Noszenie maseczek zaczynem przyspieszonej ewolucji człowieka

Z ostatniej chwili!!! Najmodniejsza maseczka noszna przez „demokratów i lewicę”. Do nabycia w „Śmieszny sklep.pl” za jedyne 12.89 zł.

Autor: Ewa Działa-Szczepańczyk

Już niedługo upłynie rok, jak namordnik stał się stałym elementem naszej egzystencji i nic nie zapowiada, by przestał nim być – nawet „zbawienne” dla zdrowia szczepienia. W tej sytuacji nie ma innego wyjścia, należy wdrożyć w życie starą zasadę – czego nie można zwalczyć, to trzeba polubić. Dlatego niektórzy z nas chwalą sobie ten maseczkowy stan, choćby z powodu wygody i dużych oszczędności – np. mężczyźni nie muszą się codziennie golić, a kobiety tracić cennego czasu na robienie makijażu. Niektórzy zaoszczędzą sporo na wizytach u dentysty – przecież braki w uzębieniu w tej sytuacji nie stanowią większego problemem.

Jednak ciekawszym zagadnieniem jest to – w jaki sposób noszenie namordników wpłynie na losy naszego gatunku –  np. jak zmieni się ludzki behawioryzm pod ich wpływem. Może z czasem, będziemy się wstydzić nagości własnej twarzy. Może wypracujemy bardziej wyrafinowane sygnały komunikacyjne wysyłane bliźnim np. oczami, a może nawet uszami. Nie należy wykluczyć powstania również przystosowań anatomiczno-fizjologicznych, takich jak np. rozrostu małżowin usznych na okoliczność skutecznego przyczepu maseczki, czy też rozrost nosa na długość, by ten stworzył maseczkowy „namiot”, pod którym gromadzić się będzie większa porcja powietrza. Należy spodziewać się również powolnego zaniku mięśni twarzy – mimika tak istotna w komunikacji między ludźmi, przestała już spełniać swoją rolę. Byśmy byli bardziej i wyraźniej słyszalnymi dla innych, ewolucja obdarzy nas zmianami budowy jamy gębowej wraz z całym aparatem głosowym.

 Zapewne zyskamy kolejne przystosowanie – rozrost płucnych miechów (przecież wentylacja płuc jest bardzo upośledzona za sprawą namordnika zainstalowanego na naszej twarzy), co spowoduje przetasowania w rozmieszczeniu innych organów i generalnie „obsuwę” ich w dół. To z kolei, może skutkować zmianą statyki naszego ciała – kto wie – powrót do chodzenia na czterech kończynach może być naszą przyszłością. Musimy się również liczyć za zmianami w sferze naszej psychiki – te są najciekawsze, bo już zauważalne. Już dzisiaj u niektórych przedstawicieli naszego gatunku konieczność noszenia namordników, dosłownie wszędzie, stała się rytuałem religijnym (covidjanizm), ściśle przestrzeganym. Mało tego, rytuał ten jest narzucany siłą innym, tym „niewierzącym”, zgodnie z powszechnie wyznawaną zasadą tolerancji wszystkiego tego, co dotyczy ludzkiej odmienności.

Podsumowując, ewolucja gatunku ludzkiego na skutek panującej pandemii uległa wyraźnemu przyspieszeniu. Przecież nic bardziej ewolucji nie motywuje do tworzenia nowatorskich rozwiązań niż pojawianie się nieoczekiwanego środowiskowego bodźca. Najwyraźniej, pojawienie się namordnika jest taką ewolucyjną próbą, której musimy sprostać. Słowem, jedyną szansą, by przetrwał nasz gatunek, jest przystosowanie, ponieważ oddziaływanie tego szmacianego bodźca raczej nie ustanie.

Ewa Działa-Szczepańczyk

Ilustracje red.np.pl

&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&

Śledź i polub nas:
5 komentarzy

Dodaj Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *