystę stanowi – w dziele sztuki obchodzi to, co artysta czuł, nie to, co myślał… Dzieła sztuki są duchem i do ducha naszego mówią. Religia, moralność, dążenia naukowe, polityka epok i czasów wpływają na przedmioty, które sztuka traktuje, ale przedmiot dzieła sztuki to tylko jej zewnętrzna strona, to tylko jej suknia.
Sztuki pojedyncze uważane w znaczeniu ich ścisłym, zatem kiedy usuniemy pierwiastek ich mistyczny są zdolnościami, które człowiek zdobywa za pomocą rozumu, woli, zalet organizacji fizycznej. Mają one niektóre prawa niezbite, są oparte na obserwacji natury, posługują się nauką, są prawie naukami. Na zasadach tych nauk można pisać dobrze wiersze albo muzykę, malować i rzeźbić ; produkcje te jednak nie są nikomu potrzebne ani pożyteczne i nie mają żadnego miejsca w sztuce prawdziwej.
Uważając rzecz odwrotnie, weźmy na przykład niektóre dzieła wieków średnich. Są pełne uroku przez prostotę, naiwność i ekspresję posuniętą do najdalszych granic, to ich styl, a jakże mało sztuki w znaczeniu ścisłym ! Wielki Rafael, o którym mówią, że w niektórych obrazach zobaczył niebo, nie zdołał dorównać ekspresją naiwnemu Fra Angelico.
Streszczam więc myśl moją : Istotą sztuki jest dusza wyrażająca się w stylu.
Adam Chmielowski/ Brat Albert
Dla naszepismo.pl opracowała Jolanta V. Miarka
##############################
Oto Człowiek. Człowiek pogardzany, obdarty, poniżany. Człowiek Jezus – nie jakaś bliżej nieokreślona postać. Jezus to ten konkretny człowiek! To ja i ty – to my wszyscy z Niego!. Co dzieje się z Nim, dzieje się też z człowiekiem, dzieje się z wszystkimi ludźmi – a więc również z nami. Imię Jezus zawiera w sobie całą ludzkość i całego Boga. Swiat dzisiejszy i ten polski przybliża nas do ad absurdum, do zdziczenia, które doprowadziło Jezusa do okrutnej śmierci. Sztuka „współczesna” nie ma nic wspólnego ze Sztuką. Niekończące się bluźnierstwa na scenie, w słowie, na tzw. instalacjach artystycznych, jest biczowaniem Crystusa po raz wtóry.
W Człowieku Jezusie Chrystusie wydany został wyrok na całą ludzkość. Miłość szuka w sztuce nieskończoności, tak jak poszukiwał jej Brat Albert. Polecam ten artykuł, W czasie w którym żyjemy, w tym roku, już tak daleko od Boga – zaduma jest bliska pytaniu o sens istnienia i życia człowieka.
Andrzej Piekarski
ECCE HOMO
Bluźniercza legenda! O współczesnym Teatrze Wierszalin pisano, że jest znakomity, i rząd udzielił mu wsparcia w wysokości 500 tys. złotych. Za co? Chyba za to, że ten „teatr” przedstawia rzeźbę brodatej kobiety z odsłoniętym biustem na krzyżu – rekwizyt użyty w przedstawieniu „Ofiara Wilgefortis” o legendarnej średniowiecznej męczennicy. Nie pomogły protesty radnych sejmiku samorządowego, bo jak porzekonywał twórca owego bluźnierstwa niejaki Tomaszuk Na naszym spektaklu wielokrotnie gościli księża i zakonnicy. Wychodzili zachwyceni.
Byłam zdziwiona, że ten bluźnierczy gniot został zaproszony przez „kogoś z Polonii”, wystawiany w Melbourne , a polonijni widzowie wychodzili zachwyceni…
OTO CZŁOWIEK”.
Kasia Skoczowska./ Tasmania
@@@
Wstecz się odwrócą z wielkim zawstydzeniem
ci, którzy w bożkach pokładają ufność,
którzy mówią ulanym posągom:
„Jesteście bogami naszymi”.
Stary Testament
Pokolenie JPII
@@@
29 lipca 1941 r. podczas apelu w niemieckim obozie Auschwitz Maksymilian Kolbe zgodził się dobrowolnie oddać życie za współwięźnia Franciszka Gajowniczka.
Jan, Człowiek z Polski
„Sztukę przez wieki rozumiano jako egzemplifikację dobra, piękna i prawdy. W ten sposób artyści tworzyli na tym padole łez namiastkę Nieba. Sztuka łagodziła ludzkie bóle i cierpienia, a prowadząc do Boga, czyniła człowieka lepszym. Wrogowie takiej filozofii życia, którzy Ziemię chcą upodobnić do piekła, swoją (anty)kulturą i (anty) sztuką odwracają naturalny porządek do góry nogami, począwszy od Krzyża – i robią to w przenośni oraz dosłownie.”
Cytuję za jednym z nalepszych [moim zdanie] felietonistów obecnej Polski Tomaszem A. Żakiem
Kasia Skoczowska, Tas.
„Ecce homo” Adama Chmielowskiego to obraz malowany z serca. Patrząc na dzisiejsze bohomazy, na tą wulgaryzację piękna, na tzw. sztukę współczesną, człowiek wrażliwy na to co jest naturalne, boskie i piękne odwraca głowę z niesmakiem. Ostatnio graffiti oszpeciło dzielnicę Zabłocia pędzlem i sprajem niejakiego Pieksa (art).
Maria M. Kraków/KOP
Długo i z różnych powodów nie odwiedzałem tego medium, dzisiaj chcę przypomnieć co powiedział św. Jan Paweł II: „Człowiek jest wielki, nie przez to co posiada, lecz przez to kim jest”
Pokolenie JP II