Od Moczadeł po Australię, czyli dzieje rodziny Balcerzaków

Część 3 i 4.

W Golinie Rosjanie rozstrzelali około 400 Niemców

Autor: Łukasz Rewers

Stopniowe opanowywanie od 1944 r. polskich miast przez Rosjan przynosiło ze sobą falę radości jak i niepokoju. Z jednej strony cieszono się z przepędzenia Niemców, z drugiej strony odczuwano obawę przed zbrodniami komunistów. Mało kto wtedy zdawał sobie sprawę, że posuwający się front oraz zakulisowe działania konferencji jałtańskiej przyniosą ze sobą cierpienie i śmierć dla wielu Polaków, walczących zbrojnie po wojnie z nowym okupantem, jak i również pokojowo podczas masowych wystąpień.

21 stycznia 1945 r. w godzinach porannych Golina została opanowana przez setki niemieckich żołnierzy, uciekających przed zbliżającym się frontem. Żołnierze ci, zapewne z obawy przed Rosjanami, odnosili się nieco łagodniej do miejscowej ludności. Byli nawet skłonni dzielić się jedzeniem. Pewien Niemiec zawołał wałęsającego się po ulicy młodego Balcerzaka, ponieważ chciał mu dać zupę do zjedzenia. Chłopak jednak odmówił. Rozwścieczyło to hitlerowca, który zaczął mierzyć z karabinu do Balcerzaka. Na szczęście nie oddał strzału. Następnego dnia, w niedzielę, Golina opustoszała. Panujący wówczas spokój został niestety szybko zmącony przez czołgi Armii Czerwonej. Na drogach była masa czołgów oblepiona żołnierzami. Czasami, podczas podróży, żołnierzy zaspali i spadali z wycieczenia z czołgu pod gąsienice następnych. Nie przerwany sznur broni, czołgów, samochodów i dziesiątki tysięcy wojska pędził na zachód. Mówiono że do wieczora sowieci okrążyli Poznań. Wojsko które wchodziło do Goliny po rozkazie “spocząć’ padało jak stało z wycieczenia. Rosjanie, po opanowaniu Goliny, zaczęli od nowa tworzyć lokalną administrację. Uformowano na przykład przymusowe drużyny robotnicze składające się z niemieckich jeńców. Ich zadaniem było uporządkowanie miasta i jego okolic z porzuconych i zamarzniętych ciał Niemców.

Ciekawostką jest to, że do usuwania rozjechanych przez czołgi ciał, oddziały wykorzystywały kilka dużych drzwi z budynków gospodarskich, na które wrzucali zmiażdżone i wgniecione w ziemię narządy oraz kości. Zmarłych chowano w poniemieckich dołach obronnych na terenie lokalnego targowiska. Akcja oczyszczania miasta, i jego okolic, trwała 3- 4 dni. Opanowanie Goliny przez Rosjan nie uspokoiło Polaków. Golinianie nie tylko obawiali się samych komunistów, lecz również powrotu Niemców. Obawy te nie były bezpodstawne. Niedługo po zajęciu miasta do Goliny wjechało parę ciężarówek, wypełnionych niemieckimi żołnierzami. Niemcy ci prawdopodobnie nie byli świadomi tego, że Golinę opanowali wcześniej sowieci. Doszło do drobnej potyczki pomiędzy hitlerowcami a sowietami, w wyniku której życie straciło parę osób. Ostatecznie około 400 Niemców poddało się. Przetrzymywano ich przez jakiś czas w oborach pana Przygodzkiego. Los jeńców był jednak z góry przesądzony. Pewnego dnia zaprowadzono ich na przedwojenne targowisko nad okopy, gdzie zostali podzieleni na grupy liczące po dwadzieścia osób. Do rozstrzelania przydzielano, do każdej z tych grup, po czterech rosyjskich żołnierzy, z których każdy zabijał po pięć osób. Wśród zamordowanych znalazł się również niemiecki burmistrz Goliny. Te wstrząsające wydarzenia były nie lada „atrakcją” dla lokalnych mieszkańców, jak również dla ukrywających się w okolicy Żydów. Doświadczeni sześcioma latami niemieckiego terroru z chęcią obserwowali egzekucję niedoszłych oprawców. Proszący o odzienie otrzymywali od Rosjan wygodne i ciepłe ubrania należące wcześniej do Niemców, którzy byli zmuszani do pozbycia się ich jeszcze przed własną egzekucją.

W styczniu 1945 r. Kazimiera Balcerzak przybyła do gospodarstwa na Moczadłach. Była tam świadkiem pospiesznej ewakuacji Mezmerów (?) – rodziny rumuńskich Niemców, którzy przejęli gospodarstwo po Balcerzakach. Gdy Mezmerzy wyruszyli ze swoim dobytkiem w stronę Szyszłowa Kazimiera Balcerzak weszła do dawnego domu. Znalazła w nim duże ilości pozostawionego jedzenia, żywe zwierzęta gospodarskie oraz spotkała swojego dawnego komornika – Bronisława Jakubowskiego, pracującego do niedawna dla niemieckich gospodarzy. W ten sam dzień przyszło jeszcze trzech innych Polaków. Powiedzieli, że służyli wcześniej u Niemców i byli z nimi ewakuowani. Poprosili o schronienie do czasu przejścia frontu. Następnego dnia na Moczadła przybył syn Kazimiery – Franciszek. Po jego przyjściu Kazimiera Balcerzak kazała, ukrywającym się w gospodarstwie chłopom, zabić pięć ocalałych świń. Mięso schowała później w słomie, a część dała synowi z poleceniem dostarczenia go dla reszty rodzeństwa i dla jego ojca, nadal przebywających w Golinie. Wręczyła mu również świeżo upieczony chleb. Gdy Balcerzak wrócił do Goliny radość pozostałych członków rodziny była niewyobrażalna. Po raz pierwszy od kilku lat mogli najeść się mięsem do syta.

Kazimiera Balcerzak z wnuczką (zdjęcie z 1950 r.)

Źródła: – Relacja ustna Andrzeja Balcerzaka z Melbourne (Australia), oparta na nagranych wspomnieniach jego ojca Franciszka Balcerzaka, zebrana przez Łukasza Rewersa w sierpniu 2021 roku. – Zdjęcie należące do rodziny Andrzeja Balcerzaka.

Łukasz Rewers

####^####

Część 4.

Żołnierz Sowiecki wymienił trzy sprawne zegarki za jeden działający, a inny myślał, że Niemcy mają… rogi

II wojna światowa była nie tylko areną walk aliantów ze skrajnym nacjonalizmem (głównie III Rzesza, Włochy i Japonia), lecz również faszyzmu z komunizmem. Choć oba systemy totalitarne dopuszczały się ludobójstwa, nie brakowało jednak sytuacji, które określilibyśmy, jako absurdalne lub nawet komiczne, o czym przekonała się rodzina Balcerzaków.

Dla młodego Franciszka Balcerzaka powrót do dawno niewidzianego domu na Moczadłach nie był jedyną nowością. Pewnego dnia w polu niedaleko Moczadeł znalazł martwego esesmana. Zmarły miał na sobie niezniszczone buty, mundur oraz płaszcz. Nie mogąc zdjąć butów i munduru wrócił do domu po nóż, aby dzięki niemu rozciąć zmarznięte obuwie i mundur, które dla nieżyjącego oczywiście nie miały żadnego znaczenia, a dla chłopaka, chodzącego przez sześć lat w samych łachmanach, było sprawą priorytetową. Po powrocie okazało się, że ktoś w międzyczasie zdołał z niego zdjąć buty i plaszcz. Na szczęście został mundur, który, pomimo że był dla Balcerzaka nieco za duży, po zerwaniu niemieckich insygniów oraz zaszyciu dwóch dziur po kulach, nosił przez kolejne dwa lata.

Niedługo potem los po raz kolejny uśmiechnął się do młodego Balcerzaka. Po kilku dniach w Golinie jakiś nieznany Polak podarował mu na ulicy swoje buty. W podobnym okresie jego ojciec – Franciszek miał ciekawą rozmowę z pewnymi czerwonoarmistami, którym opowiadał m.in. o Moczadłach. W pewnym momencie jeden z żołnierzy zapytał się go, dlaczego nie wraca do dawnego gospodarstwa, skoro nie ma już tam Niemców. Balcerzak odpowiedział, że nie ma czym zabrać dzieci i swój skromny dobytek. Gdy to usłyszał Rosjanin, zatrzymał pewną niemiecką rodzinę, uciekającą swym wozem na Zachód. Kazał im go opuścić, bo chciał go dać Balcerzakowi. On jednak odparł, że nie chce tej furmanki. Żołnierz uznał to za obrazę. Wycelował karabin w Balcerzaka, nazwał go głupcem i kazał się wynosić… Mimo to dawny gospodarz i tak po jakimś czasie powrócił na stałe, ze swoimi dziećmi, na Moczadła.

Nie po raz pierwszy Balcerzacy byli świadkami dziwnego, a niekiedy zabawnego zachowania Rosjan. Niektórzy z napotykanych w późniejszym czasie żołnierzy stwierdzali, że jeszcze nie mieli okazji, żeby zobaczyć prawdziwych „Germańców” – jak sami ich zresztą określali. Wyobrażali sobie Niemców, jako agresywnych, dzikich Germanów z rogami na głowie. Przez propagandę ZSRR ciężko im było zrozumieć, że obywatele III Rzeszy mogą wyglądać tak samo jak Rosjanie. Niejednego Polaka zadziwiała również wyraźna przepaść mentalna między naszymi rodakami a nowymi okupantami. Zdarzyło się bowiem, że pewien czerwonoarmista dał Polakowi trzy rzekomo zepsute zegarki za jeden sprawny. Feralny żołnierz nie zdawał sobie jednak sprawy, że zegarek należy od czasu do czasu nakręcać, aby dobrze funkcjonował… Zachowanie czerwonoarmistów nie pozwalało więc zapewnić należytego spokoju w okolicy, w której to nadal przebywali Niemcy. Niemniej, aby nie dopuścić do powstania hitlerowskiej partyzantki często uciekano się do decyzji, jaką było rozstrzeliwanie niemieckich żołnierzy. W naszym regionie do takiej sytuacji doszło chociażby w Golinie czy w Lucynowie, w którym, przy jednej stodole, rozstrzelano siedemnastu Niemców. Sowieci nie mogli jednak obsadzić każdego kawałka ziemi swoimi żołnierzami. Powstawały w ten sposób „luki”, którymi przemieszczały się niedobitki niemieckiej armii, dezerterzy czy uciekinierzy. 25 lub 26 stycznia 1945 r., pod wieczór, na Moczadła przyjechało, na konnym wozie, osiemnastu niemieckich żołnierzy, którzy na kilka godzin zajęli gospodarstwo Balcerzaków. Co ciekawe szesnastu z nich potajemnie zdezerterowało w nocy. Rano został tylko jeden oficer, do niedawna dowodzący tymi Niemcami, oraz żołnierz, zdający mu raport o tej ucieczce. Pozostała dwójka hitlerowców również opuściła Moczadła. Na szczęście nikomu nie zrobili krzywdy.

^^ Franciszek Balcerzak (senior)

Łukasz Rewers

Źródła: – Relacja ustna Andrzeja Balcerzaka z Melbourne (Australia), oparta na nagranych wspomnieniach jego ojca Franciszka Balcerzaka, zebrana przez Łukasza Rewersa w sierpniu 2021 roku. – Zdjęcie należące do krewnych Andrzeja Balcerzaka.

####################################

np.pl

Śledź i polub nas:

Dodaj Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *