PAN WIECH …
|I INNI…
Teofil Piecyk; Walery Wątróbka; Gienia Wątróbkowa – żona Walerego Wątróbki; szwagier Piekutoszczak – brat Gieni; Maniuś Kitajec (Marian Kondracki); Piskorszczaki – bracia Piskorscy: Stanisław i Wacław „Szmaja” ; wuj Wężyk z i jego żona, ciotka Wężykowa; ciotka Kuszpietowska; Apolonia Karaluch i …
AUTOR; JOLANTA V. MIARKA
Urodził się 10 sierpnia 1896 w Warszawie na Woli jeden spośród dziesięciorga rodzeństwa. Ojcem pisarza był Teodor Wiechecki, właściciel sklepu wędliniarskiego przy ul. Marszałkowskiej, a matką Ludwika z Czarniawskich.
Po zdaniu w 1916 roku matury wstąpił do I Brygady Legionów Polskich pod dowództwem Józefa Pilsudskiego. Od 13 stycznia 1917 służył jako ułan w 3. szwadronie 2 Pułku Ułanów Legionów Polskich. W 1918 roku wrócił do cywila i jako Stefan Gozdawa (pseudonim wzięty z Rodziewiczówny) grywał w różnych teatrach – w sumie kilkanaście ról. W 1920 brał udział w wojnie bolszewickiej w 2 pułku ułanów i przy jego dowódcy pełnił funkcję adiutanta w stopniu wachmistrza. Odznaczony Krzyżem Walecznych.
W 1923 roku został rzecznikiem prasowym Polskiego Czerwonego Krzyża i ożenił się z Leokadią Fałdowską. W latach 1924–1926 był dyrektorem Teatru Popularnego na Woli. w pobliżu Kercelaka. Teatr – finansowany przez ojca Wiecheckiego – ostatecznie upadł. Przez wiele lat Wiecheccy mieszkali blisko Kercelaka; miejsca, w którym stykały się gwary z całego miasta których językoznawcy dla przedwojennej Warszawy wyodrębnili co najmniej pięć.
Po upadku teatru „Wiech” odbył staż reporterski w „Kurierze Warszawskim” gdzie został sprawozdawcą sądowym. Sprawozdania pochodziły ze śródmiejskich sądów grodzkich. W wyniku tej pracy jego twórczość ewoluowała i pojawił się charakterystyczny dla Wiecha styl gwarowy.
W okresie międzywojennym dziennikarstwo nie było podstawą utrzymania Wiecheckiego. Prowadził też sklep ze słodyczami znanej warszawskiej firmy „Fuchs i Synowie” w centrum Nowej Pragi. Podczas Powstania Warszawskiego publikował w dzienniku „Powstaniec”. Po wojnie Wiechecki pisał felietony do „Życia Warszawy” i „Kuriera Codziennego”, a następnie do „Expressu Wieczornego.
„Właściwie powinienem teraz być jakimś emerytowanym generałem brygady lub co najmniej kapitanem piechoty, oczywiście też na rencie” – pisał w Piąte przez dziesiąte: Dziecinne lata moje bowiem upływały w atmosferze bojowo-patriotycznej, w cieniu powstań narodowych, w ogniu walk rewolucyjnych roku 1905. Cień powstania listopadowego zaciążył już nad moim urodzeniem, gdyż przyszedłem na ten świat w małym domku na Woli, na wprost kościółka Sowińskiego”.
Jego utwory objęte były w 1951 roku ZAPISEM CENZURY w Polsce, podlegały natychmiastowemu wycofaniu z bibliotek.
Był autorem popularnych felietonów pisanych gwarą warszawską, przedstawiających w satyrycznym świetle mieszkańców Warszawy, a po II wojnie światowej i zagładzie miasta, mieszkańców warszawskich dzielnic:Targówka i Szmulowizny; W felietonach stworzył m.in. postać historyka amatora pana Teofila Piecyka oraz pana Walerego Wątróbki komentującego codzienne życie stolicy. Felietony, humoreski i reportaże Wiecha były wydawane również w zbiorach, m.in.: „Ja panu pokażę!” (1938), „Wiadomo – stolica!” (1946), „Helena w stroju niedbałem” (1949), „Ksiuty z Melpomeną” (1963), „Śmiech śmiechem” (1968), „Dryndą przez Kierberdzia” (1990).
Wiechecki przedstawił też swych bohaterów, choć nieco innych niż w felietonach, w powieści „Café »Pod Minogą«” (1957), i jej kontynuacji „Maniuś Kitajec i jego ferajna”(1960); jest również autorem wspomnień „Piąte przez dziesiąte” (1970). W 1959 został zrealizowany film „Cafe Pod Minogą” na motywach powieści pod tym samym tytułem.
Oprócz tych 2 powieści Wiech po wojnie napisał swoją interpretację historii Polski pt. „Helena w stroju niedbałem, czyli królewskie opowieści pana Piecyka”. Dla Polskiego Radia nagrał też swoje monologi i czytał swoje felietony.
Powyżej ^ Mało znany list prymasa Stefana Wyszyńskiego ze zbiorów Biblioteki Publicznej im. x. Jana Twardowskiego, świadczący o podobnych zainteresowaniach oraz wzajemnej sympatii obu absolwentów Gimnazjum Wojciecha Górskiego, która przetrwała ponad pół wieku. „Mam w sercu wiele sympatii dla wytrwałego zbieracza i miłośnika osobliwości języka mieszkańców przedmieść Warszawy. Podzielam tę miłość ku tradycjom autentycznej Warszawy. Należę do wiernych miłośników książek Kolegi, z których poznaję wiele osobliwości społeczno-obyczajowych Stolicy. Ma to duże znaczenie dla pasterza Warszawy tym więcej, że zbierane przez Kolegę okruchy są autentyczne. Zachowuję wiele sentymentu dla wszystkiego, co łączy się z wspólną nasza szkołą imienia W. Górskiego i dla wszystkich, którzy przez nią przeszli…”, pisał do Wiecha w liście z 12 kwietnia 1969 roku Prymas Tysiąclecia. /źródło: PAP
Zmarł z powodu choroby serca 26 lipca 1979 roku. Został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim (kwatera 169-2-8)
^^^
(rys. „Mucha” nr 22 1937r)
Nie wszyscy wiedzą, dlaczego zmieniono numer sympatycznej “Zegarynki” telefonicznej, informującej stolicę, tak chętnie i tak niewyraźnie, o stanie czasu. Prawdopodobnie na wieki pozostałoby to tajemnicą dyrekcji ,,PASTY”, gdyby nie przypadek, który pozwolił nam odkryć właściwą przyczynę tej reformy. Ale zacznijmy od początku.
Pan Teofil Ciuchna, człowiek zasłużony na polu masowej konsumpcji wyrobów monopolowych, zasiedział się pewnego razu ze swym przyjacielem, p. Feliksem Ziorkiem, w jednym z popularnych barów. Ponieważ p. Teofil przyrzekł żonie, iż stawi się w domu punktualnie o godzinie 11 wieczorem, natychmiast po ukończeniu czwartej butelki, wzorowy mąż, sięgnął po zegarek, zadrżał i rzekł do przyjaciela:
– Feluś… czy mnie oko nie myli… bo zdaje się, że jest… trzecia… w nocy.
– To niemożliwe, Teoś, twój zegarek wyraźnie nawala…
– Feluchna, nie obrażaj zegarka… To najdroższa moja pamiątka, od żony, klejnot rodzinny… Ale jeżeli już nie masz względów dla moich uczuć familijnych, to szanuj przynajmniej… wynalazek… czyli tak zwany cud techniki dwudziestego wieku…
– A ja chromolę taką technikę.
– A dlaczego?
– A dlatego, że źle chodzi… W ogóle zegarek to ananachronizm.
– Feluś, nie wyrażaj się… o naukowej zdobyczy.
– To guzik nie zdobycz. O, proszę cię, tu wisi… prawdziwy cud techniki… z kółkiem… Nakręcasz, bracie, numer i automat cię informuje, która jest godzina, co do minuty… bez grandy…
– Co ty mówisz… Ano to spróbujmy… a który numer trzeba nakręcić?
– Pięćset pięćdziesiąt trzy i dwa… zera…
– Ano dobra.
Pan Teofil wstał, podszedł chwiejnym krokiem do telefonu i, długo celując do każdej dziurki, wykręcił wreszcie wskazany numer. Słuchał chwilę, a w końcu rzekł do przyjaciela:
– Feluś… wynalazek mówi ,,hallo”.
– Nie ma prawa, to jest automat, płyta gramofonowa, tylko podaje godzinę, nic więcej, rozumiesz!
– Ja rozumiem, ale on mówi ,,hallo”.
– Tak? Widocznie ulepszyli… No to się spytaj, która godzina.
– Feluś, automat mówi, żebym się odczepił.
– To niemożliwe, nie zrozumiałeś, spytaj się jeszcze raz.
– Która godzina? Co? Słuchaj, zdaje się, że płyta mnie sztorcuje.
– No to się nie daj.
– Wynalazek, cicho! Co jest do cholery, zdobycz naukowa z pyskiem do abonenta? Cud techniki na mamusie interesantowi wjeżdża?! Wynalazek, zamknąć mordę, bo jak sztuknę w tubkie, to wskazówki pogubisz-krzyknął p. Teofil i rzucił słuchawkę na widełki.
– Teoś, co on ci mówił? – zagadnął p. Feliks.
– Mówił, żebym złamał rękę i nogę… i po nocy go nie budził… w ogóle kłócił się ze mną ząb za ząb.
– No, no… a to ulepszyli! Żeby się płyta sprzeczała z żyjącym człowiekiem, tego jeszcze nie było. Ale w każdym razie musimy się dowiedzieć, która godzina. Dzwoń jeszcze raz.
Pan Teofil zadzwonił raz jeszcze, a usłyszawszy jakiś niepochlebny epitet, sklął automat od ostatnich i poszedł z przyjacielem do domu.
Jakież było jego zdziwienie, gdy po kilku tygodniach otrzymał wezwanie do sądu grodzkiego, w charakterze oskarżonego o obrazę jakiegoś p. Eugeniusza Kupczyka. Okazało się, że p. Teofil fałszywie sią łączył i zamiast do zegara dzwonił do p. Kupczyka, którego dwukrotnie zerwał z łóżka i w dodatku bardzo obraził. P. Kupczyk, dowiedziawszy się, spod którego numeru do niego dzwoniono, przeprowadził śledztwo w barze i dotarł do p. Teofila. W sądzie p. Ciuchna oświadczył, iż z powodu zdenerwowania palec mu się obsuwał po krążku, co powodowało omyłkę o kilka numerów. Teraz uznaje swój błąd i prosi o przebaczenie, zresztą nieprzyjemne słowa dotyczyły tylko automatu, nie zaś p. Kupczyka. P. Kupczyk zgodził się na to wyjaśnienie i sprawa została umorzona. Dodać należy, że nie tylko p. K. był zbudzony po nocy w sprawie godziny.
Oto dlaczego numer “Zegarynki” uproszczono na ,,05”.
Stefan Wiechecki „Wiech”/ z tomu „Wiech na 102! ”Stowarzyszenie Gwara Warszawska
Dla naszepismo.pl opracowała Jolanta V Miarka
Źródła: Wikipedia/ Archiwum Bilioteki Publicznej im ks Jana Twardowskiego/ Stowarzyszenie Gwara Warszawska/ / PAP/ i in./
##########################
Wygląd i talent. „Nie suknia zdobi człówieka”, tak się mówi. Weźmy na przykład pana Prezydenta Wołodymyra i kiedy jeszcze nie wiedział, że będzie prezydentem Ukrainy to był komikiem, gadał takie różne śmieszne rzeczy i tak jak mówił tak wyglądał.
A dzisiaj? Dzisiaj nawet w swoim stroju dresowym koloru khaki, wygląda poważnie, i mówi też czasem poważnie, chociaż nie o wszystkim. A taki Biden cały czas w krawacie, a jak coś powie, to nigdy nie wiadomo o czym.
Tekst o Wiechu jest świetny.
Marian Pietrucha
Tylko Polak już w poważnym wieku zrozumie polski dowcip, satyrę czy komedię, ten styl życia jaki w czasach najgłębszej komuny pozwolił na uśmiech i rozweselenie.
Moim ulubionym aktorem tragikomicznym był Bogumił Kobiela. Wystarczyło tylko na niego popatrzeć, na te jego zasmucone oczy, grymas twarzy, a zarazem głos człowieka zagubionego wśród otaczających go ludzi – mający pecha- Zezowate szczęście.. Właśnie zapamiętany głównie z roli Jana Piszczyka w filmie pt „Zezowate szczęście”. w reżyserii Andrzeja Munka.
Śp. Bogumił Kobiela zmarł w wyniku wypadku samochodowego koło Koronowa
Andrzej Jaroń W-wa