Polski Pustelnik który ocalił Lwów

Autor: Justyna Sprutta

Oswobodziciel Lwowa

Uboga jest ikonografia Świętego Jana z Dukli w przeciwieństwie do jego kultu. Obdarzony niesamowitymi łaskami od Boga, zasłynął zwłaszcza jako ten, który dzięki swemu skutecznemu wstawiennictwu ocalił Lwów. Wspominany przez Kościół w liturgii 8 lipca św. Jan z Dukli, najpierw był pustelnikiem, potem franciszkaninem konwentualnym, a następnie bernardynem, jednak niechętnie otworzono przed nim bramę bernardyńskiego klasztoru i gdyby nie pewien fortel, nadal chodziłby w czarnym habicie.  

Pustelnik za młodu

Przyszedł na świat w mieszczańskim domu w 1414 roku w Dukli i przypuszczalnie uczył się tam w miejscowej szkole. Potem udał się do Krakowa, gdzie mógł studiować, choć nie jest to pewne. Zanim został zakonnikiem, w młodości był pustelnikiem w lasach pod górą zwaną Cergową, wznoszącą się w Beskidzie Dukielskim (część Beskidu Niskiego), i w grocie na górze Zaśpit. Zdobiąca wnętrze kaplicy wybudowanej w miejscu pustelni, datowana na 1931 rok polichromia ukazuje pustelnika Jana klęczącego przy pozostałości drzewa sąsiadującej z krzyżem, w momencie, gdy Święty zajęty jest przygotowywaniem drewna na swój erem. Co więcej, w ikonografii Świętego widnieje kościół oznaczający świątynię „na Puszczy” jemu poświęconą, a wznoszącą się w miejscu pustelni. 

„Gorszyciel” bernardynów…?

Nie wiadomo, co skłoniło Jana z Dukli do opuszczenia eremu i udania się do zakonu franciszkanów konwentualnych. Bramę franciszkańskiego klasztoru w Krośnie przekroczył w latach 1434-1440. Po nowicjacie i ślubach wieczystych odbył studia kanoniczne i przyjął święcenia kapłańskie. Ze względu między innymi na zdolności intelektualne, bezzwłocznie po studiach powołano go na urząd kaznodziei, gdyż było zwyczajem we franciszkańskich klasztorach powierzanie takiego urzędu wyłącznie uzdolnionym i wewnętrznie odpowiednio uformowanym zakonnikom, czego zresztą wymagała reguła franciszkańska. Jan z Dukli pełnił też funkcję gwardiana (przełożonego) klasztorów w Krośnie i we Lwowie, był również kustoszem kustodii (całego okręgu lwowskiego), a potem ponownie kaznodzieją, tym razem we Lwowie. Niemniej postanowił opuścić zakon franciszkanów konwentualnych i wstąpić do zakonnej rodziny bernardynów, czyli polskich obserwantów, których klasztory Święty Jan Kapistran założył w latach 1453 i 1454 w Krakowie i Warszawie, natomiast we Lwowie bernardyni zamieszkali w 1461 roku. Hagiografia mówi, że Jan z Dukli, obserwując życie bernardynów, umacniał się też ich gorliwością, jednakże przejście do obserwantów postrzegano jako dezercję. Krok ten utrudniało także „posiadanie” przez oba zakony do 1517 roku wspólnego przełożonego.

Ponadto bernardyni obawiali się, że i ten zakonnik konwentualny zaniży im karność i ducha zakonnego. Owo przejście powiodło się dzięki pewnemu fortelowi, mianowicie kiedy z Czech przybył prowincjał franciszkanów konwentualnych i zarazem bernardynów, przełożony Jana, ten poprosił go o zgodę na wstąpienie do zakonu obserwantów, a prowincjał, sądząc, że Jan wybiera się tylko z odwiedzinami, zgodził się i dopiero potem spostrzegł swoją pomyłkę, ale nie mógł już zmusić Jana do powrotu do zakonu franciszkańskiego. 

Jan z Dukli został bernardynem prawdopodobnie w 1463 roku i jako obserwant przeżył jeszcze 21 lat. Wpierw przebywał w Poznaniu, a potem znalazł się w Lwowie, gdzie pełniąc funkcję kaznodziei i spowiednika oraz posługując w kuchni i ogrodzie, zakończył w opinii świętości swoje życie 29 września 1484 roku jako niewidomy i z bezwładem owrzodzonych nóg.

.Niestety, jego słynne kazania zaginęły. Pozostała po nim jedynie pamięć jako o kochającym modlitwę, studiującym wiernie zakonne konstytucje, odznaczającym się pokorą, czystością, co zresztą, podobnie jak jego profesję zakonną, symbolizują lilie, a także odznaczającym się mądrością i gorliwością.

 Stronił ponadto od wszelkich zaszczytów, jak również miał nawrócić wielu schizmatyków na katolicyzm. Co więcej – otrzymał od Boga w ostatnich latach życia dar prorokowania, symbolizowany w sztuce przez promienie światła, które padają na twarz Świętego. Jan z Dukli był także wielkim czcicielem Maryi i propagatorem jej kultu. Doświadczał również mistycznych wizji Matki Bożej z małym Jezusem. Stąd w ikonografii tego Świętego i owe wizje znalazły swoje miejsce. Niekiedy też jego ikonografia ukazuje go jako niewidomego. Po jego śmierci od razu rozpoczął się kult Jana z Dukli, którego ciało wpierw spoczęło w Lwowie,  a potem w Rzeszowie i w Dukli, gdzie znajduje się do dzisiaj.

 Do jego lwowskiego grobu udawali się na przestrzeni wieków nie tylko katolicy, ale też prawosławni i Ormianie. Przed miejscem pochówku tego ówczesnego patrona Polski i cudotwórcy Rusi znaleźli się także, prosząc go o orędownictwo, tacy rodzimi władcy jak Jan Kazimierz, Michał Korybut Wiśniowiecki i Jan III Sobieski.  

Arcydziełem przedstawiającym św. Jana z Dukli jest obraz Jana Matejki „Bohdan Chmielnicki z Tuhaj Bejem pod Lwowem”. Na obrazie wyobrażony został na obłoku św. Bernardyn, klęczący, z uniesionymi rękoma, w chwili, gdy na oczach zdumionych wodzów, Bohdana Chmielnickiego i Tuhaj Beja oraz ich wojska, wstawia się przed Bogiem, wskutek modlitw lwowian, za ukochanym Lwowem. Kozacy dowodzeni przez Bohdana Chmielnickiego oblegali to miasto w 1648 roku.

   Wstawiennictwo Jana z Dukli okazało się w oczach lwowian niezwykle skuteczne. Jednak nie tylko w tej sprawie zwracano się do Świętego Bernardyna. Święty zasłynął i z upraszania u Boga uzdrowień. Takie znaki sprawiły, że postanowiono ubiegać się o beatyfikację Jana z Dukli, a w prośbę tę, kierowaną do Rzymu, włączył się król Zygmunt III Waza. O patronat bł. Jana z Dukli nad Koroną i Litwą zabiegał, i to owocnie, u Klemensa XII również inny władca August III Sas. To on z królem Stanisławem Augustem Poniatowskim przyczynił się do kanonizacji, mimo iż dokonał jej dopiero Jan Paweł II w 1997 roku. Beatyfikacja miała zaś miejsce w 1733 roku. Kult Jana z Dukli nigdy nie obumarł

Tekst Justyna Sprutta / Źródło: OPIEKUN- Dwutygodnik Diecezji Kaliskiej 

Dla naszepismo.pl opracował i przekazał  Filip Stawarz       

Od redakcji NP i np.pl

„Jest to najpiękniejsza karta w historyi Lwowa – zapewnia dr Ludwik Kubala, dziewiętnastowieczny historyk, opisując na stronach swego szkicu historycznego, słynne oblężenie miasta w czasie powstania wszczętego i prowadzonego przez wrogiego polskiej magnaterii i szlachcie hetmana zaporoskiego, Bohdana Chmielnickiego.

Przypomnijmy, że Chmielnicki był sprzymierzony z Kozakami i Tatarami. Nie wiem, czy zgodziłby się z tym twierdzeniem, zakochany we Lwowie Kornel Makuszyński, wysławiający w „Uśmiechu Lwowa” (swego pióra oczywiście) waleczność i odwagę Orląt Lwowskich, ale pamiętajmy, że w chwili, gdy atrament uwieczniający zacytowane wyżej stwierdzenie, zasychał na kolejnej kartce Kubalowego dzieła, bohaterskich Orląt Lwowskich nie było jeszcze nawet na świecie. We wrześniu 1648 roku zbuntowany hetman Chmielnicki był już faktycznym panem Ukrainy. Na drodze do zdobycia serca Rzeczypospolitej pozostały mu tylko dwie przeszkody, dwie potężne twierdze: Lwów i Zamość.

^^^

Ale…Nute mołojci, nute! wołali Kozacy rzucając się już ku wałom samego miasta… kiedy Chmielnicki dał nagle rozkaz odwrotu.

Ten niespodziewany odwrót nieprzyjaciela, a z nim ocalenie miasta, przypisywano cudowi i opowiadano, że Chmielnicki i Tuchajbej ujrzeli w chmurach wieczornych nad klasztorem bernardynów postać zakonnika klęczącego z wzniesionymi rękami i widokiem tym przestraszeni dali znak do odwrotu.

Lwów został już raz ocalony w czasie wojny dzięki modlitwie i wstawiennictwu św. Jana z Dukli – oby było to zachętą dla nas, współczesnych.

Za/ Źródło: Lwów, kościół bernardynów /OPOKA/ Maciej Górnicki, CC BY

Admin

   ####################################      

Śledź i polub nas:
Jedenkomentarz

Dodaj Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *