“Tylko w morzu krwi…”
|Dr Joanna Karbarz-Wilińska
Początek zbrodni ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej Wołynia
W rocznicę zbrodni dokonanej 9 lutego 1943 r. na ludności polskiej w Parośli, prezentujemy fragmenty tekstu dr Joanny Karbarz-Wilińskiej z Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Gdańsku.
Parośla
Kiedy w 1918 r. Polska odzyskała niepodległość, na jej obszarze znalazło się oficjalnie blisko 5 mln Ukraińców. Stanowili oni 14 proc. ludności kraju. Walki o granicę południowo-wschodnią, a więc ziemie, które głównie zamieszkiwali, trwały jednak przez kolejne lata, a Wołyń, gdzie ludność ta przeważała liczebnie nad Polakami, przyłączono do II RP w 1919 r. Obszar ten tworzył drugie co do wielkości województwo, zajmując blisko 35 758 km kw. Według spisu z 1931 r. Ukraińcy stanowili tu aż 68 proc. mieszkańców. Polaków na Wołyniu zamieszkiwało 346,6 tys., czyli 16,6 proc. ogółu ludności tego obszaru, co oznaczało, że stanowili oni drugą co do wielkości żyjącą tam grupę narodowościową. Większe ich skupiska były w miastach, ustępowali tam jednak liczebnością ludności żydowskiej, stanowiąc ledwie 27,7 proc. mieszkańców. Większość Polaków należała do ludności wiejskiej, na Wołyniu niewiele jednak istniało wsi zamieszkiwanych wyłącznie przez nich. (…), To właśnie polscy mieszkańcy Wołynia padli ofiarą zbrodni ludobójstwa z rąk UPA, rozpoczętej na początku lutego 1943 r.
Pierwszy atak na ludność polską przez ukraińskich nacjonalistów miał miejsce w Parośli. Była to wioska założona w XIX w., położona w powiecie sarneńskim (…) Wieś była zamożna i zamieszkiwało ją około 130 Polaków w 26 zagrodach. W lutym 1943 r. zostali oni całkowicie wymordowani przez banderowską partyzantkę.
Zbrodnię w Parośli poprzedził atak UPA na miasteczko Włodzimierzec, którego dokonał oddział. Hryhorija Perehiniaka „Dowbesza-Korobkę”. Celem Ukraińców stało się odbicie z rąk niemieckich starego działacza OUN – „Dibrowego”. Akcja rozpoczęła się w nocy z 7 na 8 lutego (lub, jak podaje Grzegorz Motyka, z 8 na 9 lutego) 1943 r. Ukraińcy natrafili w jej trakcie na stacjonujący w miasteczku pododdział policji pomocniczej złożony z Kozaków i opanowali zajmowany przez nich budynek, mordując wielu z nich. Po zakończeniu działań pierwsza sotnia UPA wycofała się z Włodzimierca, kierując się do kolonii Parośla zamieszkiwanej wyłącznie przez Polaków.
Do wioski sotnia „Dowbeszki-Korobki” przybyła nad ranem. Uzbrojeni Ukraińcy otoczyli kolonię. Najpierw w pobliskim lesie zamordowali pięciu mieszkańców kolonii Wydymer, którzy zwozili drewno, a później sterroryzowali mieszkańców Parośli, wkraczając z bronią do domów, grupami (najczęściej po 4–6 osób). Witold Kołodyński, wówczas jedenastoletni chłopiec, wspominał ten moment: „W dniu 9 lutego 1943 r. (wtorek) wcześnie rano, zbudzono nas głośnym i natarczywym łomotaniem w drzwi. Wyrwany ze snu ojciec podszedł do okna i po powrocie do sypialni powiedział do mamy, że stoi tam duża grupa uzbrojonych mężczyzn. Wtedy zerwaliśmy się wszyscy na równe nogi. Ojciec poszedł otworzyć drzwi, do których strasznie łomotano. Ja z siostrą Teresą – Lilą (…) weszliśmy na piec chlebowy w kuchni, z którego widok był wprost na drzwi wejściowe. W tym też czasie dziadek z babcią przyszli z dużego pokoju do kuchni. Do kuchni jako pierwszy wszedł (…) mężczyzna w wieku około 30 lat. […] Liczyłem (…) było ich szesnastu”.
Do domu państwa Kołodyńskich przyprowadzono również Kozaków, wziętych do niewoli w miasteczku Włodzimierzec, których zaprowadzono do sypialni i wyznaczono warty do ich pilnowania. Intruzi przedstawili się jako partyzanci sowieccy, którzy zakończyli potyczkę z Niemcami. Wielu mieszkańcom Parośli wydało się podejrzane, że bojówkarze rozmawiają ze sobą miejscową gwarą ukraińską, co zaprzeczało ich tożsamości. Zdradzało ich również ubranie, charakterystyczne dla miejscowych Ukraińców. Poza tym ich uzbrojenie składało się z prymitywnej broni, jak siekiery i topory. Najpierw rozkazali naszykować dla siebie jedzenie i zakazali mieszkańcom przemieszczać się bez wartownika. W domu państwa Kołodyńskich pierwszymi ofiarami stali się kozaccy jeńcy, których zabito siekierami, prawdopodobnie, jeszcze zanim oprawcy zasiedli do posiłku. Witold Kołodyński tak zapamiętał te wydarzenia: „W godzinach popołudniowych […] jeden z banderowców zapytał mamę »Gdzie jest siekiera?«. Mama wskazała siekierę w sieni. Ukrainiec pochwycił ją i poszedł do dużego pokoju. W tym czasie dowódca wzmocnił warty w kuchni i w pokoju jadalnym, sam poszedł do sypialni, do Kozaków. Po chwili wyprowadzili jednego Kozaka, kierując go do pokoju dużego. Słychać było odgłosy rąbania siekierą i nieludzkie jęki. Po kilku minutach szedł następny Kozak, a my słyszeliśmy podobne do poprzednich jęki i odgłosy”. (…)
Po posiłku banderowcy poinformowali Polaków o planowanym ataku na mających przejeżdżać w okolicy Niemców i zażądali, by położyli się oni na podłodze i pozwolili skrępować sobie ręce. Umotywowano to chęcią „ochrony” mieszkańców Parośli przed zemstą Niemców za współudział w ataku. Niektórym Polakom takie tłumaczenie mogło się wydać wiarygodne, natomiast ci, którzy nie ufali „przebierańcom”, i tak nie byli w stanie stawić im oporu. Wtedy, jak wspominał Witold Kołodyński, „nastąpiło bestialskie mordowanie, rąbanie naszych głów siekierami. Oprawców było wielu, gdyż mordowano nas prawie jednocześnie. Mordercy przebywali w naszym domu w dalszym ciągu, ucztując”.
Podczas masakry nie oszczędzono nawet dzieci. „Widziałem osobiście – wspominał Władysław Chorążyczewski – na stole wśród samogonu i resztek jedzenia dziecko dwunasto- czy czternastomiesięczne przybite bagnetem […] w którego usta był włożony niedojedzony kawałek kiszonego ogórka. Tego widoku nie zapomnę do końca życia”. Dzieci zabijano uderzeniem obucha siekiery w główkę. Jak podają Ewa i Władysław Siemaszkowie, „w jednym z domów nie można było wyciągnąć noża, którym było przybite niemowlę do stołu”. W kołysce, uderzeniem w siekiery w głowę, zamordowana została także półtoraroczna siostra Witolda Kołodyńskiego, a on sam wraz z młodszą od siebie dziewięcioletnią siostrą tylko cudem przeżył masakrę. Oboje przerazili się widokiem, który zastali w domu. Byli przekonani, że zbrodni dokonano tylko w ich domu, szybko się jednak okazało, że Ukraińcy wymordowali niemal całą wioskę. Napad przeżyło zaledwie 12 osób, przede wszystkim ciężko poranione dzieci. Szacuje się, że zginęło wówczas co najmniej 155 osób, ofiar z pewnością było jednak więcej. Jak podaje Grzegorz Motyka, „po wymarszu z Parośli w drodze do Cepcewicz upowcy w futorze Topty (Tuptyn) zabili następnych piętnastu Polaków”.
Kiedy upowcy wyszli z Parośli, dotarł tam Aleksander Sulikowski, który po drodze na targ do Sarn postanowił odwiedzić rodzinę. O zbrodni poinformował pobliski niemiecki posterunek. Mieszkańcy sąsiednich kolonii dowiedzieli się o niej na drugi dzień rano, kiedy jeden z gospodarzy z Wydymeru pojechał do wsi na umówione spotkanie. W podobnym czasie do Wydymeru z informacjami o zbrodni dotarła okaleczona Maria Bułgajewska.
W obawie przed powrotem upowców mieszkańcy okolicznych wiosek, którzy przybyli do Parośli, zdecydowali pochować zamordowanych kilka dni później. Pogrzeb ofiar odbył się 12 lutego 1943 r. We wspólnej mogile pochowano 137 osób, ciała pozostałych ofiar krewni złożyli na cmentarzu poza Paroślą. W maju 1943 r. na grobie usypano niewielki kurhan i postawiono krzyż z wypalonym napisem: „Tutaj spoczywają mieszkańcy Kolonii Parośla zamordowani w dniu 9 lutego 1943 r.”
Aż do 30 lipca 1943 r. opustoszała kolonia pozostała nietknięta. Tego dnia została jednak doszczętnie spalona przez Ukraińców w trakcie likwidacji wszystkich polskich osiedli w gminie Antonówka (łącznie 26 zagród). Na terenie, gdzie rozciągała się wieś, posadzono las sosnowy, w którym do lat siedemdziesiątych zachował się krzyż ku pamięci ofiar rzezi. (…) Parośla była pierwszą polską wioską, w której UPA dokonała masowego mordu na cywilnej ludności. Brutalna zbrodnia stanowiła jedynie preludium do kolejnych, których celem byli przede wszystkim Polacy, bez względu na wiek czy płeć. Ich kulminacja nastąpiła 11 i 12 lipca 1943 r., kiedy to równocześnie w 150 miejscowościach (w powiatach włodzimierskim, horochowskim i kowelskim) w bestialski sposób UPA wraz z częścią wiejskiej ludności ukraińskiej mordowała Polaków, którzy ginęli na Wołyniu jeszcze przez kolejne dwa lata (do lutego 1945 r.), a także swoich rodaków, usiłujących ratować polskich sąsiadów.
W połowie września 1943 r. masowe rzezie niewinnej ludności polskiej rozpoczęły się na terenie województw tarnopolskiego, lwowskiego i stanisławowskiego, a więc Małopolski Wschodniej, gdzie miały równie bestialski przebieg. Szacuje się, że zginęło tu kolejnych kilkadziesiąt tysięcy Polaków. Za zbrodnie te odpowiedzialni są oczywiście konkretni ludzie – członkowie OUN, ukraińskiej „armii powstańczej” (UPA), ale także wielu ukraińskich mieszkańców wołyńskich wsi, których nierzadko nie trzeba było zachęcać do zemsty na wiejskiej ludności polskiej za wyrządzone przez nią rzekomo krzywdy.
Często, po stronie ukraińskiej, opisuje się te tragedie jako „wojnę polsko-ukraińską”, nie biorąc pod uwagę faktu, że same walki oddziałów stanowiły niewielki odsetek tych wydarzeń, natomiast pozostała część polegała na bestialskim mordowaniu bezbronnych ludzi przez ukraińskich nacjonalistów. Badacze, ukraińscy, podejmują też próby „tłumaczenia”, że rzeź wołyńska wzięła swój początek z wieloletniego, czy też nawet kilkuwiekowego, konfliktu pomiędzy Polakami i Ukraińcami. Polacy odgrywają w tej narracji rolę agresorów i „okupantów” ziem ukraińskich, którzy zginęli, bo emocje „ukraińskich ofiar” znalazły „wreszcie” ujście podczas wydarzeń w 1943 r. (…) Władzom II RP nie udało się rozwiązać liczne problemy zamieszkujących kraj mniejszości, a Ukraińcy byli traktowani jak Polacy. Ale jak wytłumaczyć okrutne mordy na bezbronnej ludności cywilnej (…).
Rozwój ukraińskiego nacjonalizmu
Ukraińskie organizacje nacjonalistyczne w Galicji Wschodniej oraz na Wołyniu zaczęły powstawać już wcześniej. W 1920 r. Jewhen Konowalec utworzył terrorystyczną Ukraińską Organizację Wojskową (UWO), która istniała do 1933 r. (…) Początkowo jednak ukraińscy nacjonaliści nie stanowili zwartego środowiska. W 1926 r. we Lwowie kilku spośród nich powołało Związek Ukraińskiej Młodzieży Nacjonalistycznej (Sojuz Ukrajinśkoji Nacionalnoji Mołodi, SUNM). Wśród jego założycieli znaleźli się Stepan Ochrymowycz, Iwan Gabrusewycz oraz Stepan Łenkawśkyj.
W 1929 r. Łenkawśkyj ogłosił „Dekalog ukraińskiego nacjonalisty”, formułując w nim główne zasady, według których powinni postępować Ukraińcy, aby utworzyć swoje państwo. „Dekalog” był niejako uproszczonym zapisem tez zawartych w utworach Dmytry Doncowa. Nawoływał on przede wszystkim do tego, aby kierowniczą rolę w narodzie przejęła „aktywna, odważna, spragniona władzy mniejszość”, która charakteryzowałaby się zdolną do poświęceń, fanatyczną wręcz miłością do własnego narodu. Dekalog, w którym pisano m.in.: 1. „Zdobędziesz Ukraińskie Państwo albo zginiesz za nie”, 7. „Nie zawahasz się wykonać najniebezpieczniejszego czynu, jeśli będzie wymagać tego dobro sprawy” czy 8. „Nienawiścią i bezwzględną walką będziesz przyjmował wroga Twego Narodu”, (…)
(Dmytro Iwanowycz Doncow, ideolog I emigrant – W 1945 r. (46?) przez Paryż, Londyn i USA dostał się do Kanady, gdzie zamieszkał. W latach 1949–1952 wykładał … literaturę ukraińską na francuskojęzycznym Uniwersytecie w Montrealu. Zmarł otoczony szacunkiem ukraińskich emigrantów. przyp.np.pl)
Do zjednoczenia środowisk nacjonalistycznych doszło podczas I Kongresu, który odbył się w Lutym w Wiedniu 1929 r. Powołano wówczas Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), a „Dekalog” Łenkawśkiego stał się jednym z jej najważniejszych dokumentów. Główny ideolog ukraińskich nacjonalistów – Doncow – nigdy nie został członkiem organizacji. Tymczasem jej członkowie przyjęli za cel dążenie do „budowy, obrony i powiększenia niezależnego, zjednoczonego ukraińskiego państwa narodowego”, które miało objąć wszystkie „ukraińskie ziemie etnograficzne”. Oznaczało to, że ich przyszłe państwo powinno się składać nawet z tych terenów, które – według nacjonalistów – Ukraińcy zasiedlali we wczesnym średniowieczu. (…) Poważnie traktowano przy tym nauki Doncowa, który podkreślał, że jakakolwiek współpraca z innymi organizacjami jest niedopuszczalna, ponieważ w organizacji nacjonalistycznej powinny panować czystość ideologiczna (…) Ponadto, ukraińskim nacjonalistom nie chodziło o porozumienie z innymi narodami, które według OUN zajmowały ich ziemie. Nie wchodziły w grę żadne kompromisy i szukanie rozwiązań na drodze pokojowej. Za bardzo niebezpiecznych uważano tych działaczy polskich i ukraińskich, którzy dążyli do zgody polsko-ukraińskiej. To przeciwko nim UWO i OUN prowadzili akcje terrorystyczne oraz zamachy.(…) .
Plany „walki o wolną Ukrainę” prezentowano m.in. w czasopiśmie OUN „Rozbudowa naciji”. W numerze z listopada/grudnia 1930 r. pisano: „Kiedy nadejdzie ten nowy, wielki dzień, będziemy bez litości. Nie będzie żadnego zawieszenia broni, nie powtórzy się ani perejasławska, ani hadziacka umowa […]. Nie będzie miłosierdzia ani dla wielkiego, ani dla małego, a poeta zaśpiewa: I zarżnął ojciec syna. […] TYLKO W MORZU KRWI „ (…) Wizje głównych działaczy OUN zaczęły się jednak w pewnym momencie różnić. Utworzono wówczas dwie organizacje – OUN-B i OUN-M. Pierwsza z nich ponosi największą odpowiedzialność za przyszłe zbrodnie.
Działania OUN-B usprawnić miała formacja zbrojna, która byłaby w stanie fizycznie usunąć „okupantów”, przede wszystkim Polaków – z „ukraińskich” ziem, – Ukraina miała być „czysta jak szklanka wody”.
Pomysł pojawił się po klęsce Niemiec pod Stalingradem, kiedy i przegrana w II wojnie światowej stawała się oczywista. Ukraińscy nacjonaliści zdawali sobie sprawę z tego, że na okupowane przez Niemców południowo-wschodnie tereny byłej II Rzeczypospolitej – przez ounowców nazywane „ziemiami ukraińskimi” − wkroczy ponownie Armia Czerwona i zaprowadzi swoje porządki. W dniach 17–23 lutego 1943 r. zdecydowano o powołaniu organizacji militarnej pod nazwą Ukraińska Powstańcza Armia.
Już od 1941 r. na Wołyniu i Polesiu działał oddział partyzancki, który przyjął taką nazwę. Dowodził nim Taras Bulba-Boroweć, reprezentujący Ukraińską Republikę Ludową na emigracji i walczył z Armią Czerwoną, a od marca 1942 r. – z siłami niemieckimi.
OUN-B utworzyło własne oddziały. Pierwszym dowódcą UPA został Wasyl Iwachiw, a po jego śmierci w maju 1943 r. zastąpił go Dmytro Kłaczkiwśkyj „Kłym Sawur” (…)
(…) Z rąk jej działaczy zginęło wiele osób, które starały się doprowadzić do zgody między Polakami i Ukraińcami. Wśród ofiar zamachów byli m.in. w 1931 r. Tadeusz Hołówko, w 1934 r. Bronisław Pieracki po stronie polskiej czy również w 1934 r. Iwan Babij – dyrektor gimnazjum akademickiego we Lwowie, po stronie ukraińskiej. W latach trzydziestych OUN – jak twierdzi Grzegorz Motyka – planowała sprowokować chłopów do krwawych wystąpień przeciwko polskim ziemianom i kolonistom. W ten sposób zamierzano rozprawę z częścią Polaków ukryć pod płaszczem „ludowych” samosądów”. „Zapowiedź odwetu czy nawet rozprawy z Polakami można też odnaleźć w wielu piosenkach OUN (np. „Śmierć, śmierć, Lachom śmierć)”.
Dr Joanna Karbarz-Wilińska
Od red np.pl:
Powyżej: Ataman Taras Boroweć „Bulba”… emigrant. Od 1948 r. na emigracji w Kanadzie. Zmarł w Toronto w 1981 r. otulony żalem emigracji, którą reprezentował … Zbrodnie, które przerażały nawet niemickich brodniarzy ulegają wygładzeniu, podobnie jak przenicowanie Niemców na nazistów.
Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko pośmiertnie nadał tytuł Bohatera Ukrainy Stepanowi Banderze – ukraińskiemu mordercy, jednemu z przywódców Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Zbrojne ramię OUN, Ukraińska Powstańcza Armia, dokonało rzezi na Wołyniu, mordując dziesiątki tysięcy Polaków. Pisanie o zbrodni… to już wroga propaganda?
Wołodymyr Wjatrowycz, do niedawna szef ukraińskiego odpowiednika naszego Instytutu Pamięci Narodowej, zawsze z wyraźnym oburzeniem wypowiadał się o próbach zestawiania zbrodni OUN-UPA z tymi, których dokonywali Niemcy i Sowieci. Jego książka Druga wojna polsko-ukraińska 1942-1947 nawet samym tytułem próbuje zmienić optykę konfliktu. W końcu wojna to wojna – ofiary się zdarzają. „Uporczywe” nazywanie żołnierzy ukraińskich formacji wyzwoleńczych zbrodniarzami to zatem (w jego opinii) wroga propaganda, na której korzysta przede wszystkim strona rosyjska.Co zaś do liczby ofiar – Wjatrowycz ogranicza się do stwierdzenia, że Polacy rzecz jasna ją wyolbrzymiają.
A przyjaźń trójstronna; Niemiecko-Ukraińsko-Rosyjska i tak wciąż trwa ponad głowami Polaków. (red.)
###############################################
„POMOC” za polską pomoc!!!
Dzisiaj policja zatrzymała w województwie podlaskim trzech Ukraińców przewożących siedmiu Irakijczyków, którzy nielegalnie przekroczyli granicę z Białorusi do Polski – poinformował w sobotę rzecznik podlaskiej policji Tomasz Krupa.
W Michałowie policjanci z Łodzi pełniący służbę przy granicy z Białorusią zatrzymali do kontroli kierowców dwóch aut marki skoda. Okazało się, że w pierwszym pojeździe obywatel Ukrainy przewoził czterech obywateli Iraku którzy wcześniej nielegalnie przekroczyli granicę, w drugim – gdzie kierowcą był również Ukrainiec – jechało trzech kolejnych Irakijczyków.
W związku z podejrzeniem pomocnictwa do nielegalnego przekroczenia granicy policja zatrzymała obu kierowców i pasażera drugiego z aut, również Ukraińca. Osoby nielegalnie przebywające w Polsce zostały przekazane Straży Granicznej.
Od początku kryzysu migracyjnego, czyli od miesięcy jesiennych ub. roku, policjanci zatrzymali w Podlaskiem ponad 370 tzw. kurierów nielegalnych imigrantów, czyli osób podejrzanych o ich transport z obszaru przygranicznego w głąb Polski lub za zachodnią granicę. Osobom tym stawiane są zarzuty pomocnictwa przy nielegalnym przekraczaniu granicy z Białorusią.
Jak wynika ze statystyk podlaskiej policji, kurierzy ci próbowali przewieźć 1472 osoby nielegalnie przebywające w Polsce. (PAP)
Źródło: PAP/Robert Fiłończuk
@@@
I ja dodaję, że od początku epidemii z powodu zakażenia COVID-19 zmarło do dzisiaj w Polsce 112 535 osób. Ale tej informacji trzeba jużsamemu poszukać. Widocznie virus uciekł już wraz z oligarchami w ich walizach do krajów neutralnych i dlatego zakończono ten niedawny i codzienny terror informacyjny. I tylko jakiś paseczek, jakieś mruknięcie spikera, że tylu a tylu zachorowało, a tylu umarło. Gdzie to publiczne i szczere współczucie dla rodzin i pomoc finansowa dla tych, którzy pogrzebali swoich najbliższych. Ale dla obcych jest. Kto kontroluje i szczepi tzw. uchodźców z ponad 100 krajów w tym już około 800 tysięcy Ukraińców. Jakie przepisy sanitarne obowiązują na dzień dzisiejszy. Kto sprawdza stan zdrowotny i zawirusowanie ludzi przywożonych do Polski i zwierząt bez żadnej kontroli. Gdzie jest rozum i służba zdrowia. I znowu tylko zapewnienia jak na początku zarazy: spokojnie bez paniki wszystko jest pod kontrolą. „Cywilizacja śmierci” (Jan Paweł II) szaleje bez oporu. „Oto Polska dzisiejsza właśnie”…pod waszą nowych oligarchów kontrolą
Polak z Birczy
@@@
Przekazuję ciekawostkę dla rządzących i wojujących bo komuszki- Ruski zbliżają się do Odessy.
Kres rozwojowi Odessy przyniosła I wojna światowa. Ciekawostką jest fakt, że ciężkie walki w mieście toczyła 4 Dywizja Strzelców Polskich, która opierała się wojskom ukraińskim, a następnie wraz ze wsparciem Francuzów i Greków stawiła czoła bolszewikom. Niestety wobec WYCOFANIA się sojuszników – (takie ówczesne NATO) Polacy opuścili bronione tereny przez granicę z Rumunią i miasto włączone zostało w granice Ukraińskiej SRR. Co będzie za kilka dni i co planują dowódcy NATO?
Polak z Birczy
Polakom życzyć trzeba takich polityków, którzy zadbają w pierwszej kolejności o interes swojego narodu, a dopiero w dalszej o interesy sąsiadów i … ewentualnych uchodźców ( choćby i dlatego, że to polscy podatnicy, którzy płacą na pensje polityków w Warszawie). Niech się nasi przywódcy uczą choćby od Węgier, daleko szukać nie trzeba. Pomagać – nawet w wielkim zakresie – TAK, ale w granicach REALNYCH możliwości.
SŁAWA
Virus-free. http://www.avg.com
@@@
Virus-free. http://www.avg.com
Polakom życzyć trzeba takich polityków, którzy zadbają w pierwszej kolejności o interes swojego narodu, a dopiero w dalszej o interesy sąsiadów i … ewentualnych uchodźców (choćby i dlatego, że to polscy podatnicy, którzy płacą na pensje polityków w Warszawie). Niech się nasi przywódcy uczą choćby od Węgier, daleko szukać nie trzeba. Pomagać – nawet w wielkim zakresie – TAK, ale w granicach REALNYCH możliwości.
SŁAWA
@@@Virus-free.
Pamięć?
„Jeżeli dzisiaj mówimy o budowaniu relacji pomiędzy naszymi narodami, pomiędzy narodem polskim a ukraińskim (…) to jedna rzecz jest pewna: potrzebujemy pamięci po to, żeby coś takiego, co wtedy się wydarzyło, nigdy więcej nie powtórzyło się pomiędzy naszymi państwami” – mówił Prezydent Andrzej Duda po tym, jak upamiętnił ofiary ludobójstwa na Wołyniu 11 lipca 2019 roku.
Wołyniak
@@@
Virus-free
A pamięć nie daje się zabić! Tak to było morze krwi!
Grzegorz z Birczy
„Każdy, kto nie ma dokumentów, a deklaruje, że ucieka przed wojną, zostanie do Polski przyjęty. Każdy !” – zadeklarował 25 lutego 2022 Michał Dworczyk. Minister przyszedł do Sejmu na spotkanie Zespołu ds. Pomocy Humanitarnej i Międzynarodowego Prawa Humanitarnego zwołane przez opozycję.
Wiktoria Czyrwa
@@@
Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką – inicjatywy IPN w 2022 roku, przeminął bez większej uwagi w mediach polskich i zagranicznych.
24 marca powinniśmy obchodzić Narodowy Dzień Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką – święto ustanowione przez polski parlament w 2018 roku. Tego dnia minęło dokładnie 78 lat od zamordowania przez Niemców rodziny Ulmów z Podkarpacia oraz ukrywanych przez nich Żydów z rodzin Goldmanów, Didnerów i Grünfeldów.
Dzień ten ustanowiono – jak zapisano w treści ustawy – „w hołdzie Obywatelom Polskim – bohaterom, którzy w akcie heroicznej odwagi, niebywałego męstwa, współczucia i solidarności międzyludzkiej, wierni najwyższym wartościom etycznym, nakazom chrześcijańskiego miłosierdzia oraz etosowi suwerennej Rzeczypospolitej Polskiej, ratowali swoich żydowskich bliźnich od Zagłady zaplanowanej i realizowanej przez niemieckich okupantów”. Święto jest wyrazem czci dla wszystkich Polaków, którzy, okazując miłosierdzie i współczucie, pomagali Żydom systematycznie mordowanym przez niemieckich oprawców.
To tak na marginesie aktualnych wydarzeń przypominam.
Andrzej Jaroń