CZ.2.. Z CYKLU: KTO TY JESTEŚ? RZECZ O NASZYM TADEUSZU…

Motto: „Było źle w Polsce prawda, ale cnota i miłość ojczyzny jeszcze zupełnie nie wygasły”.

AUTOR: JOLANTA V MIARKA

DRUGI ROZBIÓR POLSKI 1793 ROKU I POWSTANIE KOŚCIUSZKI

Nie dosyć, że Moskale i Prusacy zbrojną ręką zajęli Polskę, chcieli oni jeszcze, aby sami Polacy dobrowolnie zgodzili się na zagrabienie kraju, dlatego zwołali sejm do Grodna. Poseł rosyjski Sievers dokładał wszelkich starań, mianowicie nie szczędził przekupstwa, aby wybrano tylko zdrajców do sejmu , a zakazał wybierać z tych części, które były przez wrogów zajęte. Było źle w Polsce prawda, ale cnota i miłość ojczyzny jeszcze zupełnie nie wygasły. Znaleźli się dzielni obrońcy , którzy nie lękając się nawet śmierci, toczyli rozpaczliwy, wprawdzie ale i zaszczytny bój duchowy z przemocą. Sejm zwołany w Grodnie 17go czerwca, a zamknięty 24go listopada, był to ostatni zapisany ognistemi głoskami na kartach naszej historyi.

GRODNO

Powyżej: Grodno. Nowy Zamek w Grodnie, miejsce obrad sejmu w 1793 roku

Król Stanisław został wezwany, aby się stawił do Grodna. Wymawiał się, że nie ma pieniędzy, ale na to była rada; poseł moskiewski dał mu 20,000 dukatów, i uczynił nadzieję, że długi królewskie będą spłacone, a było ich 34 milionów  złotych polskich. Większość posłów brała pensyę od rządu moskiewskiego i pruskiego. Tylko dwudziestu kilku posłów było nieskazitelnych, prawych Polaków; do nich należą mianowicie: Krasnodębski, A. Karski, I. Kimbar, K. Jankowski, Ks. Stroiński, Ign. Gosławski, Szydłowski, Bogucki, Mikorski, Skarzyński, Niezabitowski, i Plichta. Żaden z tych posłów nie chciał uznać zajęcia kraju przez Prusaków. Zatoczono więc działa, obsadzono okna i drzwi wojskiem, a jenerał moskiewski z 12 oficerami zasiadł w sali sejmowej; jednak posłowie byli nieugięci. Na wszelkie wezwania, aby uznać pruską grabież, posłowie milczeli. Wtedy Ankwicz , służalec Prus i Moskwy, wyjaśnił, że kto milczy, ten się zgadza, zatem wniosek pruski przyjęty. Zniesiono także na żądanie Rosyi konfedaracyę targowicką, której towarzyszyło przekleństwo całego narodu. Taki los spotkał służalców Moskwy.

Dnia 25go września 1793 roku podzieliły się Rosya i Prusy nowowydartym kawałkiem ziemi naszej.

 Gorliwi Polacy, widząc po drugim rozbiorze kraju, że się zanosi na zupełnu upadek Polski, zawiązali tajny związek, mający na celu wywołanie powstania przeciw wrogom, a szczególnie przeciw Moskalom. Cały naród zwrócił oczy na TADEUSZA KOŚCIUSZKĘ, uważając go za zbawcę ojczyzny. Zacny to był i dzielny mąż, który pozyskał sobie piękną sławę wojenną w Ameryce, a w bitwie pod Dubienką okazał przymioty dzielnego wodza. Rozżalony krzywdami jakie Polska ponosiła, dobył razu pewnego miecza, w te odzywając się słowa: „Boże pozwól mi jeszcze raz walczyć za ojczyznę!”

Kościuszko przestrzegał przed przedwczesnym ruchem, radził aby się dobrze przysposobić. Udał się umyślnie do kraju, aby się naocznie przekonać, jak daleko postąpiły przygotowania do powstania i wtedy to powstał rzewny polonez, składający się tylko z dwóch linijek:

  • „A kiedy odjeżdżasz, bywajże mi zdrów,
  • O naszej przyjaźni, dobrze mów.”

Byliby się Polacy lepiej przysposobili do powstania, gdyby nie rozkaz zmniejszenia, a może z czasem zupełnego zniesienia wojska polskiego. Gorliwi patryoci mówili: cóż będzie z nami skoro wojsko, ostatnia nasza nadzieja, istnieć przestanie? Pierwsze hasło do boju dał Madaliński, Wielkopolanin. Stał on z wojskiem w Pułtusku, mając pod swoją komendą 700 ułanów. Kazano mu rozpuścić oddział, ale Madaliński się oparł temu, uderzył na Prusaków i pokonał ich. Wtedy już nie można było się ociągać, dlatego wezwano Kościuszkę, aby wrócił czemprędzej do kraju i ogłosił pwstanie.

Było to 24 marca 1794 roku, kiedy Kościuszko przybył do Krakowa. Wśród powszechnej radości ogłoszono go naczelnikiem całej siły zbrojnej wszystkich ziem Polski. Na rynku krakowskim, rano 24-go marca wystąpiły dwa bataliony piechoty i trochę jazdy, w sile niespełna 1000 ludzi. Nadszedł Kościuszko w twowarzystwie Wodzickiego, Linowskiego i innych obywateli, a odebrawszy przysięgę od zgromadzonego wojska, udał się na ratusz gdzie Aleksander Linowski odczytał akt powstania, z którego przytoczone niżej słowa świadczą o usposobieniu narodu:

„Rozpacz nasza najwyższego doszła stopnia, miłość nasza ku ojczyźnie jest bez granic i ani nieszczęśliwe wypadki , ani przeszkody jakiegokolwiekbądź rodzaju nie są w stanie osłabić odwagi i cnoty obywatelskiej!” 

 

Na akt ten zaopatrzony w tysiące podpisów przysiągł wódz w obliczu Boga i zgromadzonego wojska i ludu , a po poświęceniu miecza w kaplicy Ojców Kapucynów i po odebraniu błogosławieństwa, wydał Tadeusz Kościuszko odezwy do obywateli i żołnierzy całej Polski , wzywając ich do łączenia się z obrońcami Ojczyzny. Odezwy wysał do Warszawy, a sam wyruszył do Krakowa , aby spotkać się na otwartem polu z nadciągającym nieprzyjacielem .

Obok -Tablica pamiątkowa na murze klasztoru ojców kapucynów w Krakowie przy ulicy Loratańskiej 11. Tekst na tablicy: „W tej kaplicy dnia 24 Marca 1794 roku Tadeusz Kościuszko w towarzystwie Generała Józefa Wodzickiego złożył do poświęcenia pałasz, którego dobył w obronie wolności Narodu polskiego. Wierni synowie ojczyzny w setną rocznicę pomnik ten położyli.”

Niebawem na wieść o przygotowaniach do narodowego powstania połączyło się z niem 500 odważnych kmieci uzbrojonych w kosy i stąd kosynierami zwanych. Zewsząd płynęły datki na potrzeby wojenne. Zmożni i ubodzy, starzy i młodzi, a nawet i dzieci pełne miłości ojczyzny przynosiły razem z włościanami ofiary. I tak: kiedy naczelnik był jeszcze w Krakowie mnóstwo osób, pragnęło zaciągnąć się do wojska, albo też składać datki. Gdy tak jednego dnia pokój naczelnika był wypełniony ludźmi, zjawił się Kościuszko w progu, wymieniając nazwiska trzech galarników (galarnik = flisak zwany też galarnikiem, przyp. red.np.pl) z Czernichowa, aby im podziękować za ofiarowanie na usługi ojczyźnie dwudziestu galarów. Byli to: Jan Grzywa, Tomasz Brandys i Wojciech Sroka. Na słowa podziękowania wystąpił Tomasz i rzekł: „Panie Naczelniku, kiej tak mówicie, to przyjmijcie i te pieniądze, co były przeznaczone na utrzymanie ludzi na galarach”. Po tych słowach wszyscy trzej wysypali do baraniej czapki po kilkadziesiąt dukatów i oddali je Kościuszce. Kościuszko podał czapkę komuś z najbliżej stojących, mówiąc, iż musi miec wolne ręce, i w obecności wszystkich ujął galerników w ramiona, braterskim darząc ich uściskiem. Na ten widok zawołali przytomni tam żołnierze: „Niech żyją tacy obywatele!”.

Liczba kosynierów wzrosła do dwóch tysięcy. Prócz tego pułki Madalińskiego złączyły się z Kościuszką. Mając pod swem dowództwem 4 tysiące wojska stanął naczelnik w pobliżu wsi Racławic, w północno-wschodniej, stronie od Krakowa, skąd ujrzano nadciągającego nieprzyjaciela.

Wojska uszykowały się naprzeciw siebie zajmując stanowiska na pagórkach otaczających Racławice. Przeważająca siła Moskali zbytnio zaufanych w sobie, wpada na Polaków tak gwałtownie, że ci się już chwiać poczynają , ale… w tem Kościuszko staje na czele kosynierów i woła: „Hej, wziąć te armaty!”. Słowa wodza wlały nieporównany zapał w piersi ochotników. Z lwią odwagą rzucając się na nieprzyjaciela, zakrawają czapkami panwy dział, z których co właśnie nieprzyjaciel miał wypalić, zdobywają armaty, sieką, tłuką, co sił starczy, a Moskale na widok najeżonych kos i nieustraszonego męstwa kosynierów TRUCHLEJĄ! W popłoch uciekają zostawiając 600 ludzi i dwanaście dział na polu walki. Głównie do zwycięstwa w tej bitwie przyczynili się włościanie, a z pomiędzy nich najwięcej Bartosz Głowacki i Stach Świstacki: także  młodzież dała dowody męstwa i miłości do ojczyzny, jak sam Kościuszko o tem zapewnia.

Teofil Lenartowicz napisa piękny wiersz o bitwie racławickiej, gdzie się znajduje następny prześliczny ustęp:

  • Komu Pan Błogosławi,
  • Temu się i wiedzie,
  • Idzie sobie Stach Świstacki
  • A Głowacki jedzie,
  • Jedzie, jedzie na armacie,
  • Na smoku mosiężnym
  • Czapką wiewa, a lud śpiewa
  • Głosem tak potężnym,
  • Jak na wiosnę się przewala,
  • Fala rozdąsana:
  • Danaż moja, dana, dana
  • Ojczyzno kochana.

A płytę przysięgi Kościuszki wciąż, nie tylko z okazji rocznic, zdobią świeże wiązanki białych i czerwonych kwiatów.

Dla naszepismo.pl opracowała Jolanta V Miarka

Opracowanie na podstawie CZWARTEJ KSIĄŻKI DO CZYTANIA – WYDANEJ W 1910 ROKU. / Z arch. naszepismo.pl /pisownia jak w oryginale/

##########################################

Śledź i polub nas:
6 komentarzy

Dodaj Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *