PIERWSZY i OSTATNI WYKLĘTY

AKTUALIZACJA; Vide: Admin/2022-01-14 Ludzie wierni Polsce

Ksiądz Ksiądz Brzóska -powstaniec, który przez 27 miesięcy walczył z Rosjanami

Autor: Waldemar Kowalski

Ksiądz, który był przykładem dla innych. Gorliwie wierzący, gorący patriota walczący z rosyjskim zaborcą w czasie powstania styczniowego przez 27 miesięcy. Złożył broń jako ostatni – dopiero wiosną 1865 roku. Ukrywał się w podlaskich lasach jak żołnierze partyzantki antykomunistycznej po II wojnie światowej. Dziś ks. Stanisława Brzóskę nazwalibyśmy „pierwszym wyklętym”.

W nocy z 21 na 22 stycznia 1863 roku wybuchło Powstanie Styczniowe – największy niepodległościowy zryw  zbrojny w dziejach Polski. Zakończony klęską, bo nie mogło być inaczej. Powstanie – ze względu na dysproporcję sił i środków – było z góry skazane na niepowodzenie. Ale trwało wiele miesięcy. W zasadzie już dogorywało, kiedy na stokach warszawskiej Cytadeli Rosjanie stracili członków powstańczego Rządu z Romualdem Trauguttem na czele. Egzekucję z 5 sierpnia 1864 roku oglądały tysiące warszawiaków. Ale niektórzy bojownicy trwali w swym oporze jeszcze długo. Ostatni z nich, stojący na czele oddziału sformowanego na Podlasiu, ks. Brzóska właśnie, skapitulował dopiero wiosną 1865 roku.

Kim był ksiądz, który walczył po partyzancku i ukrywał się przed Rosjanami po lasach, zupełnie jak opierający się sowietyzacji Polski Żołnierze Wyklęci?

Henryk Sienkiwicz w noweli „We mgle”: Szli chłopi w sukmanach, z drągami osadzonych sztorcem kos na ramionach. Przechodzili polem, tuż na skraju lasu i niedaleko od sanek. Ale kroki ich, lubo strudzone i ciężkie, nie wydawały najmniejszego szelestu. Nie było słychać ni brzęku kos, ni gwaru rozmowy. W pierwszym szeregu szedł ksiądz w kapturze na głowie i z krzyżem w ręku

W chwili wybuchu walk ks. Brzóska miał ZALEDWIE 20 lat. W młodości uczęszczał do szkoły w Białej Podlaskiej, szczególne zainteresowanie przejawiał do historii i geografii Rosji. Przez trzy lata studiował nawet w Kijowie, jednak przerwał kształcenie wybierając posługę kapłańską. Poszedł do seminarium duchowego, a następnie został wikarym parafii w Sokołowie Podlaskim (w 1860 roku przeniesiono go do Łukowa). Wierni cenili go nie tylko za całkowite oddanie sprawom religii, ale także za charyzmę. Tę samą, dzięki której później przyciągnął do siebie chłopów, a nawet mieszczan.

Ksiądz Brzóska zasłynął patriotycznymi kazaniami, co w 1861 roku przypłacił konfliktem z caratem. Za „podburzanie wiernych w duchu religijno-narodowym” został skazany na rok więzienia (wyrok złagodzono, bo pierwotnie ks. Brzóskę skazano na dwa lata) i osadzony w Twierdzy Zamojskiej. Duchowny przesiedział kilka miesięcy; wyszedł na wolność przed upływem kary ze względu na zły stan zdrowia. I przystąpił do walki z zaborcą.

Ksiądz Brzóska sformował własny powstańczy oddział – jako naczelnik powiatu łukowskiego. Wkrótce uzyskał też stopień generalski, pełnił funkcję kapelana całości sił powstańczych. Podwładni duchownego walczyli w 1863 roku m.in. pod Siemiatyczami i Fajsławicami. Wiosną następnego roku, kiedy antyrosyjski opór już dogasał, wiele partii powstańczych zeszło do lasów. Podobnie ks. Brzóska, który stanął na czele niewielkiego oddziału konnego. Dalej prowadził walkę partyzancką, a jednocześnie toczył codzienny bój o przetrwanie.

Rosyjski raport z września 1864 roku: W Królestwie jest jeszcze złoczyńca ukrywający się w lasach, Brzóska, który z godziny na godzinę, z minuty na minutę powiększa swoją szajkę i nie ma możności go schwytać.

Mógł uciec, ale nie chciał. Po rozwiązaniu oddziału ukrywał się razem ze swym adiutantem Franciszkiem Wilczyńskim w gospodarstwie należącym do sołtysa wsi Krasnodęby-Sypytki. Wszyscy wpadli 29 kwietnia 1865 roku, ponad osiem miesięcy po egzekucji członków powstańczego Rządu Narodowego. Rosjanie znali miejsce ukrywania się księdza z zeznań kurierki Antoniny Konarzewskiej, którą wcześniej poddano torturom. Starannie przygotowali obławę. W jej trakcie wywiązała się strzelanina, a duchowny próbował ratować się ucieczką. Podobnie jak ostatni żołnierz wyklęty – Józef Franczak „Lalek”, który zginął w czasie obławy w prawie 100 lat później, w 1963 roku. Ksiądz Brzóska przeżył, choć został ranny; z życiem uszedł też Wilczyński. Rosjanie już wcześniej wydali na nich jednak wyroki śmierci.

Obaj schwytani, ostatni powstańcy w Królestwie Polskim, zostali powieszeni 23 maja „ku przestrodze” w Sokołowie Podlaskim. Na oczach tłumu. Skończyli podobnie jak dyktator Traugutt i jego współpracownicy. I podobnie stali się symbolami oporu wobec zaborcy, bez względu na szanse powodzenia powstania, w którym brali udział.

W 2008 roku duchowny został pośmiertnie uhonorowany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego najwyższym polskim odznaczeniem – Orderem Orła Białego.

Waldemar Kowalski

Powyżej: Pomnik księdza generała w Lasach Łukowskich

Ostatni

Józef Franczak urodził się 17 marca 1918 r. (według dokumentów UB/SB 25 maja 1918 r.) w Kozicach Górnych pod Lublinem. Jako ochotnik zgłosił się do Szkoły Podoficerskiej Żandarmerii w Grudziądzu. Będąc zawodowym podoficerem, służył w Równem na Wołyniu aż do wybuchu wojny. We wrześniu 1939 r. walczył na Kresach Wschodnich, gdzie dostał się do niewoli sowieckiej, z której po kilku dniach udało mu się uciec. Po powrocie w rodzinne strony związał się z powstającymi na tym terenie konspiracyjnymi strukturami ZWZ-AK, w których pełnił funkcję dowódcy drużyny, a następnie dowódcy plutonu w III Rejonie Obwodu Lublin-Powiat.

Po wkroczeniu na Lubelszczyznę armii sowieckiej w sierpniu 1944 r. został wcielony do organizowanej przez komunistów II Armii dowodzonej przez gen. Karola Świerczewskiego. Jego jednostkę skierowano do Kąkolewnicy pod Radzyniem Podlaskim, gdzie stacjonował Sąd Polowy, który sądził i skazywał na śmierć żołnierzy, służących wcześniej w szeregach AK. Wydaje się, że to doświadczenie wpłynęło na podjęcie decyzji o dezercji na początku 1945 r., po której przez pewien czas Franczak ukrywał się.

Po powrocie na Lubelszczyznę nawiązał łączność z podziemiem niepodległościowym. Prawdopodobnie współpracował z oddziałem DSZ-WiN dowodzonym przez ppor. Antoniego Kopaczewskiego „Lwa”, podlegającym dowódcy zgrupowania mjr. Hieronimowi Dekutowskiemu „Zaporze”. W 1946 r. dwukrotnie wpadł w zasadzkę UB. Po tych wydarzeniach przez kilka miesięcy ukrywał się. Prawdopodobnie na początku 1947 r. nawiązał kontakt z kpt. Zdzisławem Brońskim „Uskokiem”, dowódcą oddziału WiN. Po akcji amnestyjnej, z której nie skorzystał i reorganizacji oddziału „Uskoka” został dowódcą jednego z trzech jego patroli. Zmiana warunków konspiracji powodowała, że działalność zbrojna sprowadzała się do zasadzek na patrole milicyjne, akcji ekspropriacyjnych oraz wykonywania kar na konfidentach i aktywistach komunistycznych.

Patrol „Lalusia”, tak jak i pozostałe, stale był ścigany przez UB i KBW. W 1948 r. dwukrotnie wpadł w zasadzkę i dwukrotnie udało mu się z nich wydostać. Mimo poważnej rany odniesionej w trakcie walki po kilku miesiącach kontynuował działalność konspiracyjną. W tym czasie podległy mu patrol przestał praktycznie istnieć.

Po nieudanej akcji o charakterze ekspropriacyjnym na Gminną Kasę Oszczędności w Piaskach z 10 lutego 1953 r., przeprowadzonej wraz ze Stanisławem Kuchcewiczem „Wiktorem” i Zbigniewem Pielachem „Felkiem”, „Laluś” powrócił do samotnego ukrywania się, które trwało przez kolejne 10 lat. Było to możliwe dzięki sieci pomocników (według danych SB liczącej ponad 200 osób), a także odwadze i poświęceniu tych, którzy użyczali mu schronienia, mimo że za udzielanie pomocy tak „niebezpiecznemu bandycie” groził kilkuletni wyrok więzienia. Nie wierząc w dobre intencje komunistycznej władzy, Franczak nie zdecydował się na skorzystanie z amnestii 1956 r. W omawianym okresie przeprowadził kilka akcji ekspropriacyjnych.

Działania mające doprowadzić do ujęcia lub likwidacji ukrywającego się Franczaka prowadzone były przez Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa, a następnie Służbę Bezpieczeństwa Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Lublinie systematycznie od listopada 1951 r. Objęto nimi jego najbliższą rodzinę oraz osoby podejrzewane o udzielanie mu pomocy. Próbowano także pozyskiwać konfidentów. 21 października 1963 r. grupa operacyjna składająca się z 35 funkcjonariuszy ZOMO i 2 oficerów SB okrążyła gospodarstwo, w którym przebywał Franczak. Ostrzeliwując się podczas próby przedarcia przez obławę, został śmiertelnie ranny i po kilku minutach zmarł. Jego zwłoki zostały złożone w bezimiennym grobie na cmentarzu komunalnym przy ulicy Unickiej w Lublinie, gdzie wcześniej chowano straconych w więzieniu na Zamku w Lublinie. Dzięki pomocy pracownika cmentarza rodzinie udało się ustalić miejsce pochówku. Dopiero w 1983 r. siostry Franczaka uzyskały pozwolenie na pochowanie zwłok pozbawionych głowy w rodzinnym grobowcu na cmentarzu parafialnym w Piaskach.

Dramat ludzi, takich jak Józef Franczak „Laluś”, był tym większy, że wybierając los żołnierza podziemia, skazywali się na świadomą rezygnację z normalnego życia, w tym rodzinnego. Wydaje się, że był to jeden z trudniejszych wyborów, jakich ci ludzie dokonywali. Los Franczaka potwierdza tę prawidłowość.

Warunki konspiracji nie pozwoliły na sformalizowanie jego związku z Danutą Mazur. Mimo iż podejmowali takie próby, kończyły się one niepowodzeniem, ponieważ księża obawiali się prowokacji SB. 11  stycznia 1958 r. z ich związku urodził się syn Marek Mazur-Franczak, który dopiero wyrokiem sądu z 1992 r. oficjalnie został uznany za syna Józefa Franczaka.

17 marca 2008 r. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński nadał Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, pośmiertnie, ostatniemu żołnierzowi wyklętemu Józefowi Franczakowi „Lalkowi”. Józef Franczak odznaczony został za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej w 90.  rocznicę swoich urodzin.

CZEŚĆ ICH PAMIĘCI! (Za „Żołnierze Wyklęci”) Opr. Admin/ naszepismo.pl

############################

np.pl

Śledź i polub nas:
4 komentarze

Dodaj Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *