Czas APOKALIPSY -13 grudnia 1981 – 22 lipca 1983.

KINO „MOSKWA”

Nie dość, że na kinie Moskwa widniał napis „Czas apokalipsy”, to jeszcze przed nim stał, jak na zamówienie, wojskowy wóz opancerzony SKOT, a wokół żołnierze. Tak moment zrobienia kultowego zdjęcia opisywał jego autor Chris Niedenthal w swojej autobiografii „Zawód: Fotograf”.

Był 14 grudnia 1981 r., dzień po wprowadzeniu stanu wojennego. Za fotografowanie na ulicach (zwłaszcza funkcjonariuszy milicji) można było trafić do więzienia. Dlatego Chris Niedenthal ukrył się ze swoim aparatem w kamienicy naprzeciwko i szybko nacisnął spust migawki. Stanął w głębi, żeby odbijające się od obiektywu światło nie zwróciło uwagi milicjantów.

Zrobić zdjęcie to jedno. Ale jak w tych warunkach sprawić, żeby trafiło ono do zagranicznych mediów? Korespondencja była bowiem cenzurowana, a komunikacja z Zachodem odcięta. Chris Niedenthal postanowił pobiec na dworzec kolejowy i znaleźć jakiegoś obcokrajowca jadącego do Berlina. Trafił na studenta, który zgodził się przewieźć film i zanieść do redakcji Newsweeka. Udało się, klisze trafiły we właściwe ręce. Tyle że wydawca tak skadrował zdjęcie, że ucięty został napis kino Moskwa, który przecież dopełniał przekazu. Na szczęście kolejne publikacje naprawiły ten błąd, a zdjęcie stało się jednym z najsłynniejszych symboli tamtych czasów. Pokazało, że w tak trudnych momentach fotografia może znaczyć więcej niż tysiące słów.

###

Hymn “Solidarności”

ON KLĘKAŁ TYLKO PRZED BOGIEMOcalmy od zapomnienia Tego już zapomnianego

Zgodnie z uchwałą XIII Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ pieśń „Solidarni” stała się hymnem NSZZ „Solidarność”. Autorem słów jest Jerzy Narbut, (12 PAŹDZIERNIKA 1925 – 31 MAJA 2011) a muzyki Stanisław Markowski.

Jerzy Narbut

Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że taki pisarz, który nie tylko „atakuje” krytycznym słowem komunę, ludzi pokroju Kuronia czy Michnika,  (…) w ujęciu miłośników poprawności politycznej, jest niebezpiecznym przeciwnikiem, którego najlepiej zamilczeć. I tak się stało. Tym bardziej, że Narbutt miał jeszcze jedną wadę: czysty życiorys, nigdy nie dał się uwieść PRL-owskim „powabom”, od 1945 roku świadomie uczestnicząc we „froncie odmowy” (który sam sobie wymyślił, bo niestety frontu jako takiego nie było, tylko pojedyncze przyczółki: Herbert, Narbutt, Jerzy Braun, Grzędziński i może dwóch-trzech jeszcze). A tego dzisiaj w Polsce i na świecie się nie wybacza.  Dlatego debiutował dopiero sporo po trzydziestce, nie skalał się też pisaniem do prasy PAX-owskiej – wspomina Jan M. RUMAN

Kiedy umarł w Warszawie Twórca hymnu „Solidarności” nie było rozgłosu. Wiadomość o Jego śmierci nie trafiła na pierwsze strony gazet, portali internetowych. Tu i ówdzie pojawiły się krótkie noty wspomnieniowe, bo ci, którzy Go poznali zapamiętają Go na zawsze. Pomyślałem, jakie życie taka śmierć. Żył cicho, na skraju toczącej się rzeczywistości, potrafiafiąc jednak odcisnąć na niej niezatarte znamię. Był fenomenem – niezwykłym przypadkiem człowieka pokornego i dumnego zarazem. Poznałem Go w redakcji tygodnika „Ład”. Publikował u nas swoje felietony. Pojawiał się raz w tygodniu. Przenikliwym spojrzeniem spoglądał na nas, młodych, pełnych zapału. Czasem rzucał jakieś wspomnienie powstańczej Warszawy. Jej obraz nosił w sobie każdego dnia. Skromnej postury, delikatny nie nadawał się do dowodzenia antykomunistyczną rewoltą. Wniósł w nią wkład, na swój poetycki sposób. Napisał słowa, które – opatrzone muzyką Stanisława Markowskiego – stały się hymnem potężnego związku zawodowego:

Solidarni, nasz jest ten dzień,

A jutro jest nieznane,

Lecz żyjmy tak, jak gdyby nasz był wiek;

Pod wolny kraj spokojnie kładź fundament.

A jeśli ktoś nasz polski dom zapali,

To każdy z nas gotowy musi być,

Bo lepiej byśmy stojąc umierali,

Niż mamy klęcząc na kolanach żyć.

Solidarni, nasz jest ten dzień;

Zjednoczmy się, bo jeden jest nasz cel !

^^^

A jeśli ktoś nasz polski dom zapali,

To każdy z nas gotowy musi być,

Bo lepiej byśmy stojąc umierali,

Niż mamy klęcząc na kolanach żyć.

Solidarni, nasz jest ten dzień;

Zjednoczmy się, bo jeden jest nasz cel

***

Po jego śmierci – w komunikacie PAP – przypomniano, że miał niemały, ale też – dodajmy – szerzej nieznany dorobek: Jerzy Narbutt był autorem kilku zbiorów opowiadań, tomów wierszy, licznych artykułów i esejów. Wśród napisanych przez niego utworów prozatorskich znajduje się przede wszystkim kilka tomów nowel m.in. „Debiut i inne opowiadania”, „W mieście wesele”, „Znowu zakwitnie listopad”, „Benefis” i powieść „Ostatnia twarz portretu”, pierwotnie wydana w drugim obiegu w 1981 roku. Drugie wydanie wyszło po latach, dopiero w 2002 r. Napisał również m.in. „Uciec z wieży Babel”, „Awantury polemiczne”, „Od Kraszewskiego do Parnickiego”, „Spory o słowa, spory o rzeczy”, „Dwa bunty” i „Wyrzucony na brzeg życia”. Jerzy Narbutt zadebiutował jako prozaik w roku 1957 na łamach „Tygodnika Powszechnego”. W roku 1975 Narbutt podpisał List 59 przeciw zmianom w Konstytucji PRL, za co został objęty zakazem druku i publikował w wydawnictwach tzw. drugiego obiegu m.in. w pismach „Zapis”, w „Spotkaniach”, „Opinii”. Współpracował z prasą katolicką, przez wiele lat przede wszystkim z tygodnikiem „Ład” – aż do jego upadku w 1994 r.

Urodził się 12 października 1925 roku w Warszawie w rodzinie o tradycjach patriotycznych – jego dziadek Ferdynand był uczestnikiem Powstania Styczniowego. Narbutt studiował na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Warszawskiego, m.in. u prof. Władysława Tatarkiewicza. Przeszłość rodziny pisarza związana była z Kresami. Rodzinne gniazdo Narbutta to Szyrwinty, majątek ziemski po stronie Litwy Kowieńskiej. Świadectwa rodzinne z Kresów zadecydowały o kresowej tematyce wielu jego utworów literackich. Większość życia spędził jednak w Warszawie, gdzie przeżył i Wrzesień 1939 roku i Powstanie Warszawskie. Po 1945 roku przez sześć lat ukrywał się, zagrożony poborem do ludowego wojska (orzeczono, że jest zdolny do służby, mimo trapiących go od dzieciństwa chorób). Aresztowany i osadzony w więzieniu, wyszedł dzięki amnestii. W latach stanu wojennego ponownie ukrywał się, tym razem przed internowaniem, m.in. w klasztorach w Serpelicach i Lubartowie.

Przypomniano też: Był laureatem nagrody literackiej im. Leszka Proroka, posiadaczem lauru poetyckiego „Białego Pióra” w Płocku, nagrody specjalnej ministra kultury i dziedzictwa narodowego. W roku 2007 prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Komandorią Orderu Odrodzenia Polski. Nie mogę do tego nie dodać, że odszedł od nas dumny warszawiak i Polak. Ta duma nigdy nie prowadziła Go do wyniosłości, lecz do służby innym. Nigdy nie ugiął kolan przed możnymi i mocarzami świata tego.  Klękał tylko przed Bogiem.

Miejsce wiecznego spoczynku Jerzego Narbuta

Żegnaj Jurku! Niech Pan da Ci niewiędnący laur chwały. Mówił i pisał jego Przyjaciel Jan M. RUMAN w latach 2006-2011 i od 2017 redaktor naczelny Biuletynu IPN. Zmarł 31 MAJA 2011 r.  Uroczystości pogrzebowe odbyły się 6 czerwca w Jego ulubionym sanktuarium św. Andrzeja Boboli. Został pochowany na cmentarzu katolickim na ul. Wolskiej. Warto zatrzymać się tam przy Jego grobie. A  członków Solidarności, działaczy i tych na najwyższych stanowiskach państwowych chwila zadumy o mrocznym czasie Stanu Wojennego i o tym Człowieku, który klękał tylko przed Bogiem  – do tego solidarność po prostu zobowiązuje

Źródła: „Tygodnik Solidarność” nr 48, z 26 listopada 2010/ Biuletyn IPN/ Materiały własne/ Zdjęcia: Wikipedia/

Antoni J, Jasiński

#######################################################

Śledź i polub nas:

Dodaj Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *