CZAS NA RELAKS – TAKIE TO BYŁY ZABAWY W ONE LATA…

Autor: A. Dobrzyński

Spośrod wielu spraw rozwodowych wybrałem jedną. Trudno powiedzieć jak dalece typowym powodem rozkładu pożycia małżeńskiego jest zazdrość. Jednakże, gdy występuje jako obsesja – doprowadza do zupełnej i trwałej utraty więzi duchowej między małżonkami, niezbędnej zgodnie z literą prawa dla całości małżeństwa.

Ona: Nie wstydzisz się pan mnie zaczepiać? Przecież jesteś przyjacielem mojego męża…./ On: Właśnie wystawiam panią na próbę i chcę się przekonać, czy pani go nie zdradzi ……

Wszystko zaczęło się, akurat w Sylwestra. Inżynier S. z małżonką zaproszeni byli do jednego z domów, gdzie poznali niemłodego już blondyna, który okazał się właścicielem usługowego warsztatu naprawy galanterii różnej  w jednym ze stołecznych pawilonów, notabene zapisanego na nazwisko sąsiadki.

Blondyn zainteresował się inżynierową S. dzięki jej naturalnym powabom, dając już temu wyraz w czasie pamiętnego wieczoru  przy każdej nadającej się ku temu okazji. Gdy do uszu inżyniera doszło, że blondyn proponuje jego żonie załatwienie przez przyjaciela z sąsiedniego pawilonu zakupu 6 metrów dwustronnej tkaniny frotte – na rynku uspołecznionym niedostępnej, i po cenie urzędowej, coś go tknęło i dyskutując w gronie kolegów różne wskaźniki wykonania planu (6.letniego) w swym zakładzie, bezustannie spoglądał w stronę okna, w pobliżu którego blondyn fascynował jego żonę coraz to atrakcyjniejszymi propozycjami między innymi zakupu trudno dostępnych towarów.

Podejrzliwy mąż błyskawicznie ocenił sytuację i doszedł do wniosku, iż blondyn wywarł na jego żonie ogromne wrażenie. Należało natychmiast wracać do domu, chociaż nie wiadomo czy nie było już za późno.

Inżynier S. zainscenizował więc atak woreczka żółciowego i mimo, że była dopiero 2 w nocy, wrócił z żoną do domu. Nad ranem rozegrała się pierwsza scena zazdrości, stanowiąca początek serii ciągnących się przez szereg miesięcy awantur i nieporozumień. Mimo zaklęć podejrzewanej żony, że blondyn jej się nie podobał i że nigdy go więcej nie zobaczy, nawet za cenę utraty płaszcza kąpielowego, który miała zamiar sobie uszyć z atrakcynej tkaniny frotte, inżynier jednak pozostał przy swoich podejrzeniach, nie dając się ani rusz przekonać o ich bezpodstawności.

Fot. Internet

Z pracy zazdrosny mąż telefonował 5 razy dziennie do domu, aby sprawdzić czy żona jest sama. Technikę tego sprawdzania z każdym dniem rozwijał i wzbogacał o nowe elementy. Otóż żona miała obowiązek podnosząc słuchawkę nazywać męża najbardziej pieszczotliwymi określeniami w rodzaju:

„Koziołeńku”, „gołąbku” a nawet „ty moje ośliczątko”, a których użyć by się wstydziła, gdyby przyjmowała w tym czasie blondyna. Eskalacja techniki Inżyniera S. sprawdzania żony doszła do zenitu, gdy inżynier kazał podnoszącej słuchawkę żonie czynać rozmowę od słów; nienawidzę tego kretyna Mundka (blondyn tak właśnie miał na imię).

 W godzinach popołudniowych inżynier udawał się w okolice pawilonów i do późnych godzin wieczornych śledził rzekomego rywala, dowiadując się przy okazji jak przedstawia się pracowity harmonogram jego handlowego dnia.

 Pewnego razu inżynier niemalże wpadł na trop afery gospodarczej przy okazji wykonywanej inwigilacji, ale wywiadu nie przeprowadził do końca, bojąc się utracić główny wątek interesującej go sprawy.

Ponieważ było lato, inżynier udał się do pobliskiego domu starców, gdzie wynajął dwóch czcigodnych emerytów, którym zlecił urzędowania na ławce przed domem od 8 rano do późnych godzin popołudniowych i obserwowanie, czy aby żona nie udaje się na schadzkę, bądź – co gorsza – przyjmuje oblubieńca w domu.

Mimo iż emeryci wykonywali swe obowiązki bez zarzutu, inżynier dla całkowitej pewności, że nie zostaną przekupieni przez żonę, wyznaczył im wysoką gażę 5.000 złotych miesięcznie, mimo iż wiedział, że płacąc im więcej niż 75000 złotych miesięcznie stanie pod znakiem zapytania legalność ich emerytur.

Wkrótce blondyn, który nie przyjrzał się inżynierowi na sylwestrowym przyjęciu i rysów jego nie zapamiętał, zauważył podejrzanego mężczyznę śledzącego go i wystającego pod pawilonem po kilka godzin dziennie. Dla pana Edmunda sprawa była jasna i wolność swą obliczał już na kilka dni, a nawet godziny. Krytycznego dnia, a był to właśnie czwartek, blondyn postanowił póki jeszcze czas wynieść z pawilonu i ukryć przechowywane tam pod podłogą dolary.

Schowawszy paczkę banknotów do teczki wyszedł na ulicę i zaczął szybko iśc w kierunku domu. W pewnej chwili dostrzegł podążającego za nim krok w krok inżyniera i rzucił się do ucieczki. Prześladowca nie zaniechał pogoni, jakkolwiek zachowywał przyzwoity odstęp kilkudziesięciu metrów. Uciekający zrozumiał, że musi zmylić prześladowcę ukryć dolary w bezpiecznym miejscu i… w tym momencie przypomniał sobie inżynierową S., która w czasie rozmowy na przyjęciu opowiadała że mieszka właśnie w pobliżu miejsca, w którym znalazł się uciekając.

Blondyn w przekonaniu, że zmylił prześladowcę, zadzwonił do drzwi inż. S., a gdy mu otworzono, wpadł do przedpokoju i słysząc za sobą kroki pogoni… ukrył się w szafie. Potem już wydarzenia rozegrały się błyskawicznie. Inżynier S. poprzedzany przez dwóch staruszków wpadł do mieszkania i zastał Blondyna wśród swych garniturów trzęsącego się ze strachu. Sprawa była jasna…!

…SĄD rozpoczynając  sprawę o rozwód dzięki wnikliwemu przeprowadzeniu wszystkich dowodów uznał, że rozkład małżeński zaistniał z winy inżyniera S. polegającej na nieustannym manifestowaniu nie umotywowanej niczym zazdrości.

Inżynier S. zapowiedział rewizję i sprawa badana będzie przez II instancję. Jaki będzie wynik – zobaczymy…Ale stare przysłowie i tak mówi, że: „Nie ma miłości bez zazdrości”

Fajna BABKA na ławeczce/ fort.int.

Dla naszepismo.pl opracował K.K. Źródło Kalendarz Polski 1980. Wydawnictwo „Promyk” Philadelphia./ Ilustracje dodał Admin

################################

Śledź i polub nas:
2 komentarze

Dodaj Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *