NASZE POLSKIE KORZENIE
|„Polski Nobel” – Witold Zglenicki
Autor: Jarek Micewski
Kto kojarzy sobie to nazwisko? To on przekształcił Baku w naftowy raj! „To On rozpoczął epokę nowoczesnego wydobycia ropy naftowej. Bez jego wynalazku – zapewniającym 1/3 całego wydobycia ropy naftowej platform wiertniczych – nasza cywilizacja nie przetrwałaby nawet miesiąca” – ocenili Andrzej i Irena Fedorowiczowie w publikacji „25 wynalazków i odkrywców, którzy zmienili świat !”
W tym roku przypadła 170 rocznica urodzin „POLSKIEGO NOBLA” Witolda Zglenickiego – filantropa, wielkiego mecenasa nauki i oświaty, inż geologa, legendarnego polskiego nafciarza.
Z zachowanej księdze urodzin parafii Witonia wynika, że Witold Leon Julian Zglenicki urodził się na Mazowszu, 6 stycznia 1850 r. we wsi Wargawa Stara (obecnie pow. łęczycki) w rodzinie ziemiańskiej (szlacheckiej). W latach 1859-66 uczył się w płockim Gimnazjum Gubernialnym.
W latach 1866-70 odbył studia na Wydziale Matematyczno-Fizycznym Szkoły Głównej Warszawskiej. A od 1870. do 1875 roku był studentem Instytutu Górniczego w Petersburgu. Był to czas represji po Powstaniu Styczniowym; krystalizowały się pozytywizm, socjalizm i nacjonalizm. Zglenicki najbliższy był pozytywizmowi, a więc więc pracą u podstaw, kierowanie się rozsądkiem a nie jedynie emocjami. Studia w Petersburgu ukończył z pierwszą lokatą, a trzeba przy tym pamiętać, że w owym czasie Instytut Górniczy w Petersburgu, prezentował najwyższy na świecie – w swej dziedzinie – poziom nauczania. Swoją osobą zwrócił uwagę Mendelejewa, lecz postanowił poświęcić się górnictwu a nie chemii, widząc w przemyśle naftowym ważny czynnik rozwoju przemysłowego i naukowego. Polska była wówczas w trwającej 123 lata niewoli i pod okupacją Rosji, Niemiec i Austrii.
W 1890 roku został powołany do pracy w Zarządzie Górniczym – z oddelegowaniem do dyspozycji Urzędu Skarbowego w Rydze, gdzie pracował przez dwa lata. Zyskał tam bardzo dobrą opinię. Zaproponowano mu więc pracę na stanowisku naczelnego inżyniera Donieckiego Okręgu Kopalnianego. Zglenicki jednak odmówił – co nie zostało mile przyjęte przez władze carskie – i za protekcją hrabiego Beckendorffa, rozpoczął pracę w Bakińskim Urzędzie Probierczym, gdzie pracował do końca życia.
Baku nad Morzem Kaspijskim (obecnie Azerbejdżan), w owym okresie, było krańcem Rosji, miejscem zsyłki dla krnąbrnych oficerów, matecznikiem hochsztaplerów i wykolejeńców. Gdy w 1891 r. Zglenicki przybył do Baku, by objąć posadę miasto to przypominało zapadłe kalifornijskie mieściny, które w okresie „gorączki złota” z dnia na dzień stawały się metropoliami. Na fali naftowego boomu własne szyby i rafinerie wybudowali w Baku m.in. zamożni przemysłowcy – jak bracia Alfred, Robert i Ludwig Noblowie, czy bankowcy – jak Rothschildowie. Niezadługo kaspijską naftą zacznie interesować się także Rockeffeller. UWAGA! Wcześniej jednak wysyła on swoich pracowników do Polski, do prowincji zwanej wtedy Galicja. Wysyła ich na naukę do pioniera górnictwa naftowego, wynalazcy lampy naftowej Polaka Ignacego Łukasiewicza.
Po tym jak w 1872 r. władze zezwoliły prywatnym osobom kupować roponośne działki, dzienne wydobycie ropy w Azerbejdżanie wzrosło z 60 ton do 32 tys. ton – jedenastokrotnie więcej niż wtedy w USA-. W 1873 r. było tam zaledwie 9 szybów, w dwa lata później już 251. Polacy byli jedną z liczniejszych z 30 grup narodowościowych zamieszkujących Baku. Brak w nim było kanalizacji, wodociągów, było nękane epidemiami dyfterytu, tyfusu, cholery. Dostępna woda była zasolona i zanieczyszczona naftą. Z tego też względu inżynier Zglenicki inicjuje budowę miejskich wodociągów, a dzięki jego pomocy finansowej w centrum miasta buduje się polski kościół. Za swoją fachowość, sumienną pracę i odkrycia, które udostępniał za darmo, został awansowany do stopnia pułkownika, a car nadał mu prawa do działek naftowych na lądzie i Morzu Kaspijskim. Niektóre z nich kupuje z własnych środków.
Niespodziewanie w wieku 51 lat, dowiaduje się, że jest śmiertelnie chory. Cukrzyca jest wtedy nieuleczalna. Inżynier zapisuje więc większość swojego majątku NAUCE POLSKIEJ, a część rosyjskiej, jako dowód wdzięczności za wykształcenie zdobyte w Petersburgu. Witold Zglenicki umiera 6 lipca 1904 roku. Ciało zostało przewiezione do Ojczyzny i pochowane w rodzinnym grobie w Woli Kiełpińskiej koło Zegrza pod Warszawą.
W myśl jego zapisu, z dochodów fundacji, w każdej guberni Królestwa Polskiego ma zostać wybudowany kościół katolicki i szkoła techniczna, w której niezamożni uczniowie będą pobierać naukę za darmo. Wsparcie mają otrzymać także środowiska naukowe, tworzone i wspierane mają być laboratoria badawcze, fundowane nagrody za wybitne dokonania naukowe.
Wszystkie te dzieła ma realizować Kasa im. Józefa Mianowskiego w Warszawie.
Kasa im. Józefa Mianowskiego była wtedy główną polską instytucją naukową, założoną przez profesorów i słuchaczy Szkoły Głównej w Warszawie która udzielała pożyczek naukowcom, Zglenicki zapisał m.in. dochody z połowy działki naftowej w Surachanach z zastrzeżeniem, by; UWAGA! „praw swoich do tych dochodów nie sprzedawała, lecz korzystała z nich po wieczne czasy”. Podarował jej też wolną kwotę, jaka pozostanie po wykonaniu postanowień testamentu, by utworzyła z niej „kapitał żelazny”, a z odsetek od niego fundowała nagrody „za najlepsze dzieła dotyczące ogólnoeuropejskiej literatury, sztuki i nauki, w rodzaju noblowskich nagród”. Zglenicki – w testamencie – kategorycznie zakazuje sprzedaży majątku lub praw do niego, a nakazuje korzystać z niego przez naukę polską po wsze czasy.
Postanowienia jego testamentu realizował na miejscu rzekomy przyjaciel inżyniera, który m.in. część działek usiłował – wbrew jego postanowieniom – sprzedać, a część wydzierżawił Towarzystwu Kaspijsko-Czarnomorskiemu, należącemu do rodziny paryskich bankierów ROTHSCHILDÓW. Według rodziny Zglenickich zaledwie 20 % należnych sum trafiało wtedy do Kasy im. Mianowskiego. Mimo to były to sumy tak duże, że w pewnym okresie przerastały możliwości ich wydatkowania przez Kasę. A był to dopiero początek eksploatacji złóż nafty. Prawdziwie wielkie dochody – według przewidywań inżyniera – miały zacząć napływać później.
Z tego też powodu w roku 1910 pod wpływem polskiej opinii publicznej wytoczono proces o unieważnienie umów dzierżawnych zawartych z Rotschildami. Chęć eksploatacji złóż nafty z działek Zglenickiego wyraziła wtedy spółka Rylskich, rodziny polskich przemysłowców działających na Kaukazie. Oferowała ona znacznie korzystniejsze warunki finansowe niż Rotschildowie. Być może nie starczyło w Rosji woli politycznej lub też Rothschildowie mieli lepszych prawników, dość na tym, że rodzina Zglenickich – ze szkodą dla nauki polskiej – procesu nie wygrała. Niedługo potem wybuchła I wojna światowa a następnie rewolucja bolszewicka. Wszystkie przedsiębiorstwa zostały znacjonalizowane skonfiskowane przez bolszewików.
Po wygranej przez Polskę wojnie 1920 roku sprawa zapisu inż. Zglenickiego była nawet omawiana w trakcie negocjacji pokojowych w Rydze. Odżyła ona jednak już w roku 1923-im. Wtedy to rodzina Zglenickich – na zaproszenia wodza Światowej Rewolucji Komunistycznej, Włodzimierza Iljicza Lenina – w 1923 r. w ramach tzw. Nowaj Ekonomiczeskaj Palityki, wyjeżdża do Baku i za własne oraz pożyczone pieniądze, uruchamia zniszczone przez armię turecką i rewolucję, szyby naftowe, platformy wiertnicze. O ile przed I wojną światową i Rewolucją Bolszewicką, nafta płynęła strumieniem, teraz tryska szeroką rzeką. I właśnie wtedy, komuniści powtórnie i tym razem już ostatecznie, konfiskują pola naftowe, odbudowane szyby i platformy, a Związek Sowiecki przez dziesięciolecia pompuje tam naftę.
Odkryte przez Polaka złoża nafty, pobudzają wyobraźnię Hitlera, który bardzo jej potrzebuje dla realizacji swoich planów podboju świata. Rzuca więc swoje dywizje pancerne pod Stalingrad. Niemieckie czołgi i dywizje strzelców alpejskich docierają aż na Kaukaz. Niezmierzone zasoby nafty są prawie na wyciągnięcie ręki.
Na szczęście wybitni młodzi polscy naukowcy, jeszcze przed II wojną światową, łamią niemieckie szyfry, budują sobowtóra hitlerowskiej maszyny szyfrującej Enigma i przyczyniają się do stalingradzkiej klęski Wehrmachtu i zwycięstwa aliantów w całej wojnie.
Rodzina Inżyniera w 1944 roku powtórnie zwróciła się w sprawie jego testamentu do lubelskiego, rządu komunistycznego (PKWN) lecz bezskutecznie, a ostatni pełnomocnik fundacji prof. Politechniki Lwowskiej i Gdańskiej, Maksymilian Tytus Huber przemocą został zmuszony do przekazania aktywów Zglenickiego, powstającej właśnie Polskiej Akademii Nauk. Starania rodziny Zglenickich, wznowione w latach 80-tych i petycje skierowane do gen. Wojciecha Jaruzelskiego, TAKŻE pozostały bez pozytywnego odzewu.
Jeszcze jedna rzecz warta jest podkreślenia – choć majątek inż. Witolda Zglenickiego był mniejszy niż majątek Alfreda Nobla to efektywnie nauce przypadało więcej z jego zapisu niż z zapisu Nobla. O jakie jednak pieniądze może się rozchodzić?
Po zapoznaniu się z dokumentami wiadomo, że ROTHSCHILDOWIE – międzynarodowa rodzina niemieckich Żydów jedna z najbogatszych rodzin na świecie – mieli obowiązek przekazywać fundacji rynkową równowartość 16 % wydobywanego gazu i 20 % nafty. Uwzględniając to oraz świadectwa rodziny Zglenickich i wdowy po inżynierze (która została przez niego zabezpieczona finansowo i nigdy nie rościła sobie pretensji do majątku zapisanego na rzecz polskiej nauki), a także inflacyjne i deflacyjne zmiany wartości waluty amerykańskiej (zgodnie z calculatorem Banku Rezerwy Federalnej w Minneapolis), Towarzystwo Kaspijsko-Czarnomorskie Rotschildów tylko w latach 1908 – 1915, powinno przekazać sumę 220.000.000 dzisiejszych USD. Być może kwota ta byłaby większa, gdyby dodatkowo uwzględnić wzrost cen nafty w minionych latach. Może oznaczać to, że w tym okresie z szybów Zglenickiego wydobyto naftę o wartości minimum 1.100.000.000 USD.
Warto dodać, że Fundacja Nobla ustanowiona została cztery lata przed śmiercią Zglenickiego za sumę około 160.000.000 obecnych USD (wg. Sverige Bank). To porównanie oddaje wielkość Inżyniera i jego fundacji. Nigdy nauka polska – wliczając w to fundację Akademii Krakowskiej przez króla Kazimierza Wielkiego i jej odnowienie przez królową Jadwigę – nie otrzymała tak hojnego zapisu.
I tym należy mierzyć patriotyzm i wielkość naszego Rodaka, geniusz i serce Inżyniera. Nie z Jego winy, lecz za przyczyną paryskich bankierów i wichrów historii, dzieło TO zostało zniszczone, z wielką szkodą dla polskiej Nauki, Oświaty i Narodu.
W ostatnich latach powstała w Polsce Fundacja Nauki Polskiej im. inż. Witolda Zglenickiego, Stawia ona sobie za cel przypomnienie światu, a szczególnie Polakom, osoby Inżyniera (przez wiele lat NIE wolno było o nim wspominać), jego dokonań w dziedzinie przemysłu naftowego i jego zasług dla nauki polskiej. Fundacja jest instytucją charytatywną, zajmuje się pozyskiwaniem i nieodpłatnym przekazywaniem polskim szkołom technicznym – średnim i wyższym – nowoczesnego wyposażenia laboratoryjnego z dziedziny energoelektroniki. Fundacja podejmuje również starania o zwrot aktywów Zglenickiego i wypłatę zaległych należności. Pewne nadzieje można wiązać z tym, że obecnie nie ma już ZSRR, Azerbejdżan, którego stolicą jest Baku, jest niezależnym krajem i firmy zachodnie odzyskują tam swoje utracone wcześniej prawa majątkowe.
###
Smutne są losy testamentu inż. Zglenickiego. Jednak miejmy nadzieję, że nie wszystko jest już bezpowrotnie stracone. I, że my Polacy nie będziemy już przez biznesowych rekinów okradani. Może gdyby nie geografia, historia i polityka inaczej potoczyłyby się sprawy. Być może wtedy Zglenicki nie byłby nazywany polskim Noblem, a właśnie Nobel nazywany byłby szwedzkim Zglenickim.
###
Źródło: Historia gminy Witonia (głównie) / Polskie Radio/ Andrzej Chodubski ” Polski Nobel 1850-1904″ 1984 r./ Marek Zawadzki: Polski Nobel inżynier Witold Zglenicki/ Nasze Pismo-Nasze i Polskie (dwumiesięcznik- nr 1/2010)
Dla naszepismo.pl opracował Jarek Micewski
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
@@@
Co z tego, że będziemy sobie pisać o polskiej historii, o tradycji, o patriotyzmie i o naszych polskich korzeniach kiedy barbarzyńca, wandal, prymityw huligan, ta hołota co burzy i demoluje to, co polskie i wrzeszczy abym wy……lał z mojego miasta, już robi co chce w naszym Kraju. Tak jak wczoraj w Boże Narodzenie w Nadleśnictwie Brodnica spłonął podpalony liczący sobie ponad 400 lat pomnik przyrody – Dąb Rzeczypospolitej. Ciężko o jakiś komentarz.. Można tylko powiedzieć, że bezmyślna dzicz przekroczyła granice Rzeczypospolitej. I nikt jej nie próbuje zatrzymać!