Siedemnaście mgnień Lenina

DEBATA – NA CZASIE – bo o tylnej lewej nodze Lenina.

Autor; Andrzej Zbiegniewski

DEBATA/ RZECZ NA CZASIE

Serial „Stawka większa niż życie” emitowany na początku lat 70. we wszystkich demoludach, cieszył się sporą popularnością. Wartka akcja oparta na zapożyczeniach z Bonda. Dobre osadzenie w realiach epoki, muzyka, montaż, rekwizyty oraz unikanie nachalnej propagandy z zakresu od Lenino do Berlina, gwarantowały sukces. Założenie, iż widzowie wolą patrzeć na eleganckich niemieckich oficeròw, bardziej niż na znacznie mniej eleganckich – sowieckich, okazało się słuszne nie tylko w odniesieniu do enerdowskiej widowni.

Ilustracja
Wiaczesław W. Tichonow

Jeśli chodzi o emisję premierową, jesienią 1969 roku TVP notowała rekordy oglądalności. Po części spowodowanej brakiem jakiejkolwiek konkurencji. Alternatywą dla przygòd agenta Hansa Klossa były bowiem wzorowane na sowieckich programy rolnicze, przemòwienia Gomułki, lub telewizyjny magazyn wojskowy. Stąd bardzo poważne potraktowanie serialu przez widownię. Niesłychane powodzenie „Stawki” nie uszło uwagi samego genseka Breżniewa, ktòry polecił nakręcenie sowieckiej wersji widowiska. Zrealizowane od pomysłu do przemysłu w stachanowskim tempie, pojawiło się ono na naszych ekranach wiosną 1974 pod tytułem „17 mgnień wiosny”.

Obok: Wiaczesław Wasiljewicz Tichonow Sławę przyniosła mu rola SS Stirlitza  w Siedemnaście mgnień wiosny Семнадцать мгновений весны

Autor „Mgnień” Siemionow

Niestety, Standartenführer von Stirlitz musiał już wtedy konkurować z Arsenem Lupinem, Francois Vidocqiem i Brygadami Tygrysa. Pomimo to fani gatunku rzucili się na serial niczym szczerbaty na suchary. Po emisji paru odcinkòw przypominam sobie nawet wypowiedź wybitnego opozycjonisty przekonującego nas, iż: „serial uzmysłowił mi dalekowzroczność radzieckich służb, że już w latach dwudziestych umieściły w NSDAP tak wybitnego agenta”. Zwracała uwagę stosowana przez bohatera technika gromadzenia i analizy informacji. Jego „materiały do przemyślenia” rozpamiętywane między jednym a drugim głaskaniem psa „od godz. 17.03 do 17.05”. Zastanawiające były ròwnież refleksje radiotelegrafistki Strilitza, zdekonspirowanej krzykiem w rodzinnym języku na niemieckiej porodòwce. Sprawdziliśmy z żoną identyczną sytuację i stwierdzamy autorytatywnie – nie prawda.

Scenariusz „mgnień” tchnął mimo wszystko swoistym autentyzmem. Był przecież pisany przez czekistòw Andropowa. Kolegòw pod fachu funkcjonariuszy SD (zwierzchnikòw m.in. Sturmanna Tuska). O dziwo serial przyjęty został znacznie bardziej krytycznie w ZSRS niż w demoludach. Oficjalnie – jakże by inaczej – „Prawda” jeszcze przed premierą (w sierpniu 1973) uznała go za majstersztyk. Prywatne opinie ludzi sowieckich, zaròwno w tej jak i wszystkich innych sprawach, znacznie odbiegały od linii partii, wobec czego najnowsza produkcja Mosfilmu padła ofiarą niezliczonych dowcipòw. Mòwiono, że główną rolę najpierw zaproponowano komikowi, Jurijowi Nikulinowi, a alternatywnie klaunowi, Olegowi Popowowi. Dopiero gdy w obawie kompromitacji obaj odmòwili, obsadzono w niej Wiaczesława Tichonowa. Przyjętą przez widzòw śmiechem do rozpuku z przystojnego sztywniaka pokonującego idiotyczne problemy metodami inspektora Clouseau*.

Czy realizowany w pośpiechu serial był aż tak bezsensowny na jaki wyglądał? Jeśli nie, to co miał na celu? Dziś wiemy, że poza skontrowaniem „Stawki” celem tym było odwròcenie uwagi kawalarzy od… Lenina. Zaledwie kilka lat wcześniej hucznie obchodzono w obozie socjalizmu stulecie jego urodzin. Od początku do końca zakłamany, nawet w zakresie etnicznego pochodzenia, życiorys wodza rewolucji czczono akademiami, wspòłzawodnictwem pracy, setkami filmòw, tysiącami książek i odsłanianiem dziesiątek tysięcy (sic!) pomnikòw. Ludzie sowieccy mieli prymitywnych mitòw powyżej uszu. Korzystając z pobłażliwości gnijącej władzy ruszyła więc lawina kawałòw o Leninie, a przy okazji o Czapajewie, Krupskiej, Dzierżyńskim i grupenseksie.

Pierwszy z brzegu brzmiał następująco: „na obrazie Krupska w łòżku z Krwawym Felkiem, za oknem Newski Prospekt; tytuł dzieła: Lenin w Poroninie”.

W Leningradzie odbył się rocznicowy konkurs zegaròw z kurantem. Oto wyniki: trzecie miejsce zajął zegar grający co godzinę Międzynarodòwkę, drugą nagrodę otrzymał chronometr z kukułką skandującą „Lenin!”; natomiast zwyciężył ten z ktòrego wyskakiwał Lenin wołając: kuku! kuku! kuku!

Wielka popularność antykomunistycznych żartòw, za ktòre na obecnym etapie nie wypadało już karać śmiercią, stała się dla partii nieznośna. Dla stępienia ostrza kpin pròbowano lansowania wzorcòw zastępczych, dekorując centra miast i klockowe blokowiska hasłami: „Chwała KPZR”, „Żukow zwycięscą Wojny Ojczyźnianej”, „Politbiuro mòzgiem państwa”, „Lenin w Październiku”; do tego ostatniego żartownisie dopisywali „koty w marcu, w kwietniu psy, a maju my”.

Wszystko na nic. Nieco lepiej powiodło się dopiero z „17 mgnieniami”. Nadęty przygłup Strilitz przejął nieco krytycyzmu od Ilicza. Komitet Centralny odetchnął z ulgą. Nawet dość marne kawały w rodzaju „Stirlitz jedzie na nocną naradę do Millera. Podjeżdża pod kancelarię Rzeszy i widzi – w oknach ciemno. No tak, znaczy… szabas” – wydawały się towarzyszom z centrali mniej groźne dla systemu.

Twarze pamiętających tamte czasy rozjaśni pewnie uśmiech na wspomnienie takich oto „sztyrlicowych” charakterystyk, wygłaszanych bądź wpisywanych w żartach do akt personalnych przez klasowych i zakładowych wesołkòw: „czysty aryjczyk, typ nordycki, w NSDAP od samego początku, bezwzględny dla wrogòw Rzeszy, kompromitujących kontaktòw nie stwierdzono, wyròżniony nagrodą hitlerowską**”.

SŁODKOŚĆ IDEOLOGICZNEGO ZBRODNIARZA

„Świetlana przyszłość komunizmu” miała według Lenina uzasadniać każdą zbrodnię. Powyżej fragment radzieckiej pocztówki ze „świetlanej przyszłości” – 1976 roku.

Tytułem podsumowania wròćmy na chwilę do leninowskiego roku 1970. Jego paranoiczne świętowanie nie ominęło, bo ominąć nie mogło żadnego z demoludòw. Pamiętam Bukareszt pokryty transparentami o hasłach zaczynających się od „DUPA LENIN” (d… w języku rumuńskim oznacza m.in. „według” i dlatego zazwyczaj poprzedza cytaty). PRL znękany czternastym już rokiem panowania Gomułki także nie pozwolił się zdystansować bratnim wazeliniarzom. Spędy, olimpiady wiedzy o Leninie, obiekty użyteczności publicznej nazywane jego imieniem, pomniki, wydawnictwa… stały się istnym dopustem Boskim dla mieszkancòw siermiężnej, nadwiślanskiej kolonii Breżniewa.

Nakazowo-rozdzielczy entuzjazm obowiązywał wszystkich, od geriatrykòw w domach spokojnej starości, poprzez gòrnikòw, traczy, praczy i spawaczy, aż po przedszkolakòw. Wspomina „Kasia” – wòwczas starszak w warszawskim przedszkolu nr 61 im. Bobka Pawlaka: było to wczesną wiosną 1970 roku. Na przygotowanej przez nas wszystkich leninowskiej wieczornicy obecność była obowiązkowa. Nie tylko dzieci, ròwnież rodzicòw, co było o tyle kłopotliwe, że wieczornica odbywała się rano. Był już chyba początek marca, a mimo to wszędzie zalegał śnieg. Na tyle obfity, by zabuksował w nim wòz transmisyjny Polskiego Radia zamòwiony ne tę okazję przez ojca uczęszczającej ze mną do tej samej grupy Agnieszki Ż, ktòrej rodzic był znanym aktorem teatralnym i flimowym. Nie rozumiałam moich rodzicòw, dlaczego udział w imprezie wogòle ich nie cieszy. Jak się miało okazać – mieli rację. Uroczystość zagaiła dyrektorka, pomnikowa pani Kazia oddając następnie głos zastępcy członka Komitetu Dzielnicowego PZPR („teraz zabierze głos zastępca członka, tow. Paluszek”). Jego wystąpienie zawierało standardowy zasòb informacji: podstawy leninizmu dla dzieci, naświetlenie sytuacji międzynarodowej, nakaz dania odporu imperialistom, odwetowcom z Bonn i sajgońskiej soldatesce, jako siłom reakcji pragnącym pozbawić nas zdobyczy socjalizmu.

Inessa

Inessa Armand towarzyszka do partyjnej roboty i łóżkowa kochanka Lenina

Po odśpiewaniu „międzynarodòwki” ruszyła część artystyczna zapoczątkowana deklamacją wiesza „Już z Aurory wystrzał padł” w wykonaniu naszego grupowego mazgaja, Robusia B. Wsad poetycki był kontynuowany na przemian z rewolucyjnym baletem aż do chwili, gdy przyszła moja kolej. Jako istota z natury przekorna postanowiłam zamiast uzgodnionego wiersza Szymborskiej, powiedzieć coś od siebie. Wyszło jakoś tak: „w pokoiku na stoliku stało mleczko i jajeczko/przyszedł Lenin, wypił mleczko, a ogonkiem zbił jajeczko”. Więcej nie zdążyłam, gdyż pani Kazia złapała mnie za ucho i wyprowadziła do kąta. „Czyś ty zwariowała, wredny gnoju! Czyszczenie kibla szczoteczką do zębòw masz u mnie jak w banku” warknęła. Wykorzystując przerwę w programie, moja kumpela Agnieszka pogrążyła nas dodatkowo, intonując protest-song „Leciał Lenin przez chałupę…”. Dalszego ciągu nie było, albowiem wychowawczyni naszej grupy, pani Mirusia widząc co się święci, tygrysim susem rzuciła się na mikrofon. Po czym opadła na krzesło mamrocząc: „taka kompromitacja; co za wstyd”. Nagrywający to wszystko radiowiec pròbował ją pocieszać: „nic nie szkodzi, co trza się potem wytnie; wie pani, to nie jest typowe dla modelu wspòłczesnego przedszkolaka”. Po latach miałam się przekonać, że mòj wyskok uczynił mnie jedną z niezapomnianych postaci w przedszkolnych annałach. Może dlatego podczas jednego z mych pobytòw w starym kraju, pani Mirusia pomimo upływu niemal 40 lat bez problemu poznała mnie na ulicy, serdecznie się ze mną witając. Wspomnieniom starych dobrych czasòw nie było końca.

TOWARZYSZ „GNOM’

Negatywne nastawienie Polakòw do wszystkiego co leninowskie podsumujmy jeszcze na dwa sposoby. Jeden z największych na fali òwczesnych odsłonięć, nowohucki pomink Lenina nierozłącznie wiąże się z autentyczną anegdotą. Kiedy tylko monument był gotòw, ktoś w nocy oparł o niego rower z przewieszoną przez kierownicę parą kamaszy, a na cokole zostawił dopisek: „masz tu rower, wdziewaj buty i s….. z Nowej Huty!”. Następne ostrzeżenie przybrało postać eksplozji. Protokòł oględzin uszkodzonego pomnika z typowo milicyjną logiką stwierdzał: „wybuch naruszył tylną lewą nogę Lenina”.

Partyjni dziennikarze spędzali leninowski rok na poszukiwaniu świadkòw historii mogących pochwalić się osobistym kontaktem z Iliczem na polskiej ziemi. Jeden z kawałòw ujmował to następująco. Do starego gazdy zgłosił się redaktor „Trybuny Ludu”: czy to prawda gòralu, że widzieliście Lenina na własne oczy? Ajuści, panocku, widziołek go tak jak i pana widzę. No to opowiedzcie dokładniej. Ano stał na peronie w Poroninie o świcie po kolana we śniegu. Wkoło ni żywej duszy. Tylko ja i on. Postał, postał, a potem ruszył do lasu. Pamiętam jakby to było wcora. Taki wyniosły, dumny, z władczym spojrzeniem, z łysiną, w grubym futrze, no i te wspaniałe rogi… Zaraz, gazdo, jakie rogi? To może nie był Lenin tylko jeleń? A moze i jeliń?!

Przypisy: *to właśnie von Stirlitz prowadził: poszukiwania zaginionego pocisku V-2, przygotowania do zniszczenia Krakowa, nadzòr nad inwigilacją niemieckiej siatki GRU i wiele innych akcji, zawsze zakończonych niepowodzeniem. **scenarzysci z KGB, sami będąc laureatami nagròd leninowskich i stalinowskich, nie wyobrażali sobie jak widać, by w III Rzeszy nie było takowej nagrody.

Autor artykułu Andrzej Zbiegniewski /Australia

Dziekujemy Panu Andrzejowi

Przypisy od red. np.pl:

Z archiwum NP. Czy ktoś zastanawiał się nad etymologią nazwy „Rem” (REM):. Nie? Oto proszę bardzo; zaraz wam to w skrócie wyłożę i cytuję z książki Marka Azbela „Refusenik”, przypis na str. 85. „Vlad-len”, skrócone Vladimir Lenin, było jednym z tych absurdalnych imion nadawanych dzieciom urodzonych w Rosji i w krajach gdzie „Proletariusze łączyli się”. Dziewczynki nazywano „Nin-el” – Lenin wspak. Ale jednak najbardziej debilnym pomysłem było imię „Rem” – skrót od sloganu zawierającego obietnicę Lenina; „R-iewolucja i E-liektrifikacja M-ira”-REM. I właśnie takie pseudonimy twórcze wybrali sobie „tfórcy”:

„REM” nr 1. Jan Cajmer, pierwotnie Johann Zeimer – muzyk pochodzenia żydowskiego o korzeniach austriackich. Był dyrektorem powstałej w 1946 Orkiestry Tanecznej Polskiego Radia, w latach 50.

I „REM” nr 2. to Jerzy Urban, syn Jana dziennikarza, członka Bundu i PPS oraz Marii z domu Brodacz (1900–1994). Urbachowie byli niereligijnymi i zasymilowanymi Żydami. Wg Jerzego Urbana jedna z jego babek była Żydówką z Rosji.

W 2002 aktor Tichonow przeszedł zawał serca.  Szpitalem była klinika wojskowa. Podczas spisywania danych personalnych obok imienia i nazwiska na pytanie o stopień podał Standartenführer.

28 listopada 2009 aktor Wiaczesław W. Tichonow trafił do Centralnego Szpitala Klinicznego w Moskwie. 3 grudnia przeszedł kolejny zawał i był operowany. Zmarł dzień później. Kondolencje rodzinie zmarłego złożyli Władimir Putin i Dmitrij Miedwiediew.

Red. np.pl/ Ilustracje i opisy dodał ADMIN

##################### np.pl.#####################

Śledź i polub nas:
3 komentarze

Dodaj Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *