Nie chcę być świętym!
|Autor: Katarzyna Janik – Źródło:wiara.pl

Rajmund Kolbe, zwany przez najbliższych Mundkiem. Jako dziecko był bystrym chłopcem, skorym do zabaw, czasem psotnym.
Dylematy rodzicielskie ze świętością Maksymiliana w tle.
Niedawno przybiegł do mnie oburzony 11-letni syn. Zanim wbiegł do pokoju już słyszałam jak wołał: – Mamo, mamo! Nie uwierzysz, co on mi powiedział – miał na myśli dwa lata młodszego brata – On nie chce być świętym!
Na te słowa do pokoju wbiegła również moja druga pociecha, ta, której te zarzuty dotyczyły.
– Tak, to prawda! Nie chcę być świętym! – zdecydowanie potwierdził braterski donos – A wiesz, dlaczego? Bo święci zazwyczaj młodo umierają i w dodatku jeszcze na coś chorują.
„No tak” – przemknęło mi przez myśl – „roratnie rozważania w kościele o Carlu Acutisie, przyniosły nieoczekiwany skutek.” Uśmiechnęłam się i przytulające tego mojego buntownika podsumowałam:
– Nie każdy święty młodo umierał. A ty nie tyle nie chcesz zostać świętym, co nie chcesz chorować i młodo umierać… prawda? Porozmawiaj o tym z Panem Bogiem. On ma tyle pomysłów na świętość, dla każdego inny i to naprawdę bardzo ciekawy.
Buntownicza mina syna gdzieś znikła. Po chwili, jak gdyby nigdy nic, wrócił do przerwanej zabawy z bratem w sąsiednim pokoju. Trochę cała ta sytuacja mnie rozbawiła. Jednocześnie ujęła mnie szczerość wyznania mojego dziecka. Podziwiałam również fakt, że precyzyjnie potrafiło określić powód niechęci do wstąpienia na drogę do świętości… a to naprawdę coś! Może o tym myślał Jezus, zachęcając, by stać się, jako dzieci (por. Mt 18, 3)?
Szczerość wiary dziecięcej, jej autentyczność zawsze mnie fascynowały… i stanowiły niejako wyzwanie. Tak było i tym razem. „Z czym mi się kojarzy świętość? Czy ja naprawdę chcę zostać świętą?” – starałam się uczciwie odpowiedzieć, na nasuwające mi się pytania.
Poruszając ręką, niechcąco trąciłam stojący na biurku kalendarz. Poprawiając go spojrzałam na datę: 8 stycznia. „131 rocznica urodzin św. Maksymiliana Marii Kolbe” – pomyślałam. To jeden z moich ulubionych świętych, więc pamiętałam, kiedy przyszedł na świat. Rajmund Kolbe, zwany przez najbliższych Mundkiem. Jako dziecko był bystrym chłopcem, skorym do zabaw, czasem psotnym.
– Mundek, Mundek, co to z ciebie będzie? – kiedyś zawołała jego mama.

A on, przejęty tym, co zrobił, w prostocie serca poszedł do kościoła, by przed obrazem Matki Bożej, powtórzyć zapytanie swej matki. Wiemy, co było dalej. Ujrzał Matkę Bożą z dwoma koronami w rękach: białą i czerwoną. Mając wybrać jedną, wybrał obie. Jak się okazało była to zapowiedź czystości i męczeństwa.
Mundek podążył swoją własną drogą do świętości. Został franciszkaninem. Był niesamowity, wręcz „szalony” jak mawiali czasem o nim jego współbracia. Przełożeni dostrzegli jego liczne uzdolnienia i wysłali go na studia do Rzymu. Obronił tam dwa doktoraty: z filozofii i teologii. Wykazywał również ponad przeciętne zdolności matematyczno-przyrodnicze. Pasjonował go kosmos i podróże międzyplanetarne. Zaprojektował nawet etereoplan wyprzedzając epokę, w której żył.
Był człowiekiem czynu. Będąc w Rzymie widział demonstracje antykatolickie. Nie załamał się wtedy, nie narzekał, a w odpowiedzi na nie założył ruch Rycerstwa Niepokalanej. Kiedyś pociągały go militaria, chciał zostać żołnierzem. Później postanowił przez Niepokalaną, jako Jej rycerz, zdobyć świat dla Chrystusa.
Nie mając żadnych funduszy myślał o założeniu wydawnictwa. Miało ono w prosty, przystępny sposób trafiać do niezamożnych katolików, by pogłębiać ich wiedzę religijną. Przełożeni zgodzili się na to, ale Maksymilian sam miał postarać się o potrzebne środki na realizację tego celu. Przełamując wewnętrzny opór, żebrał na ulicach Krakowa, prosząc przechodniów o wsparcie na wydanie prasy katolickiej. Niestety okazało się, że na skutek rosnącej inflacji zabrakło mu 500 polskich marek. Udał się przed figurę Niepokalanej, by wyżalić się przed Bożą Mamą. To Ją ukochał i Jej zawierzył to dzieło. Ona go nie zawiodła i tym razem. Odchodząc od stóp figury, ujrzał kopertę z napisem: „Dla Niepokalanej”. Gdy zajrzał do środka okazało się, że znajdowało się tam dokładnie tyle pieniędzy ile mu brakowało. Tak rozpoczął wydawanie „Rycerza Niepokalanej”. Wydawnictwo zaczynało działać w Krakowie, a tu przełożeni zdecydowali, że przeniosą go do Grodna. Mogłoby się wydawać, że to zapowiedź upadku powstającego dzieła. Maksymilian jednak tak tego nie widział. Wypełnił ślub posłuszeństwa. Całą drukarnię zawarł w jednej walizce, do której spakował czcionki i pojechał na wyznaczone miejsce. Po pięciu latach rozwoju wydawnictwa na rubieżach Rzeczpospolitej, dobytek drukarni spakowano w kilka wagonów kolejowych.
Święty „marzył” dalej. Planował założyć ”gród Maryi”. Nie mając na ten cel środków finansowych, udało mu się uzyskać od księcia Druckiego Lubeckiego, 3 ha ziemi w Teresinie pod Warszawą. Jako świetny przedsiębiorca dostrzegał dogodność lokalizacyjną tego miejsca. Tam przystąpił do budowy Niepokalanowa. Wkrótce klasztor ten stał się największym na świecie.


Maksymilian na tym nie poprzestawał. Pragnął, aby na całym świecie powstały podobne miejsca kultu maryjnego. Nie znając języka wyjechał do Japonii, by tam zbudować drugi Niepokalanów. Po miesiącu obecności na tej ziemi rozpoczął wydawanie „Rycerza Niepokalanej” w języku japońskim, którego nie zdążył wówczas jeszcze poznać. Mając w Nagasaki do wyboru zakup gruntu pod budowę klasztoru, wybrał niedogodne miejsce. Zrezygnował z tego, które było w centrum miasta, a wybrał na zboczu góry, do którego z trudem się dochodziło. Argumentował swój wybór słowami mówiącymi o ognistej kuli, która ma tu wszystko zniszczyć. Okazał się być wizjonerem. Gdy w 3 lata po jego śmierci, spadła bomba nuklearna na Nagasaki, miasto zostało dosłownie zdmuchnięte z powierzchni ziemi… w klasztorze franciszkanów na zboczu tylko szyby wypadły z okien. Niepokalanów japoński ocalał.
Z Japonii Maksymilian wrócił do Polski. Ponownie wybrano go na gwardiana Niepokalanowa. Dalej prężnie działał w tym miejscu, przyczyniając się do jego rozkwitu. Dla dobra lokalnej społeczności założył tu zakonną straż pożarną. Dla rozwoju wydawnictwa sięgał po różne nowinki techniczne. Wykorzystywał je w służbie ewangelizacji. Zainicjował powstanie radiostacji. Myślał o założeniu telewizji. Dwóch braci wysłał na kurs pilotażu, bo planował założyć tu lotnisko, które ułatwiłoby kolportaż wydawanych czasopism.
Prężny rozwój tego miejsca przerwał wybuch II wojny światowej. Po pierwszym aresztowaniu przez Niemców, został z innymi zakonnikami zwolniony w dn. 8 grudnia 1939 r. Wrócił do klasztoru. Zorganizował nieustanną adorację Najświętszego Sakramentu. Otworzył warsztaty naprawy rowerów, zegarków. Wystawił kuźnię i blacharnię. Twierdził, że najważniejszym miejscem jest tu szpital, gdyż najwięcej łask spływa za przyczyną modlitw i cierpienia znoszonego przez chorych w łączności z Jezusem. W miejscu tym dano schronienie 3000 osób z poznańskiego, w tym dla 1500 Żydów.
W lutym 1941 r. został pojmany przez Niemców i tym razem wysłany do Auschwitz-Birkenau. W miejscu tym nie zapomniał, co znaczy być zakonnikiem i kapłanem. Umacniał na duchu współwięźniów, spowiadał ich, odprawiał potajemnie msze święte. Jego serce było wolne od nienawiści wobec oprawcy, który skazał go na piekło życia oświęcimskiego. Gdy widział, jak inni jego towarzysze niedoli, poddają się wzrastającemu w nich uczuciu nienawiści, przypominał im, że: „tylko miłość jest twórcza”… później zaświadczył o tej miłości dając za nią najwyższą cenę: ofiarował swe życie za ojca rodziny.
Zarys tej barwnej, pięknej historii św. Maksymiliana, stanął mi żywo przed oczyma. Z niemym zapytaniem wpatrywałam się w daty nadchodzących dni, w poprawionym na biurku kalendarzu… Mundek kiedyś też się zastanawiał, co z niego wyrośnie. Czas pokazał. Mundek zaś udowodnił, że warto otworzyć swe serce na miłość, zawierzyć się Niepokalanej. Warto wejść na drogę, w której Bóg prowadzi. Z taką właśnie postawą kojarzy mi się świętość.
…a bunt mego syna? Wierzę, że Bóg sobie z nim poradzi. Moim zaś zadaniem jest moje dziecko do Niego podprowadzić.
Katarzyna Janik
##################### np.pl ####################
Dzięki temu, dzięki Pani Janik, poznałam bliżej jak Wielkim śWIĘTYM jest Maksymilian Kolbe. Dziękuję
Urszula Talarek
Stypendysta Trzaskowskiego {6 tysięcy miesięcznie] niejaki Jaś Fasola został wynajęty przez kandydata na prezydenta do pisania tekstów – więc napisał- „Bogarodzico Dziewico, Bogiem sławiona Maryjo. Królowo Polski i świata, matko Narodu Polskiego. My, Biskupi Polscy i Królewscy Kapłani. Przychodzimy do twojego tronu. Królowo Polski – przyrzekamy! W niewolę Ci się oddamy. Jesteś bardziej zajebista Niż nasza matka ojczysta” –
– czytamy. Wulgarnych prowokacji skierowanych w uczucia religijne katolików jest znacznie więcej. A Platforma, KO-owcy i Owsiakowscy rechoczą ze śmiechu – tak ICH Jasio rozweseli…ł
„Katolicka-antypolityczna Polonio AUSTRALIJSKA” – zagłosuj jeszcze raz na PO i KO. Lewactwo i Trzaskowskiego.
Pokolenie JP II