OTRZYMALIŚMY

Julien Assange wreszcie na australijskiej ziemi, ale radości mało.

AUTOR: WŁODZIMIERZ KOWALIK

1.

2.

Dość niespodziewanie, w środę 26 czerwca stałem się naocznym świadkiem wydarzenia które było najważniejszym tematem medialno-politycznym w Australii i całym anglojęzycznym świecie, a może nawet i na całym świecie.  Już było lekko po 8-mej wieczór i pełna zimowa noc gdy przed położonym niedaleko federalnego Parlamentu hotelem (East Hotel) zgromadziła się spora grupka ludzi która powiększała się w niezłym tempie wraz z upływem czasu.

3.

Szybko się okazało, że wszyscy oczekują na Juliena Assange który właśnie co wylądował w Canberze i zatrzymał się wraz ze swoim zespołem prawników i rodziną w East Hotel. Byli to fotoreporterzy, ekipy telewizyjne z poważnym sprzętem i cała gama zawodów dziennikarskich plus komitety powitalne i sympatycy.

4.

5.

Tak to, wszyscy czekali przed głównym wejściem do hotelu. Ale Julien nie tędy dostawał się do hotelu. Został wwieziony bocznym wjazdem do hotelowego parkingu i tamtędy dotarł do pokoju. Nikt go nie widział ani nikt mu nie zrobił zdjęcia. Przynajmniej wtedy. Nagle wszyscy reporterzy i kamerzyści zaczęli w pospiechu wchodzić do środka a cała reszta za nimi bo tam właśnie miała nadarzyć się kolejna okazja zobaczenia go i sfotografowania w holu i przejściach hotelowych. Twarze oglądane każdego dnia w różnych programach telewizyjnych już były ustawione do bezpośrednich relacji i znowu zawód. Juliena jednak nie ma. Spory tłumek, nieźle stłoczony w środku, jakoś nie denerwował obsługi hotelowej, wszyscy się jakoś znali i nie byli sobie obcy, żartowano i wymieniano opinie, tylko manager który nagle pojawił się, głośno instruował aby nie wchodzić w butach na pluszowe wersalki i fotele oraz nie stawać na stolikach z których można było zrobić lepsze zdjęcia.

6.

Taki drobny epizod w codziennej pracy dziennikarskiego folkloru. Zresztą, nikt go nie słuchał. Taka chwila usprawiedliwia wszystko, ale po chwili meble hotelowe opustoszały bo akcja przesunęła się do – przygotowanego do konferencji prasowej – niezbyt dużego, pomieszczenia.  

7.
8.

Wszędzie kamery i mikrofony na stojakach, aparaty i smartphony w dłoniach, przygotowane do pisania laptopy no, i czekamy. Po kilkunastu minutach weszli jego prawnicy i małżonka Juliena, Stella. Po kolei cala trojka wypowiadała się a treść była niemalże ta sama jaką można było usłyszeć w TV. Stella przeprosiła że Julien się nie pojawił.

9.

Pomimo że, od momentu gdy opublikował tajne i poufne materiały Pentagonu na WikiLeaks i potrafił wypowiadać się publicznie będąc w sytuacjach podwyższonego napięcia i uwagi, to jednak nie tym razem. Za duże zmęczenie, zbyt wyczerpujący dzień, za dużo emocji i zbyt trudne ostatnie kilka dni. Po wypowiedziach pozwolono jeszcze zadać pytania ale, tylko przez 10 minut. Dziwna rzecz lecz dominowały dziennikarki, szybkie, konkretne, donośne i potrafiące dobrze wyczuć moment kiedy zadać pytanie.

10.

Stałem obok, zaledwie kilka metrów od nich. Miałem jakieś dziwne uczucie że, nie było atmosfery radości a twarze były skupione i bardzo poważne. Czy było coś, czego nikt oprócz najbliższych Assange’a nie wiedział ? Ja w to wierzę i – jak sądzę – dowiemy się niebawem.

11.

Zrobiłem kilkanaście zdjęć które czytelnicy Naszego Pisma mają okazją obejrzeć jako historyczny moment pierwszej oficjalnej konferencji prasowej po powrocie do kraju najsławniejszego w XXI wieku, Australijczyka.

WŁODZIMIERZ KOWALIK

####################### np.pl #######################

Śledź i polub nas:
4 komentarze

Dodaj Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *