AKTUALIZACJA – (6) Przebaczenie, które może skrzywdzić ofiarę i sprawcę

Czasami sprawca przemocy nie okazuje skruchy, nie bierze odpowiedzialności za wyrządzoną krzywdę i nie stara się jej naprawić, pojednanie może nie przynieść uzdrowienia, ale może być niebezpieczne zarówno dla osoby, która doświadczyła przemocy, jak i dla samej społeczności – o wskazówkach Jezusa, jak przebaczać i jednocześnie troszczyć się o nawrócenie brata lub siostry pisze dr Amy-Jill Levine, profesor Nowego Testamentu i Nauk Żydowskich, pierwsza Żydówka wykładająca Nowy Testament w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie, w komentarzu dla Centrum Heschela KUL na niedzielę 10 września.

Jezus w Ewangelii zachęca, aby przebaczać winnemu „siedemdziesiąt siedem razy”. Jednocześnie z Jego słów wynika, że tak samo ważna jak przebaczenie jest szczera troska o nawrócenie sprawcy. Chrystus nigdy nie umniejsza powagi zła i nie mówi, że nic się nie stało. „Jezus naucza, że dla każdego, kto stałby się powodem grzechu dla członków wspólnoty, których nazywa +maluczkimi+ (wyrażenie +maluczcy+ sugeruje osoby potrzebujące ochrony) lepiej byłoby, aby utonął” – podkreśla dr Amy-Jill Levine.

Jako że „zgromadzenie jest miejscem, w którym należy chronić bezbronnych, a nie zmuszać ich do przebywania w obecności zatwardziałych oprawców”, Jezus daje trzy wskazówki dające sprawcy szansę na nawrócenie. Pierwszym krokiem jest osobiste napomnienie winnego brata lub siostry: jego celem jest przemiana, a nie wstyd. „Zdaniem ewangelisty Mateusza grzech nie powinien prowadzić do społecznej nienawiści; powinien doprowadzić do skorygowania sytuacji na poziomie wspólnotowym” – wyjaśnia profesor Nowego Testamentu i Nauk Żydowskich.

Jeśli pierwszy krok okazał się nieskuteczny, Mateusz radzi, aby ze sprawcą skonfrontowało się dwóch lub trzech świadków. „W ten sposób unika się publicznego upokorzenia, ale zwiększa się powaga z jaką zgromadzenie traktuje dane wykroczenie. Członkowie zgromadzenia ponownie zachęcają brata lub siostrę, który dopuścił się złego czynu, aby się nawrócił” – zaznacza dr Amy-Jill Levine.

Jeżeli drugie podejście nie powiedzie się, należy poinformować zgromadzenie o przestępstwie, a następnie porozmawiać ze sprawcą. „Jeśli trzecia próba się nie powiedzie, Mateusz poucza: +Niech ci będzie jak poganin i celnik!+” – przypomina dr Levine. Osoby, które dopuszczają się złych czynów i nie okazują skruchy należy usunąć ze zgromadzenia, ale to nie oznacza, że przestają być braćmi i siostrami. „Traktując sprawcę przemocy jako grzesznika, poganina jak i celnika, wspólnota zawsze żywi nadzieję na jego pokutę i poprawę. Łącząc troskę o przebaczenie ze wspólnotowym pouczeniem, Ewangelia chroni tych, wobec których zgrzeszyli” – podsumowuje dr Levine.


Cały komentarz na stronie Centrum Heschela KUL:

https://heschel.kul.pl/przebaczenie-ktore-moze-skrzywdzic-ofiare-i-sprawce,art_103930.html 

Centrum Heschela KUL

Dla np.p przekazał: Rev. Paweł Rytel-Andrianik, SSD, DPhil

Chief of the Polish section of the Vatican Radio and Vatican News

########################

PATRONKA DNIA: Św. Matka Teresa z Kalkuty, matka ubogich

„Ikona Dobrego Samarytanina i matka ubogich; jedna z największych postaci, jakie kiedykolwiek przyszły na świat” – pisze cytując św. Jana Pawła II ks. Arkadiusz Nocoń w felietonie dla portalu www.vaticannews.va/pl i Radia Watykańskiego. 5 września przypada wspomnienie św. Matki Teresy z Kalkuty (1910-1997). Została beatyfikowana 19 października 2003 r. przez Jana Pawła II, a kanonizowana 4 września 2016 r. przez papieża Franciszka. Jej relikwie znajdują się w domu generalnym Sióstr Misjonarek Miłości w Kalkucie. Jest patronką biednych i przeżywających trudności w wierze.

Matka Teresa z Kalkuty urodziła się jako Agnes Gonxha Bojaxhiu w rodzinie albańskiej. Kiedy miała zaledwie osiem lat, zmarł jej ojciec Nikola i ciężar utrzymania pięciorga dzieci spoczął na barkach matki Drane, kobiety głęboko religijnej. Najmłodsza z rodzeństwa Agnes była dziewczyną pobożną, pracowitą i utalentowaną: pilnie się uczyła, występowała w teatrze, grała na gitarze, pisała wiersze.

Czując w sobie powołanie misyjne wstąpiła, w wieku osiemnastu lat, do irlandzkiego Zgromadzenia Sióstr Błogosławionej Dziewicy Maryi, znanych jako „Siostry z Loreto”. Kilka miesięcy później została wysłana do Indii, gdzie jako siostra Maria Teresa (na cześć św. Teresy z Lisieux) odbyła swój nowicjat. Po złożeniu ślubów czasowych (1931 r.) pracowała w katolickiej szkole dla dziewcząt. 24 maja 1937 r. złożyła śluby wieczyste: od tamtego dnia nazywana jest Matką Teresą. Kontynuowała pracę w szkole, została nawet jej dyrektorką.

W roku 1946 w drodze na rekolekcje usłyszała jednak wewnętrzny głos, „powołanie w powołaniu”, jak sama to nazwie, który nakazywał jej opuścić zgromadzenie i poświęcić się najuboższym. 17 sierpnia 1948 r. przywdziała po raz pierwszy białe sari z niebieską obwódką i wyszła na ulice Kalkuty, aby w tamtejszych slumsach pomagać trędowatym, umierającym i porzuconym. Wynajęła też dwa pokoje – jeden służył jej jako szkoła, a drugi jako dom dla umierających. Z czasem dołączyły do niej dawne uczennice. W roku 1965 Stolica Święta zatwierdziła jej nowe Zgromadzenie – Sióstr Misjonarek Miłości.

Z homilii papieża Jana Pawła II w dniu beatyfikacji Matki Teresy z Kalkuty: „’Kto chce być pierwszy między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich’ (Mk 10,44). (…) Tą logiką pozwoliła się prowadzić Matka Teresa z Kalkuty, założycielka Misjonarek i Misjonarzy Miłości. (…) Jako ikona Dobrego Samarytanina szła wszędzie, by służyć Chrystusowi wśród ubogich. Ani konflikty, ani wojny nie były w stanie jej zatrzymać. (…) Jako prawdziwa matka ubogich pochylała się nad osobami doświadczającymi ubóstwa w najróżniejszej postaci. Jej wielkość polega na zdolności dawania bez obliczania kosztów, dawania ‘aż do bólu’. Jej życie było radykalnym przeżywaniem i śmiałym głoszeniem Ewangelii. Wołanie Jezusa na krzyżu: ‘Pragnę’ (J 19,28), wyrażające głębię Bożej tęsknoty za człowiekiem, przeniknęło duszę Matki Teresy i znalazło w jej sercu żyzną glebę. Zaspokajanie Jezusowego pragnienia miłości i zbawienia dusz stało się jedynym celem życia Matki Teresy”.

Dzieło miłosierdzia, które Matka Teresa pozostawiła po sobie jest ogromne: przychodziła z pomocą umierającym, żebrakom, trędowatym, chorym na AIDS, upośledzonym. Opiekowała się sierotami, podrzutkami i prostytutkami. Z całą stanowczością występowała też w obronie nienarodzonych. Właściwie jednak, to każdy jest jej „dłużnikiem”, bo kogo nie budował jej przykład, nie obejmowały jej modlitwy, nie poruszały jej słowa?

„Kochajcie swoich księży” – mówiła biskupom – „bo jeśli wy ich nie będziecie kochali, nie poniosą miłości Chrystusa dalej”. „Tylko jedna kobieta na świecie” – tłumaczyła amerykańskim feministkom i zakonnicom domagającym się kapłaństwa kobiet – „miała pełne prawo powiedzieć, ‘to jest Ciało moje, które za was będzie wydane’, ale ona powiedziała: ‘Oto ja Służebnica Pańska’”. „Małżeństwo” – zwracała się do młodych – „to tak ciężki krzyż, że muszą go dźwigać, aż dwie osoby, ale jeśli będziecie razem modlić się, to zawsze będziecie razem”.  „Jeśli usłyszycie” – to mówiła do wszystkich – „że jakaś kobieta nie chce urodzić swego dziecka i zamierza je usunąć, starajcie się ją przekonać, aby mi je przyniosła. Ja będę je kochać, widząc w nim znak Bożej miłości”.

Od usłyszenia wewnętrznego głosu, który kazał jej opuścić zgromadzenie i poświęcić się „najbiedniejszym z biednych”, po wyjście do slumsów, upłynęły dwa lata. Dwa lata modlitw i „naprzykrzania się” przełożonym, aby pozwolili jej pójść za głosem serca. Dwa miesiące po rozpoczęciu misji w Kalkucie, gdy była przekonana, że spełnia wolę Boga, nawiedziły ją jednak demony wątpliwości, które przez pięćdziesiąt długich lat, będą dręczyć jej duszę. Ta, która od młodości była zakochana w Bogu i która złożyła mu osobisty ślub, że niczego w życiu Mu nie odmówi, przez pół wieku będzie czuła się „niechciana, odrzucona, pusta i bez wiary”: „Boże, kim jestem, że mnie opuszczasz?” – pisała w jednym z listów. „Wołam, pragnę i trwam, ale nie ma Nikogo, kto by mi odpowiedział. Mówią, że Bóg mnie kocha, ale ciemność i pustka jest tak wielka, że nic nie porusza mej duszy. Czy popełniłam błąd, poddając się ślepo wezwaniu Najświętszego Serca”?

Trudno pogodzić te słowa z jej uśmiechniętym obliczem uwiecznionym na milionach fotografii. A jednak, to właśnie dzięki tym bolesnym wyznaniom może być patronką dla tych, którzy mimo szczerych chęci nie przeżywają na modlitwie uniesień, a ich wiara pełna jest wątpliwości. W jej życiu, jak w zwierciadle, mogą oni bowiem dostrzec także swoje osobiste trudności, ale i nadzieję, że tęsknota za Bogiem i wierność Mu na co dzień, stanowić będą i dla nich drogę uświęcenia.

W tym niepozornym i przygarbionym ciele, świat podziwiał herosa wiary i tytana ludzkiego ducha. Ona sama widziała siebie inaczej: „jestem tylko małym ołówkiem w ręku Pana Boga” – powtarzała. A jednak ten „mały ołówek” zawstydza nas w dobie komputerów.

ks. Arkadiusz Nocoń / www.vaticannews.va/pl

Dla naszepismo.pl przekazał Rev. Paweł Rytel-Andrianik, SSD, DPhil

Chief of the Polish section of the Vatican Radio and Vatican News

##################################

###############################

Patron Dnia: Bł. Maria Stella i współsiostry, nazaretanki męczennice z Nowogródka

Jedyne beatyfikowane spośród Polaków w czasie Roku Jubileuszowego 2000, w zakrystii prywatnej kaplicy Jana Pawła II stał ich relikwiarz – pisze ks. Arkadiusz Nocoń w felietonie dla portalu www.vaticannews.va/pl i Radia Watykańskiego. 4 września wspominamy błogosławione męczennice z Nowogródka, zamordowane przez Niemców 1 sierpnia 1943 r. Zostały beatyfikowane 5 marca 2000 r. w Rzymie przez Jana Pawła II. Ich relikwie znajdują się w kościele Przemienienia Pańskiego (Biała Fara) w Nowogródku na Białorusi.  

Urodzone w różnych regionach Polski, spotkały się na placówce w Nowogródku, gdzie od roku 1929 siostry nazaretanki zajmowały się wychowywaniem dzieci i młodzieży. Miały też w opiece kościół Przemienienia Pańskiego, nazywany Białą Farą – miejsce ślubu Władysława Jagiełły i chrztu Adama Mickiewicza.

Owocną pracę sióstr przerwał wybuch II Wojny Światowej, który zburzył życie nowogródzkiej wspólnoty. Wyrzucone ze swego domu, żyły w rozproszeniu, nie zaniechały jednak pomocy bliźnim, którzy wraz z narastaniem okupacyjnego terroru coraz bardziej potrzebowali ich modlitwy i współczucia. Wkrótce siostry ofiarują im jednak coś więcej. Latem 1943 r. hitlerowcy aresztowali kolejną grupę ludzi przeznaczoną na rozstrzelanie, ponad 120 mężczyzn, głównie młodych. Ich rodziny dzielą się swoim bólem z siostrami. Bez rozgłosu, całkiem zwyczajnie, dwanaście nowogrodzkich nazaretanek podejmuje wspólną decyzję: „Jeśli potrzebna jest ofiara z życia, niech raczej nas rozstrzelają, aniżeli tych, którzy mają rodziny”.

31 lipca 1943 r. gestapo wzywa je na komisariat. Idą wieczorem, po nabożeństwie. W najgorszym wypadku spodziewają się wywiezienia do Niemiec. Ich los, tymczasem, był już przesądzony. Likwidacja duchowieństwa i zakonów była elementem niemieckiego planu zniszczenia Kościoła na tamtych terenach. Tętniąca życiem Fara, nazywana „gniazdem polskości i bastionem katolicyzmu”, miała być zlikwidowana. Na komisariacie nie usłyszały więc żadnego oskarżenia i nie żądano od nich żadnego wyjaśnienia. Ostatnią noc w swoim życiu spędziły na modlitwie, zamknięte w niewielkiej celi. Rano, tuż po ich wywiezieniu, pracownicy urzędu znaleźli odbite na zakurzonej posadzce sylwetki w kształcie krzyża i plamy od łez.

5 kilometrów od Nowogródka, w niewielkim sosnowym lasku, zginęły od strzału w tył głowy, jak polscy oficerowie w Katyniu: S. Stella, 55 lat, przełożona, pochodząca z okolic Pińska. Nie wiadomo czy ze względu na poważną wadę serca przyjęto by ją do klasztoru, gdyby nie interwencja ówczesnej matki generalnej: „nie tylko zdrowe siostry potrzebne są w Zgromadzeniu”; s. Imelda, 51 lat, z Oświęcimia; s. Rajmunda, 51 lat, z Wileńszczyzny; s. Daniela, 48 lat, z Podlasia; s. Sergia, 43 lata, z okolic Grodna; s. Gwidona, 43 lata, z poznańskiego; s. Kanizja, 39 lat, z Suwałk; s. Felicyta, 37 lat, z Podlasia; s. Heliodora, 37 lat, z Pomorza; s. Boromea, 27 lat, z okolic Grodna; s. Kanuta, 47 lat, z ziemi wieluńskiej. Ta ostatnia nie myślała początkowo o życiu zakonnym, ogłoszono już nawet jej zapowiedzi przedślubne. We śnie usłyszała jednak głos: „nie wychodź za Stanisława. Twój Oblubieniec czeka na Ciebie w Grodnie, a jako prezent ślubny podaruje ci czerwoną sukienkę”. W zgromadzeniu zwierzała się czasem siostrom, że jej sen do końca się nie spełnił: „bo gdzie jest moja czerwona sukienka”. Odpowiedź znalazła w nowogródzkim lesie.

Z przemówienia papieża Jana Pawła II w dniu beatyfikacji Marii Stelli i towarzyszek: „Kiedy wspominamy te bohaterskie nazaretanki, przychodzą na myśl słowa Pana Jezusa: ‘Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół’ (J I5,13). Prawdę tych słów potwierdziły pełnym oddania życiem i męczeńską śmiercią. (…) Skąd miały siłę, aby ofiarować siebie w zamian za uratowanie życia uwięzionych mieszkańców Nowogródka? Skąd czerpały odwagę, aby ze spokojem przyjąć tak okrutny i niesprawiedliwy wyrok śmierci? Bóg przygotowywał je powoli na tę chwilę największej próby. Ziarno łaski rzucone na glebę ich serc w chwili chrztu świętego, a potem pielęgnowane z wielką troską i odpowiedzialnością, zakorzeniło się głęboko i wydało najwspanialszy owoc, jakim jest dar z własnego życia. Dziękujemy Wam, błogosławione Męczennice z Nowogródka za to świadectwo miłości, za przykład chrześcijańskiego bohaterstwa i zawierzenia mocy Ducha Świętego”.

Papież Jan Paweł II darzył błogosławione męczennice szczególnym nabożeństwem. Jako jedyne spośród Polaków zostały przez niego beatyfikowane w czasie Roku Jubileuszowego 2000. Zawsze też wspominał rocznicę ich śmierci w czasie audiencji, a w zakrystii jego prywatnej kaplicy stał ich relikwiarz.

Byłoby dobrze gdyby w świadomości naszego narodu były równie mocno obecne. Kościół dał nam je bowiem jako wzór miłości i obrony przeciw atakom wielorakiego zła zagrażającego współczesnej rodzinie. W dobie masowych wyjazdów z ojczyzny za pracą i chlebem, mogłyby jak kiedyś patronować szczęśliwym powrotom ojców i mężów, „całym” na duchu i na ciele.

W drodze na komisariat spotkały siostrę Małgorzatę. Pracowała w szpitalu i wracała akurat do domu. Chciała do nich dołączyć, ale przełożona poleciła, aby zaopiekowała się kościołem i księdzem. Przez ponad 20 lat, sama, w zimnej i ciemnej farskiej zakrystii, z łóżkiem za szafą z ornatami, strzec będzie kościoła i pamięci o swoich współsiostrach. Uratuje jedno i drugie, jak jedenaście jej rozstrzelanych towarzyszek uratowało życie ponad 120 ojców i mężów, którzy cało powrócili do swoich domów.

ks. Arkadiusz Nocoń / www.vaticannews.va/pl

Dla naszepismo.pl przekazał

Rev. Paweł Rytel-Andrianik, SSD, DPhil/ Chief of the Polish section of the Vatican Radio and Vatican News

#################################

Patron Dnia: św. Augustyn, biskup i doktor Kościoła

Jeden z Czterech Wielkich Ojców i Doktorów Kościoła Zachodniego, zdaniem papieża Celestyna I to „jeden z największych nauczycieli Kościoła” – pisze ks. Arkadiusz Nocoń w felietonie dla portalu www.vaticannews.va/pl i Radia Watykańskiego. Relikwie św. Augustyna (354-430) znajdują się w bazylice św. Piotra in Ciel d’Oro w Pawii (Włochy). Jest patronem zakonu augustianów, zgromadzenia sióstr augustianek, teologów, drukarzy.

Ojciec św. Augustyna, Patrycjusz, był urzędnikiem miejskim i zatwardziałym poganinem (ochrzcił się krótko przed śmiercią). Matka, Monika, była z kolei gorliwą chrześcijanką, „walczącą” przez całe życie modlitwą i łzami, o nawrócenie męża i syna. „Swoimi modlitwami i łzami prosiła Boga o nawrócenie syna; silna kobieta, dobra kobieta!” – powiedział Papież Franciszek podczas modlitwy Anioł Pański we wspomnienie św. Moniki 27 sierpnia br.

Jako dziecko i młodzieniec, Augustyn był uczniem niezwykle zdolnym, ale bynajmniej wzorowym. Lubił zabawy, uczty i walki gladiatorów: od hedonizmu uchroniła go lektura jednego z dzieł Cycerona („Hortensjusz”), które rozbudziło w nim zamiłowanie do zdobywania mądrości. Poza autorami klasycznymi poszukiwał jej także w Biblii, ale raził go język ówczesnych tłumaczeń i zawartość niektórych ksiąg Starego Testamentu. Przystąpił więc do sekty manichejczyków, bo odpowiadała mu jej filozofia, głosząca, m. in., że zbawienie można osiągnąć dzięki własnemu rozumowi.

Poparcie manichejczyków otwarło też Augustynowi drogę do kariery. To dzięki nim trafił do Rzymu, a później do Mediolanu, ówczesnej siedziby cesarza. Otrzymał tam dobrze płatne stanowisko nauczyciela retoryki. Po okresie fascynacji, zaczął jednak dostrzegać coraz więcej braków w samym manicheizmie. Dystans wobec tej nauki pogłębiał się pod wpływem kazań św. Ambrożego, biskupa Mediolanu. Augustyn słuchał go początkowo, aby oceniać wartość retoryczną jego wystąpień, z czasem jednak ich treść zaczęła przenikać coraz głębiej do jego serca.

W roku 387, po oddaleniu nielegalnej żony i odbyciu katechumenatu, Augustyn przyjął chrzest z rąk św. Ambrożego. Wracając w rodzinne strony pragnął poświęcić się życiu monastycznemu: wierni przymuszają go jednak do przyjęcia święceń (391 r.). Kilka lat później zostaje biskupem Hippony (396 r.) i z dawnego nauczyciela retoryki i heretyka staje się jednym z najgorliwszych głosicieli Słowa Bożego, ojcem ubogich i obrońcą prawdziwej wiary. Jego działalność duszpasterska szybko przekracza granice diecezji, czyniąc go duchowym przywódcą nie tylko Kościoła w Północnej Afryce, ale całego Kościoła łacińskiego.

Z „Wyznań” św. Augustyna: „Późno Cię ukochałem, Piękności dawna i zawsze nowa! Późno Cię ukochałem! We mnie byłeś, ja zaś byłem na zewnątrz i na zewnątrz Cię poszukiwałem. Sam pełen brzydoty, biegłem za pięknem, które stworzyłeś. Byłeś ze mną, ale ja nie byłem z Tobą. Z dala od Ciebie trzymały mnie stworzenia, które nie istniałyby w ogóle, gdyby nie istniały w Tobie. Przemówiłeś, zawołałeś i pokonałeś moją głuchotę. Zajaśniałeś, Twoje światło usunęło moją ślepotę. Zapachniałeś wokoło, poczułem i chłonę Ciebie. Raz zakosztowałem, a oto łaknę i pragnę…” (VII, 27, fragm.)

Nazwany „największym filozofem wśród Ojców Kościoła i zapewne najbardziej znaczącym teologiem Kościoła w ogóle” (Berthold Altaner), św. Augustyn pozostawił po sobie tak wiele znakomitych dzieł, że „wydaje się niemożliwe, aby jeden człowiek mógł napisać w swoim życiu tak wiele” (Possydiusz z Kalamy). Pośród wszystkich jego pism cytowane wyżej „Wyznania” zasługują jednak na osobną uwagę, nie tylko dlatego, że uważane są za pierwszą w historii autobiografię, ale i ze względu na „szczególne skupienie się na życiu duchowym, na tajemnicy ludzkiego +ja+ i na misterium Boga, który ukrywa się w tym +ja+, dzięki czemu jest to dzieło wyjątkowe, dzieło, które nie ma precedensu i które na zawsze pozostaje swego rodzaju +szczytem+ duchowym” (Benedykt XVI). Na podkreślenie zasługuje także błyskotliwość św. Augustyna. Komentując decyzję wrogów wskrzeszonego przez Jezusa Łazarza, którzy chcieli go zabić, św. Augustyn zauważył: „Och, cóż za głupi pomysł i zaślepiająca wściekłość! Czyż Chrystus, który wskrzesił zmarłego, nie mógłby wskrzesić zabitego?!”. 

W życiu Augustyna wiara nie została mu „podana” na srebrnej misie, ale była owocem wielu lat poszukiwań, duchowej udręki i łaski Bożej. Ten, który jak mało kto doświadczył na sobie skutków tej łaski, stał się jej wielkim piewcą i obrońcą, do tego stopnia, że potomność nadała mu tytuł „Doktora Łaski”. Autentyzm duchowych poszukiwań zawarty w jego „Wyznaniach” sprawił, że na przestrzeni wieków dzieło to wywarło ogromny wpływ na rzesze czytelników, by wspomnieć tylko zmarłego w 2008 r. kardynała Avery’a Dulles’a, jednego z najwybitniejszych teologów w USA, który z agnostyka i agenta wywiadu, został katolikiem i księdzem, właśnie pod wpływem lektury „Wyznań”. Nie brak też opinii, że każdy chrześcijanin powinien przeczytać to dzieło przynajmniej raz w roku (abp Cosmo F. Ruppi).

„Aby mężczyzna zaczął się modlić, musi to zobaczyć u innego mężczyzny! Jeżeli ojciec się modli, jego syn prawdopodobnie też się będzie modlił, nawet jeśli po drodze będzie miał odstępstwa od wiary. W świecie starożytnym to ojciec uczył dzieci modlitwy, nie matka. Znakomitym przykładem jest święty Augustyn. Miał niewierzącego ojca i świętą matkę. Widział jej wiarę, ale nie robiło to na nim najmniejszego wrażenia. Nawrócił się, gdy spotkał modlącego się mężczyznę – Ambrożego, biskupa Mediolanu” (o. Tomasz Kwiecień OP). Do dnia dzisiejszego podobnie jest wśród Żydów, gdzie zadaniem ojca jest przekazywanie wiary i uświadamianie dziecku, kim w jego życiu jest Pan Bóg. Czy o słabości naszej wiary, nie decyduje właśnie brak w jej przekazie ojca? Są mężczyźni, którzy nie wstydzą się przy swoim dziecku przekląć, upić, użyć siły wobec niego czy jego matki. Tylko tego, co najważniejsze, w czym nikt ich nie zastąpi – przekazać dziecku wiarę, zrodzić je dla Boga, pobłogosławić… tego nie potrafią i wyręczają się matką, księdzem czy dziadkami. Skutek, dobrze znamy.

Gdy złożony ciężką chorobą biskup Augustyn umierał w oblężonej przez Wandalów Hipponie, poprosił najbliższych, aby dużymi literami napisali mu psalmy pokutne i przybili je do ściany. Czytał je ze swego łoża „wylewając obficie łzy” (Possydiusz z Kalamy). Wkrótce po jego śmierci Hippona padła, niewiele lat później upadło całe Cesarstwo Zachodnie. Paradoksalnie więc, właśnie wtedy, gdy imperium waliło się w gruzy, Bóg wzniósł jedną z „kolumn”, na której do dnia dzisiejszego opiera się Jego Kościół.

ks. Arkadiusz Nocoń / www.vaticannews.va/pl

Dla naszepismo.pl przekazał:

Rev. Paweł Rytel-Andrianik, SSD, DPhil

Chief of the Polish section of the Vatican Radio and Vatican News

#######################################

Przewodniczący Episkopatu Polski: Ikona Jasnogórska wrosła w kulturę polską

Ikona Maryi z Jasnej Góry wrosła nie tylko w religijność Polski, ale również w kulturę i tradycję narodu; ona jednoczy i jest punktem zbornym – podkreślił przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki w rozmowie z Radiem Watykańskim i serwisem Vatican News. Dziś w Kościele obchodzona jest Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej.

Przewodniczący Episkopatu Polski przypomniał, że Jasna Góra jest głównym sanktuarium w Polsce.  „Jest to związane z ponad sześćsetletnią tradycją i tutejszym kultem maryjnym, który miał miejsce jeszcze przed rozbiorami Polski, ale rozwijał się także w czasie ich trwania.  Niektóre z pielgrzymek, które przychodzą tu każdego roku, zostały zapoczątkowane jeszcze kilkaset lat temu. Sanktuarium w Częstochowie jest też mocno związane z posługą sakramentu spowiedzi. Św. Jan Paweł II, podczas swojej pierwszej pielgrzymki do tego miejsca, mówił o tajemnicy tutejszych konfesjonałów. Niezwykle ważne są również Eucharystie, które są tu codziennie celebrowane, m.in. w kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej” – powiedział. Zwrócił także uwagę na wkład pracy ojców paulinów, którzy opiekują się Jasną Górą.

Abp Gądecki wskazał, że sanktuarium częstochowskie jest w sercach Polaków, a Ikona z Jasnej Góry jednoczy jako punkt zborny. „Przepowiadanie jasnogórskie wskazuje przede wszystkim na pierwszorzędną rolę Maryi w drodze do Jezusa. Głosili to w swoim nauczaniu św. Jana Paweł II i Prymas Polski, bł. kard. Stefan Wyszyński. Mówiąc o kulcie Matki Bożej Częstochowskiej w Polsce, trzeba wspomnieć również o pracy teologów i mariologów, która była zawsze ceniona przez Episkopat. Odwoływanie się do Maryi jest też bardzo częste w powszechnym życiu parafialnym. Dusza polska mocniej rezonuje w spotkaniu z Matką Bożą aniżeli z kimkolwiek innym. To jest najistotniejsze w znaczeniu maryjności dla naszej kultury religijnej” – podkreślił przewodniczący Episkopatu Polski.

Jak podaje Biuro Prasowe Jasnej Góry, od 4 czerwca, czyli od początku tegorocznego sezonu pielgrzymkowego, do 25 sierpnia, we wszystkich rodzajach pielgrzymek do sanktuarium (piesze, rowerowe, biegowe, rolkowa, motocyklowa, konna) uczestniczyło łącznie 85 548 osób. W całym ubiegłym roku przybyło 2,5 mln pielgrzymów.

Jasną Górę odwiedziło trzech papieży: Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek. W 1966 r. komunistyczne władze uniemożliwiły przyjazd do Częstochowy Pawła VI, który zamierzał wziąć udział obchodach Milenium Chrztu Polski.  W 1991 r. odbyły się tu Światowe Dni Młodzieży.  Od 6 listopada 1958 r.  w sanktuarium odprawiana jest Msza św. w intencji Ojca Świętego. O modlitwę i stałą więź ze Stolicą Apostolską prosił Jan XXIII, który zwrócił się do kard. Stefana Wyszyńskiego: „spraw, aby wiele modlono się za mnie przed Waszą Matką Bożą, dodając, by było to także błaganie o pokój i pomyślność wszystkich narodów”.

Święto Matki Boskiej Częstochowskiej ustanowił w 1904 r. papież Pius X, który w 1909 r. przekazał nowe korony dla Ikony Jasnogórskiej. Z kolei  Pius XII w 1953 r. zgodził się na otwarcie kaplicy Matki Bożej Jasnogórskiej w podziemiach Bazyliki św. Piotra. Jan Paweł II podarował Jasnej Górze jako wotum m.in. swoją stułę ze śladami krwi powstałymi w wyniku postrzału podczas zamachu na jego życie.

Paweł Rozwód /vaticannews.va/pl

Dla naszepismo.pl prekazał: Rev. Paweł Rytel-Andrianik, SSD, DPhil

Chief of the Polish section of the Vatican Radio and Vatican News

#####################################

Patron Dnia: św. Ludwik, ostatni król wyniesiony na ołtarze

ŚW. LUDWIK

Powyżej: Zdjęcie (Św. Ludwik, fragment obrazu El Greco, fot. domena publiczna, Wikimedia Commons, flickr)

Ostatni król wyniesiony na ołtarze, patron królów, żołnierzy, więźniów – pisze ks. Arkadiusz Nocoń w felietonie dla portalu www.vaticannews.va/pl i Radia Watykańskiego.
Król Francji Ludwik (1214-1270) został kanonizowany przez papieża Bonifacego VIII w 1297 r. Relikwie św. Ludwika znajdują się w katedrach w Kartaginie (Tunezja) i Monreale (Sycylia) oraz w bazylice Saint-Denis w Paryżu.

Św. Ludwik był najstarszym synem Ludwika VIII i Blanki Kastylijskiej. Gdy miał 12 lat zmarł jego ojciec i Ludwik został koronowany na króla jako Ludwik IX. Z powodu młodego wieku Francją rządziła jednak jego matka – Blanka. Po osiągnięciu pełnoletności młody król poślubił Małgorzatę z Prowansji (1234 r.), w której, zdaniem historyków, był autentycznie zakochany, rzecz w owym czasie rzadka między koronowanymi głowami, których małżeństwa miały służyć głównie celom politycznym.

Jako władca Ludwik odnosił sukcesy na polu militarnym, ale przede wszystkim dał się poznać jako sprawiedliwy i dobry król dla swoich poddanych. W czasie jego rządów udało się zaprowadzić we Francji pokój i ład. Zreformował administrację i sądownictwo, zakazał pojedynków, wydał rozporządzenia przeciw lichwie i prostytucji. Ufundował wiele dzieł charytatywnych, w które osobiście się włączał. W hospicjach opatrywał chorych, ubogim rozdawał żywność, petentów miał zwyczaj wysłuchiwać osobiście. Przy tym wszystkim był wielkim mecenasem sztuki. To z jego inicjatywy wzniesiono słynną paryską kaplicę Sainte-Chapelle, uznaną za arcydzieło sztuki gotyckiej.

W życiu osobistym był wzorowym mężem i ojcem rodziny. Miał jedenaścioro dzieci, które z Małgorzatą udało się im dobrze wychować.

Z „Testamentu duchowego” św. Ludwika do syna: „Synu drogi, nade wszystko polecam ci miłować Pana Boga twego, z całego serca […]. Poza tym, jeśli Pan zesłałby na ciebie jakiekolwiek utrapienie, znoś je spokojnie i z dziękczynieniem […]. Jeśli natomiast ześle ci pomyślność, powinieneś dziękować z pokorą, czuwając, aby poprzez chełpliwość nie stać się z tego powodu gorszym […]. Miej współczujące serce względem ubogich, nieszczęśliwych i strapionych, a w miarę swych możliwości pomagaj im i pocieszaj. Dziękuj Bogu za wszystkie Jego dobrodziejstwa, abyś stał się godnym większych darów. Względem swych poddanych bądź sprawiedliwy, nie zbaczając ani na prawo, ani na lewo […]. Z twego państwa staraj się usunąć wszelkie zło, w szczególności bluźnierstwa i herezje. Na koniec, udzielam ci wszelkich błogosławieństw, jakich pobożny ojciec może udzielić synowi. Niech Pan da ci łaskę spełniania Jego woli tak, aby doznawał od ciebie czci i uwielbienia. W ten sposób, po tym życiu, będziemy mogli spotkać się razem, aby na Niego patrzeć, miłować i chwalić na wieki”.

Ludwik IX był postacią wybitną: szlachetny, rycerski i autentycznie pobożny. Codziennie uczestniczył we mszy świętej, często i żarliwie się modlił. W każdą sobotę na cześć Matki Bożej mył stopy trzem biedakom. Żył bardzo skromnie, narażając się z tego powodu na drwiny: mówiono o nim „król mnichów”. Niektórych z jego otoczenia drażniło także, że zbyt wiele czasu spędza na modlitwie, „a przecież można by ten czas wykorzystać dla dobra państwa” – „martwił się” jeden z jego ministrów. „Jestem pewien – odparł spokojnie Ludwik – że gdybym tyle samo czasu, co na modlitwie, spędzał na polowaniach, nikt nie miałby nic przeciwko temu”!

Ludwik IX był człowiekiem honoru. Złożony ciężką chorobą ślubował Bogu, że jeśli tylko odzyska zdrowie, uczyni wszystko, aby uwolnić Ziemię Świętą z rąk niewiernych. W roku 1248 stanął więc na czele wyprawy krzyżowej. Zakończyła się ona klęską, a król dostał się do niewoli. Po zapłaceniu okupu i odzyskaniu wolności, pomny na swoje ślubowanie, zorganizował jednak kolejną krucjatę, w czasie której zmarł na tyfus, w wieku 56 lat (1270 r.).

Swoim życiem wpisał się jednak godnie w poczet wielkich, pobożnych i sprawiedliwych władców: św. Wacława (zm. 929 r.), św. Edwarda (zm. 1066 r.), św. Stefana (zm. 1038 r.) i innych, którym na sercu leżało nie tylko dobro doczesne, ale i wieczne swoich poddanych. Kanonizowany 27 lat po swojej śmierci, był ostatnim królem, który został wyniesiony na ołtarze.

ks. Arkadiusz Nocoń www.vaticannews.va/pl

Dla naszepismo.pl przekazał

Rev. Paweł Rytel-Andrianik, SSD, DPhil

Chief of the Polish section of the Vatican Radio and Vatican News

##########################

np.pl

Śledź i polub nas:

Dodaj Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *