Smutek serce rwie
|Autor: Ewa Michałowska – Walkiewicz
W dniu 8 maja, gdy zakończyła się wojna
Działo się to ponad pół wieku temu, ale pamiętam to jak dziś. Redakcja Naszego Pisma, miała okazję posłuchać opowieści pana Zygmunta Gałki ze Stawu Kunowskiego, pamiętającego okres II wojny światowej.
Pewnego ranka
Byłem członkiem ruchu oporu na dzisiejszej ziemi świętokrzyskiej. Pewnego ranka od naszego komendanta Henryka Kruszewskiego, ja i Olek Ostaszewski dostaliśmy rozkaz dostarczenia meldunków do Warszawy na ulicę Hożą. Byliśmy bardzo ostrożni, toteż bez trudu dostaliśmy się do stolicy. Tam spotkaliśmy się z niejakim panem Hlondem, który odebrał od nas meldunek i rozpytywał jak sobie radzimy z ruchem oporu na ziemi świętokrzyskiej.
Aby nie wzbudzać podejrzeń, musieliśmy zostać parę dni na kwaterze w Warszawie, co przyniosło nam pozyskanie wielu ważnych informacji dotyczących wojny w stolicy. Do pana Hlonda docierały zagrypsowane informacje z komórek więziennych, do których miała dostęp Armia Krajowa. Pierwszy taki przy nas otrzymany meldunek był z dn..1 listopada 1941 roku. Był to meldunek anonimowy, ale i tak dla naszego gospodarza bardzo wiarygodny.
Zostali aresztowani
Jak się później okazało, Hlond znał jego autora, który tylko dla bezpieczeństwa wolał nie pozostawiać na meldunkach swojego autografu. Zawarte były tam następujące informacje: Zatorska Zofia oraz Wacław Boguszewski zostali aresztowani i osadzeni na Pawiaku. Natomiast więźniów Henryka Jońca, Edmunda Kopfa oraz Kazimierza Ruczyńskiego wywieziono w dniu 29 października do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Dla Organizacji i dla działalności konspiracyjnej, której przewodniczył pan Hlond był to cios w plecy, bo zdezorganizowana została praca konspiracyjna, która została powierzona osobom aresztowanym. Na domiar złego, nigdy nie było pewności, czy uwięzione osoby nie wsypią pozostałych członków ruchu oporu. Pan Hlond, zwiesił swoją siwiejącą od zmartwień głowę, ale jak się później okazało nigdy nie stracił on nadziei.
Kolejny meldunek
Następny meldunek dotarł do nas w dniu 3 listopada i zawierał bardzo cenne informacje, między innymi….Uważajcie, zmieńcie siatkę, bo Piotr Janeczko i Jadwiga Kosno śpiewają na Pawiaku jak kanarki….Takowe informacje, do Hlonda docierały także z więzienia na ulicy Szucha, które także pomogły w utrzymaniu dalszej linii konspiracyjnej w ryzach. Jeden z meldunków zawierał następujące informacje,…Kampinosa bili przez 6 godzin na przesłuchaniu boimy się, że chyba sypie, natomiast Słowikowski, to w stu procentach byczy chłop. Mimo tortur milczy jak grób. Pragnę dodać, że siedzi tu jeszcze major Bończa, Radźcie sobie bez nich…….Adresy spalone , zmieńcie skrzynkę kontaktową……
Takie informacje bardzo ułatwiały pracę konspiracyjną, jednakże musiano liczyć się i z tym, że niektóre grypsy mogły w ogóle do nas nie dotrzeć, lub gdy dotarły informacje w nich zawarte mogły być już one przedawnione.
Meldunek od Barta
Innym bardzo ważnym meldunkiem, który dotarł na ulicę Hożą, był meldunek od Adama Barta, który pisał tak….Wytrzymałem przesłuchanie, dajcie jakoś znać Grotowi, ponieważ adres jego podałem na badaniu……
Hlond miał pełne ręce roboty, ale jakże ofiarna była praca komórek więziennych. Bez ich informacji, wielu ludzi owocnie pracujących w konspiracji mogłoby stracić życie. W końcu nasza kwarantanna w Warszawie się skończyła. Gdy wróciliśmy na nasze pielesze, opowiedzieliśmy wszystko komendantowi, który nie mógł się nadziwić docierającym z więzień informacjom…Ten fakt, że i tam w niezwykle trudnych warunkach wojennych tętni życiem konspiracja, był wprost nie do uwierzenia. To dodawało nam niezwykłej werwy i inspirowało do dalszego działania na szkodę wroga.
Udział w akcjach
Dotąd trochę niepewnie braliśmy udział w różnego rodzaju akcjach, ale teraz po tak niezwykłej lekcji ochoczo stawaliśmy w szeregi, by ruszać na kolejną z nich. Podczas tej niedoli i tułaczego życia w okresie okupacji, dużo się nauczyłem, a w szczególności uodporniłem się na wiele niedogodności dnia codziennego. To nic, że była słota czy niesamowite zawieje, walczyłem o lepsze jutro dla siebie i dla innych drogich mi ludzi. Gdy skończył się już czas hitlerowskiego ucisku,postanowiłem przypomnieć się panu Hlondowi z ulicy Hożej w Warszawie.
Nie zastałem nikogo
Pod znanym mi adresem niestety nie zastałem nikogo. Ruiny otaczały wszystko, i stanowiły one główny krajobraz miasta. Ale po dłuższych moich staraniach o jakieś informacje o panu Hlondzie, otrzymałem adres pana Lilinsterna, który to dobrze znał Hlonda, a także jak się później dowiedziałem współpracował z nim.
Wśród zwałów murów, wśród szerzącego się wokoło płaczu ludzi dotarłem pod wskazany adres. Lilinstern z początku nie chciał ze mną rozmawiać, myśląc może że jest UB-ekiem. Ale ja zacząłem mu opowiadać, że brałem udział w likwidowaniu niemieckich organizacji bojowych. To chyba zaciekawiło mojego rozmówcę, bo i on zaczął opowiadać o swoich przeżyciach. Dowiedziałem się zatem od niego, że pan Hlond i jego organizacja, została wsypana, przez pewnego więźnia z ulicy Szucha. A gdy zapytałem o osoby, które donosiły panu Hlondowi meldunki z więzienia, usłyszałem wiadomość, która ścisnęła mi serce, aż do bólu. Dowiedziałem się między innymi, że osobą, przez której ręce docierały meldunki i informacje z życia więziennego, była niejaka Myszka, której prawdziwe nazwisko brzmiało Ludwika Uzar-Kryszakowa. Była ona strażniczką polską, a zarazem łączniczką polskiej więziennej komórki Delegatury Rządu Londyńskiego. To do niej więźniarki i więźniowie pisali grypsy, a ona przekazywała je dalej. Ta dzielna kobieta, ta pełna heroizmu warszawianka zginęła w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego.
Powyżej: ^ Ludwika Uzarówna otrzymuje dyplom ukończenia II Kursu w SSW od Gł. Insp. Tadeusza Krychowskiego (20 grudnia 1936)
^^ Harcerski z Mieleckiej Drużyny Harcerek „Głębia” przy grobie Ludwiki Uzar-Krysiakowej
Jeszcze jedna kobieta
Na uwagę zasługuje jeszcze jedna ofiarnie pracująca kobieta, a mianowicie Wandzia prawdziwe jej nazwisko brzmiało Wanda Wilczańska-Bieńkowska.
Urodzona 31 sierpnia 1913 roku członkini KOP, aresztowana została w dniu 16 stycznia 1941 roku. A pracowała jako więzienna intendentka. Kierowała wewnętrzną komórką Delegatury Rządu. To podobno ona przechwyciła z pokoju niemieckiego gestapo w więzieniu na Pawiaku listę Polek rozstrzelanych, o których błędne informacje dotarły do rodzin, że osoby te zmarły na zapalenie płuc. Wandzia została wywieziona, do obozu w Ravensbruck, gdzie w pierwszych dniach pobytu zginęła. Taki sam los spotkał, więziennego przekaźnika informacji Janka, którego podobno podejrzewano o taki sabotaż, i którego przyłapano na gorącym uczynku. Informacje, które Niemcy od niego przechwycili pozwoliły namierzyć wiele osób z tajnych organizacji warszawskiego ruchu oporu.
Wróciłem do domu
Po tak zdobytych informacjach, ledwie żywy wróciłem do domu. Nigdy nie zapomniałem zasłyszanych nazwisk, które tak wiele znaczą dla polskiej konspiracji z okresu II wojny. Wiele lat po jej zakończeniu dowiedziałem się, że niektóre meldunki lub ich odpisy zachowały się do dnia dzisiejszego.
Szukając , które przekazywały meldunki dotarłem do innych ludzi, którzy byli dla mnie niezwykłą bazą informacji. Dowiedziałem się od nich między innymi, o losie Kazimierza Stamirowskiego urodzonego w dniu 9 lutego 1884 roku, byłym legioniście i senatorze RP, byłym prezesie Polskiego Związku Zachodniego. On to został aresztowany dnia 29 listopada 1941 roku, był w bestialski sposób torturowany na przesłuchaniach na Pawiaku. Nawet usiłował on popełnić samobójstwo w sali izolacyjnej. Stamtąd jednak został przewieziony do Oświęcimia, gdzie został rozstrzelany dnia 11 listopada 1943 roku.
Takie informacje są dla mnie i powinny być dla każdego Polaka bardzo cenne. A szczególnie, że dotyczą one osób, które dla odzyskania naszej niepodległości na ołtarzu poświęcenia złożyli swoje życie. O powyższych osobach wspomniałem chociażby dlatego, by nie zaginęła pamięć o bohaterach tamtych dni.
Ewa Michałowska – Walkiewicz
Od red.np.pl Dziękujemy Pani Ewie/ Ilustracje dodał Admin/ Obrazek wprowadzający to zdjęcie Ludwiki Uzarównej w młodym wieku.
np.pl
I mnie serce smutek rwie, że już coraz mniej takich patriotów o jakich tu piszecie
W moim mieście., już takich nie ma. Ale wyrośli już tacy, którzy Polski nie bronią ale na wiecach i w Brukseli na kawałki ją kroją i sprzedają za nagrody, dyplomy i srebrniki.
A polscy europosłowie chwalą Unię za pomoc w takim interesie.
Justna Janicka, Tarnów