To były dawne dzieje

Autor: Ewa Michałowska- Walkiewicz

Powyżej: Budynek główny Muzeum im. Orła Białego w Skarżysku-Kamiennej

To były dawne dzieje. Był rok 1941.

Zima wtedy potężnie dawała się we znaki. Wszyscy moi znajomi pracowali w skarżyskiej Firmie Hasag Werke, w tak zwanej Fabryce Amunicji, którą zaraz po I wojnie światowej założył Józef Piłsudski.- Redakcja Naszego Pisma przytacza wspomnienia Heleny Wójtowskiej mieszkanki Skarżyska-Kamiennej. Już w pierwszych dniach II wojny światowej, od 1939 roku działała w naszym mieście Skarżysku Organizacja Orła Białego, która miała na celu nie tylko zbrojne wystąpienia przeciw wrogowi, ale też uprzykrzanie codziennego życia naszym okupantom. Wielu młodych chłopców już na początku września 1939 roku, straciło życie przy próbie pokazania Niemcom, że są oni na naszej ziemi niemile widziani- wspomina pani Helena.

Nie czuliśmy wtedy strachu

Hart ducha i chęć odwetu wrednym okupantom, była silniejsza niż nasz trach.

Nie baliśmy się, ale po co na darmo mieliśmy umierać i zrywać z tym światem. Całą więc walkę oparliśmy na konspiracji. Może to nie była rewelacyjna walka, ale zawsze trochę dokuczliwa. Jak wspomniałam- pisze pani Helena pracowałam w Fabryce Amunicji, moim wówczas brygadzistą był niejaki pan Nowakowski. Był to bardzo uczciwy człowiek, nie lubił oszustwa, a sprawa polska była dla niego priorytetowa. Pozwalał nam on zatem na mały sabotaż.Moje koleżanki celowo robiły wadliwą amunicję. To było bardzo denerwujące dla Niemców, gdyż ich wojska mogły na czas nie otrzymać transportu koniecznych militariów, oczywiście na front. Ale dla nas to była nie lada gratka, że choć tak mogłyśmy dokuczyć tym obrzydliwym Niemcom.

Brak naszych bliskich…

Wiele z nas straciło już swoich bliskich, ukochanych synów i narzeczonych, którzy na swój sposób walczyli z wrogiem. Ale sabotaż nie tylko polegał na wykonywaniu wadliwej broni, polegał on również na wynoszeniu tym razem dobrej amunicji poza zakład pracy. Robiliśmy właśnie tak, aby dostarczyć ją można było wieczorem naszym polskim partyzantom przebywającym w lasach w okolicach Skarżyska. Było to, w co każdy czwartek. Do domów każdej z nas przychodzili ci sami wciąż młodzi chłopcy, którzy biorąc od nas amunicję, w sobie tylko wiadomy sposób przekazywali ją naszym żołnierzom.

Obok; HASAG- znany również jako Hugo Schneider AG lub pod oryginalną nazwą w języku niemieckim: Hugo Schneider

Przychodzili po nią – jak wspomniałam- młodzi mężczyźni, wcześniej nam przedstawieni jako Oddział Bojowy Skarżysko. Nie znaliśmy rzecz jasna ani ich nazwisk, ani nawet pseudonimów. Wszystko tak było, dla ich i oczywiście dla naszego dobra. Amunicję tą wynosiłam w specjalnie uszytym woreczku, tworząc w ten sposób w mojej torebce drugie dno. Moje koleżanki natomiast wynosiły ją w kokach uczesanych z włosów, inne zaś w obszewce sukienki lub płaszcza. Stojące na wartowni Ukrainki, służące Niemcom nigdy nie wpadły na taki pomysł, aby nam tam pozaglądać. Naszym przełożonym na wydziale produkującym amunicję, był Niemiec Krauze. Była to szuja jakich mało. Za byle uśmiech, czy grymas twarzy można było dostać od niego kopniaka lubw twarz. Gdy on miał służbę wiadomo było, że nie wyniesiemy ani jednej sztuki amunicji tak potrzebnej naszym chłopcom w lesie. Ale wszędzie trafiają się ludzie porządni. Bywały też zmiany w naszej fabryce, gdy służbę pełnił Niemiec Keler. Był to nad podziw dobry człowiek. Mawiał on zawsze, że on też ma rodzinę w Niemczech w Lipsku i rozumie on nas doskonale. Gdy nawet zobaczył on jakąś wynoszoną przez nas „kulkę” udawał, że jej po prostu nie widzi. Najgorzej wynosiło się kostki trotylu. Były one spore i trudne do wyniesienia. Robiliśmy to oczywiście, gdy służbę pełnił Keler, a wynosiliśmy je często w bieliźnie osobistej pod spódniczkami. Ale gdy przeżyliśmy tę okrutną wojnę, musimy o tym mówić młodym pokoleniom, co potrafił zgotować nam sąsiad zza zachodniej granicy mieniący się rasą nadludzi- kończy pani Helena.

Taka była nasza niewola, taka była nasza służba Polsce, uciemiężonej, zbolałej, płaczącej po stracie swoich synów, którzy poszli za nią właśnie się bić i ginąć. Nasza służba może nie była aż tak znacząca, ale musieliśmy to robić, bo nasza Polska na to właśnie czekała.

Ewa Michałowska- Walkiewicz

Ilustrcje dodał Admin

##################

np.pl

Śledź i polub nas:

Dodaj Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *