Cz 1. AD 2025. „Nomen est omen”! Nomen omen – czy polonijny surrealism już w czystej postaci ? *
|Przekazał Jan Kowalski
Wprowadzenie: 3-dniowy – 75 Zjazd RN PA w Australii. Najważniejsze w programie wydarzenie to “otwarcie drzwi do Sali Balowej” – ludzie już mówią, że nazwanej “im. Prezesa Borysiewicza” …dodając, że nie wszyscy z Sydney będą TAM wpuszczani – bo zakaz dalej obowiązuje… CZARNA LISTA WYGNAŃCÓW W CZ. 2.
Na początek to o: Skandal w Polskim Klubie – Ashfield Przegrana w Sądzie Najwyższym Ambicje Prezesa Borysiewicza za społeczne pieniądze?
AUTOR Ś+P ROMAN KORBAN

Dr Roman Korban urodzony 1927 r. na Huculszczyżnie. W czasie okupacji hitlerowskiej tam właśnie oraz na Podolu brał udział w ruchu oporu. Po wojnie zetknął się ze sportem, któremu zaprzedał się najpierw z zamiłowania, a później zawodowo. Jako reprezentant Polski, czterokrotnie zdobywał tytuł mistrza kraju w biegach na średnich dystansach a także raz tytuł Akademickiego Vicemistrza Świata w biegu na 800 m. Po zakończeniu kariery zawodnika został szefem szkolenia Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Autor kilku książek m. in. Historia piłkarskiego klubu Polonia Plumpton, Australia ziemia obiecana czy pułapka, oraz wielu broszur, doniesień prasowych i radiowych.
Podobnie, jak wcześniej sport, obecnie poczesne miejsce w twórczości dr Romana Korbana zajmują sprawy australijskiej Polonii, z którą jest integralnie związany od kilku dziesięcioleci. Dramatyczne koleje losu, nieznajomość języka wykluczająca towarzyskie kontakty ze środowiskiem anglojęzycznym, samotność, tęsknota za swojską atmosferą, polską kuchnią, rozrywką, sprawiły, że wczesne fale emigracji garnęły się do polskich stowarzyszeń, organizacji i klubów. Pierwsza grupa Polaków przybyła do Sydney na statku Strathnaver 1948 r., byli to żołnierze I Korpusu Generała Andersa, bohaterowie spod Monte Casino, Dywizji Spadochronowej generała Maczka oraz ponad 200 lotników w latach wojny broniących nieba nad Anglią. W latach 1949-51 przybyły duże transporty z Niemiec i wkrótce w Sydney doliczano się ok. 30 tys. „dipisów” polskiego pochodzenia. Zastali tu tylko kilka zasiedziałych rodzin polskich, m. in. niezwykle polską, chętnie służącą pomocą rodzinę Kaczanowskich, którzy w 1925 r. uciekli z Rosji. Z tytułu zaangażowania społecznego pracy z młodzieżą, do pani Kaczanowskiej przylgnął zaszczytny tytuł „Matka Polka”. Z kolei mąż wziął udział w innym przedsięwzięciu, któremu patronowała flaga polska

Po I wojnie światowej początek niepodległej Polski, to narodziny wszystkich dziedzin politycznych, społecznych, kulturowych w życiu narodu. Z czasem pojawiło się zainteresowanie pływaniem pod żaglami, wszak uzyskaliśmy spory odcinek bałtyckiego wybrzeża. W 1932 r. spore zainteresowanie wzbudziła pierwsza samotna wyprawa L. Szwykowskiego z Gdańska do Bornholmu i z powrotem. W tym roku, na czyn szalony zdobył się gdyński harcerz W. Wagner, który na starej prymitywnej „Zjawie” pod polską banderą wypłynął w podróż dookoła świata. W drodze łódź rozpadła się ze starości, lecz uparty żeglarz popracował, kupił „Zjawę II”, którą dopłynął do Sydney. Tu znów zaistniała konieczność zmiany łodzi na „Zjawę III”, lecz w tej transakcji wydajnej pomocy finansowej udzielił mu wspomniany tutejszy patriota T. Kaczanowski, zaś spiżarnię na dalszy rejs wyposażyła mu nieliczna uboga Polonia. Wybuch II wojny światowej zaskoczył nieustraszonego żeglarza w Londynie, gdzie przywdział mundur polskiego marynarza.
W Sydney po II wojnie światowej zaczęły powstawać stowarzyszenia społeczne, kluby, parafie, a w ich ramach sobotnie szkoły polskie, biblioteki, harcerstwo i organizacje byłych żołnierzy. W swej działalności początkowo korzystano z domów prywatnych, z czasem jednak liczba członków, ich wzrastająca aktywność organizacyjna stworzyła potrzebę zakupu własnego dachu nad głową.
W tej materii największą inicjatywę przejawiał redaktor Wiadomości Polskich Jan Dunin Karwicki. W tym celu utworzona została w 1951 r. Spółdzielnia Dom Polski, im. Pawła Strzeleckiego. Zarząd spółdzielni przewidywał, że kapitał potrzebny na zakup takiego domu wyniesie 20 tys. Funtów. Postanowił zebrać tę sumę przez sprzedaż 4 tys. udziałów o wartości 5 funtów każdy. Początkowo nie był to więc bezzwrotny datek, a udział finansowy upoważniający do własności posesji uzależnionej od wysokości wkładów. Wówczas 5 funtów to był znaczny kapitał. Jeśli zważyć, że wygnańcy nie tak dawno przybyli do Australii goli i bosi, musieli urządzić sobie życie i także wesprzeć rodzinę, która w kraju oczekiwała na pomoc a tutaj organizacje ciągle wzywały do wsparcia różnych inicjatyw, to zebranie takiej sumy do łatwych nie należało. Hasło „Kup udział Domu Polskiego i dopilnuj aby kupili inni – to nakaz chwili”; dotarło jednak do społeczeństwa, blisko 20 tys. funtów zebrano i dom 1956 r. otworzył swoje gościnne podwoje. To osiągnięcie, chociaż wielkie, na dłuższą metę problemu jednak nie rozwiązało.
Rozwijające się organizacyjne życie wymagało znacznie większej powierzchni. Rocznice narodowe, manifestacje przeciwko rządom PRL i inne uroczystości musiały odbywać się w różnych aktualnie dostępnych miejscach. Zaczęła kiełkować myśl o większym pomieszczeniu, o prawdziwym, Polskim Klubie. Tym bardziej, że posesja, na której stał Dom Polski w Ashfield sięgała od Liverpool Rd do Norton St. Za przysłowiowego jednego dolara udziałowcy Spółdzielni Dom Polski zgodzili się oddać połowę posesji od strony Norton St pod budowę Klubu Polskiego w Ashfield. W zamian, Klub po spłaceniu zaciągniętych na budowę pożyczek, służyłby pomocą finansową w utrzymaniu Domu Polskiego.
Projektem tego przedsięwzięcia zajęły się w 1962 r. 3 organizacje: Stowarzyszenie Kombatantów, Lotników, Armii Krajowej oraz Koło Polek, które w tym wysiłku dzielnie sekundowało. Ogłoszono nową zbiórkę, Nie była ona łatwa, bo ‘rywalizowała’ z innym wzniosłym celem, jakim była budowa naszego pięknego kościoła w Marayong. który został spłacony, z czego można być dumnym. Kiedy kilka banków odmówiło udzielenia pożyczki, zwrócono się z prośbą do polonijnych organizacji w Cabramatta, Bankstown i Blacktown. Niestety i stamtąd po tygodniu przyszła odpowiedź odmowna. Organizacje te operowały mizernymi funduszami z trudem pokrywającymi własne potrzeby.
Ostatecznie udało się znaleźć bank, który udzielił pożyczki i z wysiłkiem wiążąc koniec z końcem roku 1966 oddano klub do użytku. Jednak od samego początku spłacanie długów obciążało budżet klubowy i zarząd zawsze miał problemy z uregulowaniem obowiązujących należności z tytułu własności.

A hojna patriotyczna Polonia? Gazety polskie owszem zamieszczały długie listy ofiarodawców, na których najwięcej miejsca zajmowały nazwiska i pozycja – 2 dolary. Ale nie spieszmy się z kwaśną ocena tego faktu. Czasy PRL-u obfitowały w prośby o donacje na przeróżniejsze cele, a ich liczba sięgała blisko 100 tytułów. W kraju na różne cele charytatywne, własną rodzinę, krewnych, w świecie na rząd emigracyjny, polskie lokalne potrzeby społeczne, jak też australijskie, od których Polonia nie stroniła, plus spłata na własny dom zmuszała do zachowania dyscypliny finansowej. A zbiórki odbywały się zawsze i wszędzie z męczącą częstotliwością. Nadto pieniądz miał inną wartość, zarobki odbiegały od dzisiejszych pułapów, zimna wojna chłodziła optymizm, a mimo to jak mu wypominano, niewykształcone pokolenie „Kolumbów” pozostawiło po sobie świadectwo świętego patriotyzmu, godne najwyższego uznania i szacunku. Zresztą wkrótce, gdy wychodźstwo stanęło na twardym gruncie nie szczędziło pomocy polskim klubom, m. in. w Ashfield udzielając pożyczek sięgających dziesiątki tysięcy dolarów. W tej sytuacji podkreślić należy, że w latach 1950-70 społeczeństwo z ogromnym trudem i poświęceniem oddało do użytku Polonii następujące inwestycje:
1) Dom polski Ashfield 1956 r. 2) Cmentarz Polski wydzielony obszar katolicki Roockwood 1962 r. 3) Kościół Polski Marayong 1966 r. 4) Klub Polski Ashfield 1966 r. 5) K.S. Polonia zawiązana już około 1950 r., a we własnym ośrodku z boiskiem w Plumptom, piłkarze i inne organizacje znalazły się około 1970 r. 6) Dom Dziecka Marayong 7) Dom Emeryta Marayong 8) Bielany leśny ośrodek wypoczynkowy dla młodzieży (80 km od Sydney) Warto dodać, że jednoczeniu się wychodźstwa polskiego w Sydney od samego początku patronowały stowarzyszenia weteranów wojennych żołnierzy – lotników z bitew o niebo angielskie, bohaterów spod Monte Casino i Tobruku, którzy wraz z ich dowódcą pułkownikiem Racięskim osiedlili się w Australii.
Ponadto na Antypody dotarła grupa polskich dyplomatów z Japonii, Chin, i urzędujących w Canberze. Jednak najwyższej rangi i najbardziej znanym był gen. Juliusz Kleeberg, któremu od samego początku powierzono funkcję Prezesa Rady Naczelnej Polonii Australijskiej. Kolejnymi autorytetami byli: 2) Sylwester Gruszka dyplomata w randze ministra. 3) J. Dunin Karwicki wydawca Wiadomości Polskich. 4) Józef Drewniak weteran, pierwszy wprowadził polskie słowo na antenę australijską, znany śpiewak operowy. 5) Alfred Poniński dyplomata, dziennikarz. 6) Ryszard Krygier polski Żyd, głęboko związany z Polonią, wydawca miesięcznika Quadrant. 7) W.G. Wojak doradca rządu federalnego do spraw etnicznych, Prezes klubu w Ashfield. 8) Komandor Jan Francki były dowódca łodzi podwodnej. 9) Ryszard Treister weteran, ranny pod Narwikiem, w ramach rehabilitacji przeleżał 20 miesięcy w londyńskim szpitalu. 10) W.W. Węglewski Prezes Stowarzyszenia Lotników.
Nadto wielu innych zacnych, szlachetnych patriotów, najczęściej weteranów wojennych, którzy w tutejszych organizacjach, klubach, stowarzyszeniach poświecili znaczną część życia na utrzymanie polskości w Australii, wsparcie naszego rządu emigracyjnego w Londynie i walkę z reżimem komunistycznym w kraju.
Ten mały fragment obrazuje dorobek wychodźstwa naszego, który nie spadł z nieba, lecz działacze patrioci latami dopominali się od własnego społeczeństwa datków na różne cele. Jednak gdy inne grupy etniczne obok poparcia zachęty od swoich narodów otrzymywali również znaczącą pomoc materialną, nasz kraj ze względu na katastroficzne zniszczenia wojenne był za ubogi na tego rodzaje wsparcie. Co więcej nasza emigracja przez cały okres panowania „władzy ludowej” była w nieustającej opozycji do PRL, stąd Polonia zmuszona była zmagać się z przeciwnościami losu i dziś nie pozwala tak cennego budzącego głębokie emocje majątku rozkradać nieznanemu przybłędzie, który przez ostatnie ćwierć wieku nic społeczeństwu nie ofiarował. (…)

Dr Roman Korban Ciąg dalszy nastąpi/ Sydney, 7.04.2017 r
Źódło „Zrób to sam”/ Oprac i Ilustracje dodał ADMIN
########################### np.pl ##########################
CZY TA HISTORIA JEST PRAWDZIWA? AŻ wstrząsa w czasie czytania.
Urszula T.
Jak najbardziej. Mam nadzieje ze nadejdzie okazja aby mocno ja wzbogacić po kolejnej publikacji kiedy zbliżymy sie do współczesności.
I ja tak myślę p. Włodzimierzu, ale czy ta polonijna „kurza ślepota” kiedyś opadnie wszystkim z oczu, tego nie jestem pewien, Bo praprapradziadek Marks nauczył, że „byt kształtuje świadomość”, a tu dla większości w Domach Polskich najważniejszy jest „kasa i kiełbasa” i granty i fundusze oczywiście, dlatego ta większość popiera i głosuje na lewactwo czyli tych prra prawnucząt po Marksie\.
Pozdrawiam Zygmunt Qld
Panie Włodzimierzu polecam! Aby poznać przynajmnie częściowo prawdę o „inteligencji” zarządzających Polonią Australijską, należy jeszcze raz przeczytać artykuł śp. Korbana pt. ,
“Roman Korban: O posznowanie Klubu wnoszę” …z 3 czerwca 2017. opublikowany na Bumerangu Polskim. Cyt. :
„Obrzydzenie budzą wypowiedzi rzecznika zarządu Roberta Czernkowskiego (…) , którego stać li tylko na szkalowanie, opluwanie bliźnich. Chodzi tu o plugawe zniewagi skierowane przeciwko emigracji solidarnościowej.(…)”
“Polacy nie mają sumienia do innych Polaków. Powinni się wstydzić. Ja się śmieję z tych ludzi. Szydzę z Ciebie i śmieję się głośno – powiedział do rodaka niezgadzającego się z jego polityką. (…)”
Dr Czernkowski, jest także Executive board member „tinku-tanku” AIPA’.
Mel-Pol
TP/6 czerwca 2025 / Dotarło to do mnie. Zgodnie z zasadą, że sukces ma wielu ojców, a klęska jest sierotą, pretendentów z Polonii australijskiej do orderów za “sukces wyborczy” na obszarach Australii I Oceanii Karola Nawrockiego zaczyna przybywać.
Jednym z nich jest p. Marek Baterowicz, dając do zrozumienia, to, że “Unia Europejska zmierza teraz w stronę nowego totalitaryzmu, ale nadal pod sztandarem Marksa, bo w 2018 wzniesiono mu w Trewirze pomnik, a liderzy UE czcili tam pamięć (i to w bazylice Konstantyna!) (…) ÓW Baterowicz już zapomniał (wiek robi swoje), że to on był największym propagandzistą UE na Antypodach i zajadłym przeciwnikiem każdego kto był przeciwnikiem tej grandy-bandy w Brukselii, flekując m.in. śp. Prezesa Edwarda Moskala i “pigeonów Dmowskiego”.
Błota jakim obrzucają “europejczycy” nowego prez. RP dr Nowackiegoj Jego Żonę i dzieci Baterowicz dotąd nie zauważył.to jego zasada: “różowe unijne okulary proszę pana”.
Jarek Micewski NZ
Oczekuję na pierwsze zatrzymania przez policję sprawiedliwości Adama Bodnara osób przegranych w wyborach – dlatego szerzących mowę nienawiści wobec siedmioletniej dziewczynki – córeczki dr Karola Nawrockiego. – obecnego prezydenta. Oczekuję i domagam się!
Justyna Janicka (Matka Polka)
@@@
Mam w mentlik w głowie i to wcale nie spowodowany jakimś stresem, lękiem, trudną sytuacją życiową, czy brakiem snu. Po prostu nie mogę sobie wyobrazić jak żyje moja – co prawda już dalsza rodzina – ale rodzina – w Australii. Nie chodzi już o to, że śmieją się, że “tam z gorąca zyje się “do góry nogami” jak wskazuje globus. Ale jak w takiej atmosferze żyć, kiedy jednych zachęca się do pracy i współpracy “dla dobra Polonii”, a drugich się wypędza z Klubu czy Domu Polskiego i umieszcza na “czarnej liście”. Moja polska rodzina jest zajęta swoim życiem, po polsku i nie miesza się w takie rozgrywki. Ale licho nie śpi. Nigdy o tym nie rozmawiałem z nimi o tym telefonicznie. Ale teraz pod wpływem tego artykułu zapytam i o to.
Zenon Budzis /Wrocław