Agenci i prowokatorzy zawsze i wszędzie mogą być i działać, jeśli…

Pierwsza znana ofiara wojny

Agenci i prowokatorzy zawsze i wszędzie mogą być i działać, jeśli im tylko naiwność ludzi i wiara w ich niewinność  pozwala”.

 Dzisiaj 31 sierpnia 2022 r. miną 83 lata od dokonanego przez niemieckie służby specjalne zabójstwa Franza Honioka – Ślązaka, polskiego patrioty, powstańca śląskiego, uznawanego za pierwszą ofiarę II wojny światowej. Miało to miejsce podczas przeprowadzonej w Gliwicach akcji dywersyjnej, która stała się znana pod nazwą „prowokacji gliwickiej”.

Aby uwiarygodnić zajście na miejscu zastrzelono aresztowanego wcześniej    – Franza Honioka. Zginął nieprzypadkowo. Został przez Niemców wyznaczony do tego „zadania” jako Ślązak ducha polskiego i były uczestnik III powstania śląskiego, człowiek, którego śmierć uwiarygadniała przygotowaną mistyfikację. Do dzisiaj nie wiadomo, co oprawcy zrobili z jego ciałem. Niemcy dokonali „prowokacji gliwickiej” 31 sierpnia 1939 roku – przebrani w polskie mundury – przeprowadzili szturm na rozgłośnię radiową przy dzisiejszej ulicy Tarnogórskiej i wygłosili przemówienie w języku polskim. „Uwaga, tu Gliwice. Radiostacja znajduje się w rękach polskich”. Oddziałem niemieckich napastników, którzy mieli udawać śląskich powstańców, dowodził pracownik służby bezpieczeństwa, oficer SS Alfred Naujocks.

Prowokacja gliwicka miała uzasadnić napad na Polskę. Dzień później rozpoczęła się II Wojna Światowa. Dla Niemiec był to dostateczny pretekst, aby wypowiedzieć wojnę. W przemówieniu wygłoszonym 1 września 1939 roku Hitler uzasadniał swój atak na Polskę pojawiającymi się incydentami na granicy polsko-niemieckiej.

Alfred Naujocks to niemiecki funkcjonariusz SS. Zmarł 04/04/1966. Zabójca, fałszerz, szpieg, tajny agent SD. Przełożeni opisywali go jako „desperado i łotra”, który podejmie się nawet najbardziej ryzykownego zadania bez mrugnięcia okiem. To on zorganizował akcję pozorowanego ataku na radiostację w Gliwicach w dniu 31 sierpnia 1939 r. Zdarzenie to posłużyło jako pretekst do inwazji Niemiec na Polskę. W późniejszym czasie brał udział w wielu podobnych akcjach. Z tego tytułu sam nazwał się po wojnie „niemieckim Jamesem Bondem”. Prawda o okolicznościach wydarzeń w Gliwicach wyszła na jaw dopiero na procesie norymberskim.

Uwaga! Naujocks jeszcze latach 60. sprzedawał szczególnie w Niemczech – bezkarnie – swe opowieści mediom, piszącym chętnie o jego „fantazji”, pomniejszając wszelkie kwestie niewygodne.

KSIĄŻKA – Wyd. Replika. Tłumaczenie: Marta Jabłońska

Florian Altenhöner charakteryzuje w swojej książce życie Naujocksa bez jakichkolwiek upiększeń. Widzi w nim jednego z największych niemieckich zbrodniarzy wojennych. Opisuje kulisy działania agentów SD, pokazuje, jak Naujocks wprowadzał zamęt w szeregach organizacji działających przeciwko nazistom. Swoje informacje czerpie ze źródeł już publikowanych, ale także nowych, opracowanych po raz pierwszy. Pośrednio ukazuje również, jak możliwe stało się, by narodowy socjalizm funkcjonował tak sprawnie, tak długo.

Naujocks zmarł (spokojnie  jak inni niemieccy zbrodniarze) w 1966 roku,. W Niemczech nigdy nie wytoczono mu żadnych oskarżeń. Prawda o okolicznościach wydarzeń w Gliwicach wyszła na jaw dopiero na procesie norymberskim.

„Pokojowa, przyjazna wizyta”

Pancernik SCHLESWIG-HOLSTEIN na pocztówce - II wojna światowa

Niemiecki pancernik szkolny Schleswig-Holstein, kilka dni wcześniej, wpłynął do gdańskiego portu z kurtuazyjną wizytą, Oficjalnie przybył po to, by jego załoga mogła złożyć hołd poległym w sierpniu 1914 roku marynarzom zatopionego krążownika „Magdeburg”, pochowanym na cmentarzu w Gdańsku.

Prowokatorzy-Niemcy podkreślali pokojowy cel wizyty. Naczelnik okręgu gdańskiego NSDAP Albert Forster, zapewnił generalnego komisarza Rzeczypospolitej Polskiej w Gdańsku – ministra Mariana Chodackiego, że na Schleswigu nie ma wcale bojowej amunicji. Wobec takich zapewnień, mimo najgorszych przeczuć, Polacy nie mieli wyjścia i musieli zgodzić się na wpuszczenie okrętu do portu. Ze sztabu generalnego z Warszawy nadchodziły zalecenia: „nie dajcie się sprowokować, zachowajcie dyscyplinę”. Zgodnie z protokołem przyjmowania obcych okrętów wojennych w wolnym mieście Gdańsku, dowódca pancernika Schleswig-Holstein, komandor Gustav Kleikamp złożył wizytę wysokiemu komisarzowi Ligi Narodów, prezydentowi senatu oraz komisarzowi generalnemu Rzeczpospolitej Polskiej, po czym odbyły się rewizyty tych osób na okręcie.

 O godzinie 4:30 rano 1 września 1939 Schleswig-Holstein odcumował od nabrzeża i ruszył w stronę zakola kanału portowego zwanego Zakrętem Pięciu Gwizdków. Powoli zaczął zbliżać się do Westerplatte. W kwadrans później działa pancernika otworzyły ogień. Do szturmu na Wojskową Składnicę Tranzytową z morza, lądu i powietrza ruszyło ponad 3 tysiące niemieckich żołnierzy. O 4.45 rozpoczęła się II wojna światowa. /Polskie Radio mjm/

A potem niemieckie szaleństwo i barbarzyństwo. Zbombardowanie o świcie 1 września 1939 r. przez niemieckie lotnictwo śpiącego miasteczka Wielunia. Atak na Wieluń miał charakter terrorystyczny, a jego celem była ludność cywilna. Pierwszym celem nalotów był wieluński szpital im. Wszystkich Świętych. Zginęły przynajmniej 32 osoby – pacjenci i personel. Były to pierwsze ofiary niemieckich nalotów podczas II wojny światowej. Kolejnym celem był najstarszy wieluński kościół parafialny, pw. św. Michała Archanioła, zbudowany na początku XIV. Była to zapowiedz wojny totalnej i barbarzyńskiej!.

 Ludzie ludziom zgotowali ten los / Z.Nałkowska/

Opr. Admin i AS.

###############################################



Śledź i polub nas:
9 komentarzy

Dodaj Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *