5.FELIETONY Z POLSKI

AUTOR: EWA DZIAŁA-SZCZEPAŃCZYK

Niska samoocena Polaków – próba analizy zjawiska

Nie trzeba być zbyt spostrzegawczym, żeby zauważyć, że jesteśmy jako nacja naznaczeni kompleksem niższości w stosunku do innych narodów, a zwłaszcza należących do tzw. kręgu cywilizacji zachodniej (oceniamy siebie gorzej, niż inne narodowości oceniają nas). Wpajano nam ten kompleks metodycznie latami przez cały czas trwania PRL-u i nie zaprzestano tego procederu w III RP, a nawet go nasilono (byśmy czasami nie uwierzyli we własne siły, bo to wyraźnie kolidowało z interesem tych, którzy pilotowali transformację naszego kraju). I w ten oto sposób wyrosły kolejne pokolenia mocno zakompleksionych Polaków.

Te ofiary pedagogiki wstydu (serwowanej im niemal każdego dnia w mediach i przez tzw. autorytety), traktują obecnie wszystko co płynie z tzw. Zachodu jako objawienie. Mało tego, nawet działania jawnie nam wrogie oraz fałszywe informacje na nasz temat, z zapałem  kolportowane przez wrogów naszego państwa, nie budzą niepokoju naszych rodaków. Wydaje się, że jedynym wyjściem z tej narodowej zapaści jest EDUKACJA (niestety potrzeby jej prowadzenia nikt z polskich decydentów nie zauważa, albo wręcz przeciwnie – zauważa, ale nie chce się jej podjąć z powodów nam bliżej nieznanych.

To zagadnienie wymaga odrębnej analizy). Na czym miała by owa edukacja polegać? Przede wszystkim na przywróceniu pierwotnego znaczenia pojęć oraz sprawieniu, by w świadomości polskiego społeczeństwa „zagościła” wreszcie znajomość prawdziwych faktów dotyczących współczesności, jak również tych historycznych. Ich znajomość z pewnością podziałałaby na naszych rodaków niczym ozdrowieńczy okład na ich skołatane propagandą umysły.

 Tych zafałszowanych pojęć i faktów jest wiele, skupmy się jedynie na TOLERANCJI, tak mocno ostatnio eksploatowanej przez krzewicieli neomarksizmu w Polsce. Brakiem tolerancji biczowani jesteśmy z upodobaniem już od wielu lat przez przesiąkniętych tą ideologią zachodnich polityków i zachodnie media – zwłaszcza wywodzących się z krajów „o dużej tradycji w jej praktykowaniu”. Zapewne te „bogate doświadczenia” dają im prawo do pouczania innych i ogłoszenia się awangardą ludzkości jeżeli chodzi o krzewienie wszelkich odmian tolerancji. Edukacja w tych krajach nie obejmuje np. wiedzy, że gdzieś na wschodzie Europy istniało kiedyś państwo, które standardami tolerancji i demokracji znacznie te kraje w swoim czasie przewyższało. Jednak na ich poziom edukacji historycznej nie mamy żadnego wpływu, ale na naszą, jak najbardziej. Dlatego trzeba naszym rodakom pokazać np. jak w tych „cywilizowanych” państwach wyglądała i to do niedawna, tolerancja wobec mniejszości narodowych.

 Dobrym przykładem tej „tolerancji” było notoryczne wypędzanie Żydów z wielu państw Europy – niekiedy kilkukrotne, a w niektórych z nich obowiązywał zakaz ich osadnictwa. Podczas ostatniej wojny światowej rządy i przedstawicielstwa wielu państw nie tylko nie chciały przyjąć na swój teren uciekających Żydów, ale niektóre gorliwie pozbywały się własnych współobywateli pochodzenia żydowskiego, organizując załadunek do wagonów i ich wywózkę do obozów śmierci. Stosunek do homoseksualistów w tych państwach pozostawiał również wiele do życzenia.

U nas nigdy takich osób nie penalizowano, w przeciwieństwie do wielu krajów Europy, a w USA jeszcze w 2003 roku homoseksualizm był uważany jako przestępstwo o charakterze kryminalnym. Szczególnym przejawem „wybitnej” tolerancji w wydaniu „cywilizowanych” krajów Zachodu było i to do niedawna, traktowanie kobiet. Prawa wyborcze kobiety zdobyły w USA w 1920 r., we Francji -1944 r., Włochy -1946, a w Szwajcarii dopiero 1971, a w jednym z kantonów w 1990 r. Tymczasem w Polsce te prawa kobiety uzyskały tuż po odzyskaniu niepodległości czyli w 1918 r. W niektórych z tych krajów kobiety długo nie miały dostępu do edukacji, a nawet wstępu do zwykłego sklepu bez towarzystwa mężczyzny. Szczególnie jaskrawym przykładem „niebywałej” tolerancji społeczeństw Zachodu był ich stosunek do ludzi innych ras. Tu uprawianie kolonializmu, szczególnie ulubionego „zajęcia’ jakim się oddawało (jeszcze do niedawna) wiele państw zachodniej części Europy, „zrobiło co swoje” z wieloma podbitymi ludami. Szczególnym „osiągnięciem” w tym zakresie może „pochwalić się” Belgia. Za czasów panowania króla Leopolda II wymordowano około 10 milionów mieszkańców Konga – ówczesnej koloni tego kraju.

Anglicy również mają sporo za kolonialną skórą. Jednak jednym z największych „sukcesów ” ekonomicznych tej nacji był handel ludźmi, jakiemu się oddawał praktycznie każdy obywatel Imperium Brytyjskiego w sposób bezpośredni lub pośredni. Machina „transferu” mieszkańców Czarnego Lądu do obydwu Ameryk działała niezawodnie (i objęła według różnych szacunków nawet do 100 milionów ludzi), ponieważ tzw. szary obywatel tego Imperium kupował akcje kampanii handlowych, które się tym procederem zajmowały. Inne kraje Europy Zachodniej (np. Francja, Hiszpania) równie sprawnie jak Brytyjczycy radziły sobie z wyzyskiem kolonialnym podbitych narodów.

Niektórzy gorliwi „polscy” historycy wytykają nam, że nie byliśmy tak zupełnie bez skazy i mieliśmy również zapędy imperialne wchłaniając inne narody np. Litwinów. Tylko jest jedna „subtelna” różnica między naszym „imperializmem” a europejskim – elity litewskie były obdarzone tymi samymi przywilejami co nasze, i posiadały takie same możliwości awansu w strukturach państwa, co Polacy. Czy istniały analogiczne relacje w tamtym czasie (i później również),  między np. Francuzami a ludami przez niech podbitymi? Owszem, Anglicy „bardzo szanowali” maharadżów w podbitych Indiach, ale traktowali ich raczej jako miejscowych nadzorców podbitego narodu (w końcu Anglików relatywnie do Hindusów była zaledwie garstka – musieli się wesprzeć na miejscowym elemencie). Ten sam manewr stosowało wiele państw parających się kolonializmem – wyłuskiwali elity w podpitym kraju i tworzyli z nich miejscowych „ekonomów”, dając im (lub utrzymując) przywileje w zamian za lojalność. Czy taka sytuacja miała miejsce w Polsce? TAK, wówczas, gdy to my byliśmy kolonizowani np. przez ZSRR. Imperium sowieckie wykreowało u nas nowe elity nadzorcze, których dzisiejsi „ideowi” spadkobiercy, nieco przefarbowani, bardzo dbają o to byśmy nie znali własnej historii i byli nieustająco niedowartościowani.

 Duże tradycje w obszarze szeroko pojętej TOLERANCJI – to zaledwie jeden z wielu elementów naszej narodowej tożsamości, z którego możemy być dumni. A tymczasem jesteśmy kłębkiem kompleksów. To elity innych państw, narracją swoich mediów i wypowiedziami polityków, uczą nas tolerancji i demokracji, przyklejają łatkę antysemitów, homofobów i faszystów. A my, w swojej ogromnej masie, poddajemy się tej narracji i coraz bardziej pogrążamy w kompleksach, nie zdając sobie nawet sprawy jak zgubny jest to proces dla naszej narodowej egzystencji. Jak go zatrzymać? Tylko rzetelna WIEDZA i płynące z niej poczucie własnej wartości, może nas wyrwać z tego stanu.

Ewa Działa-Szczepańczyk

***

Od red. np.

LEOPOLD

Król Leopold ma do dziś pomnik przed Europarlamentem. Trudno dokładnie ocenić, jak wielu Kongijczyków zginęło za sprawą tego króla Belgów. Szacunki zaczynają się od miliona, a kończą na 15 mln ludzi, choć historycy coraz częściej zgadzają się co do liczby 10 mln zabitych. Belgom nikt  niczego nie zarzuca, że król Leopold ma do dziś pomnik przed głównym wejściem do gmachu Europarlamentu. Byli komuniści jak np, Millery, Cimoszewicze czy Belki zdejmują  przed nim kapelusze – jak przystało na tolerancyjnych dzentelmenów z UE, a Europejskie damy; Hubnery, Róże Thun’y von itp. czy Kopaczki które mówią, że Matki- Polki cuchną naftaliną, dygają wdzięcznie i w pośpiechu głosują jak leci przeciwko Polsce. I tak idą w świat paszkwile o polskiej homofobii, o Polakach jako o ciemnych antysemitach – w czym popiera ich nob-(g)listka Olga T. zza Bugu. A kiedy w Polsce zaczęto usuwać pomniki komunistów i stalinistów to rozległ się wrzask „proletariuszy” o polskiej barbarii. I zaczęli sami – ONI – byli komuniści wraz z lewakami – walczący o sprawiedliwość i równość społeczną, nazywać nasze polskie ulice imionami tych spod znaku „Proletriusze wszystkich krajów łączcie się”!…

„Śmierć jednego człowieka to tragedia, śmierć milionów to tylko statystyka”. Wg jednych źródeł, słowa te miał wypowiedzieć Józef Stalin, według innych – że napisał je w 1956 r. Erich Maria Remarque w „Czarnym Obelisku”. …(ajot)

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Śledź i polub nas:
Jedenkomentarz

Dodaj Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *